Plan „pokoju na Bliskim Wschodzie” oznacza zatem bardziej plan pokoju w Waszyngtonie, który wybitny publicysta amerykański Pat Buchanan określił kiedyś jako „terytorium okupowane przez Izrael”. Wygląda na to, że należycie otrąbiona propagandowo wizyta Netanjahu w Waszyngtonie i okazana przez niego manifestacyjnie wdzięczność Tumpowi miały być sygnałem dla tej części żydowskiego lobby w Ameryce, która dotąd zwalczała Trumpa i zaangażowała się w przygotowywany impeachment. Sygnał był czytelny – czy będzie jednak skuteczny? To się okaże nie tylko przy dalszym procedowaniu impeachmentu, ale przede wszystkim podczas prezydenckiej kampanii wyborczej. Różnie to jeszcze być może…
Uległość Trumpa wobec polityki żydowskiej (nawet jeśli dyktowana jest wyborczą taktyką i rachubami) nie jest dobrym prognostykiem dla Polski. Wprawdzie rozmowy amerykańsko-polskie na temat żydowskich roszczeń zostały „zawieszone w perspektywie wyborczej” (wyborów prezydenckich w Polsce) - ale nie oznacza to, że żydowskie lobby w Ameryce nie podejmie tego tematu między majem br.(wybory w Polce) a listopadem br. (wybory w Ameryce). A może nawet wcześniej?...
Dlatego przetestowanie prezydenta Trumpa na tę okoliczność wydaje się pilne. Złożenie przez konfederatów do laski marszałkowskiej obywatelskiego projektu ustawy blokującej ustawę 447 JUST byłoby krokiem w dobrym kierunku – jak również mobilizacja Polonii amerykańskiej (teraz „opieka” nad Polonią przeszła z Senatu do rządu) by oficjalnie i publicznie uzależniła swe poparcie dla ponownej kandydatury Trumpa od jego jasnej deklaracji, że nie uznaje „dziedziczenia bezspadkowego” za pretekst do wysuwania jakichkolwiek żądań wobec Polski przez przedsiębiorstwo holocaust.
Zwracam uwagę, że taka deklaracja nie stałaby w sprzeczności z zapisami ustawy 447 JUST (zatem Trump nie dystansowałby się sam wobec własnoręcznie podpisanej ustawy), a jedynie wykluczałaby żydowskie roszczenia oparte na oczywiście rasistowskim pomyśle politycznym, jakim jest „dziedziczenie bezspadkowe”. To nam wystarcza.
Gdyby z jakichś względów złożenie przez Konfederacje obywatelskiego projektu ustawy blokującej ustawę 447 JUST okazało się niemożliwe – Konfederacja może zaproponować prezydentowi Dudzie, by to on złożył ów projekt, jako własny, jeszcze przed majowymi wyborami. Gdyby złożył – Konfederacja mogłaby wycofać swego kandydata na prezydenta w I turze, wzywając elektorat do głosowania na Dudę, co mogłoby dać mu zwycięstwo już w I turze.
Kandydat Konfederatów nie ma dużych szans: jego udział w wyborach służy raczej popularyzacji konfederackiego programu i „odliczeniu się”, sprawdzeniu własnego potencjału wyborczego. Gdyby jednak za cenę rezygnacji własnego kandydata z udziału w wyborach Konfederaci uzyskali poparcie urzędującego prezydenta dla blokady żydowskich roszczeń – sukces polityczny Konfederacji zaprocentowałby na przyszłość może bardziej, niż udział własnego kandydata w wyborach prezydenckich?
Tak sobie głośno, i zapewne kontrowersyjnie, myślę…

Ilustracja © Digitale Scriptor (DeS) ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz