OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Tajemnica wnuczki kolaboranta

Na początku stycznia 2017 r. „Warszawska Gazeta” opublikowała mój tekst zatytułowany „Nowa minister spraw zagranicznych Kanady Chrystia Freeland – dumna wnuczka kolaboranta”.

Ujawniliśmy wtedy, że nowo powołana wtedy minister Chrystia Freeland (obecna wicepremier Kanady), energicznie wspierająca Majdan oligarchów na Ukrainie, jest wnuczką nazistowskiego kolaboranta, Michailo Chomiaka. W latach 1940−1944 prowadził on w Krakowie, w porozumieniu z administracją Hansa Franka, ukraiński dziennik „Krakivsky Vesti” (Krakowskie Wiadomości), drukowany na sprzęcie zarekwirowanym wydawanej do 2 września 1939 r. żydowskiej gazecie „Nowy Dziennik”. Ostatni redaktor naczelny „Nowego Dziennika”, Mosze Kanfer, schronił się we Lwowie, ale po wejściu Niemców wylądował we lwowskim getcie, skąd w 1942 r. został przewieziony przez ukraińskich nacjonalistów do obozu koncentracyjnego w Bełżcu, gdzie zamordowano go w tym samym roku. Dziadek pani minister Freeland wycofał się wraz z Wehrmachtem do Wiednia, a potem do Bawarii, gdzie po pobycie w kurorcie Bad Wörishofen wraz z rodziną uzyskał wizy do Kanady, jak wielu banderowców.

Wymowne milczenie pani minister


Informacja została podchwycona przez znanego amerykańsko-australijskiego dziennikarza Johna Helmera, specjalistę od Rosji i Ukrainy, którego przodkowie mieszkali w Polsce. Umieścił ją na swoim portalu www.johnhelmer.net w języku angielskim i szybko zaczęła krążyć po świecie. Wywołała szczególne zainteresowanie w Kanadzie i w Rosji. Biorąc pod uwagę to, że pani minister Freeland wiedziała od ponad dwóch dekad, że jej dziadek był nazistowskim kolaborantem w okupowanym Krakowie, a mimo tego jeszcze w 2016 r. wychwalała go publicznie jako „ukraińskiego patriotę” i biorąc także pod uwagę rolę, jaką Kanada premiera Trudeau zaczęła odgrywać na Ukrainie po Majdanie w 2014 r., lokując swoich żołnierzy niedaleko polskiej granicy, polskie media mainstreamu też powinny były zainteresować się tą sprawą. Tak się jednak nie stało. Ciekawe, dlaczego?

Sama minister Freeland nie chciała komentować ujawnionych informacji, zamiast tego zmieniała temat, sugerując dziennikarzom w marcu 2017 r., że padła ofiarą rosyjskiej kampanii „destabilizacji Kanady”. Co bardziej intrygujące, „tajny” raport kanadyjskiego wywiadu elektronicznego Communications Security Establishment (CSE), którego szczegóły zostały ujawnione w prasie w grudniu 2019 r., sugerował podobną tezę. To, że polityk unika odpowiedzi na niewygodne pytania i chowa się za zasłoną dymną „ofiary kampanii trolli Putina”, jest częścią manipulacyjnego folkloru naszych czasów. Ale żeby potężna agencja wywiadowcza wypisywała takie głupoty w swoich raportach? To pokazuje, że niekompetencja nie jest tylko przywilejem polskich służb.

Premier Kanady Justin Trudeau mianował Chystie Freeland ministrem spraw zagranicznych Kanady 10 stycznia 2017 r. Wcześniej, od listopada 2015 r., była ministrem handlu zagranicznego. Przed oficjalnym wejściem do polityki Freeland pracowała jako dziennikarka „Financial Times”, „The Economist”, „Globe Mail” i „Washington Post”. Pojawiała się też w telewizji, m.in w programie GPS Fareeda Zakarii w CNN, który wsławił się w 2016 r. krytycznymi komentarzami pod adresem rządu Beaty Szydło (w programach Zakarii występowali także Radosław Sikorski i jego żona Anne Applebaum). W jaki to sposób niewidzialna ręka rynku zmieniła dziennikarkę Freeland w szefa kanadyjskiego MSZ? To tajemnica. Warto jednak pamiętać, że podobne cuda zdarzały się także w Polsce Platformy Obywatelskiej, gdzie dziennikarze „Gazety Wyborczej” płynnie przechodzili do MSZ jako rzecznicy prasowi Radosława Sikorskiego.

Zaufany dziennikarz zbrodniarzy


Freeland chwaliła się publicznie swoimi ukraińskimi korzeniami i swoim dziadkiem, Michailo Chomiakiem, opisując go w mediach jako ukraińskiego patriotę i omijając starannie okres jego działalności w latach 1940−1945. Dziadek Chomiak wylądował w połowie września 1939 r. roku w okupowanym Krakowie, gdzie został pracownikiem, a z czasem naczelnym redaktorem ukraińskiego dziennika „Krakivsky Vesti”, wydawanego od początku 1940 r. za zgodą administracji Hansa Franka, zbrodniarza wojennego, skazanego na karę śmierci w Norymberdze. Gazeta Chomiaka została utworzona m.in. w celu (cytujemy dokumenty założycielskie): „przywracania ukraińskiej tożsamości w spolonizowanym regionie Chełmu”. Działalność Chomiaka nadzorował szef wydziału propagandy Franka, austriacki działacz NSDAP Emil Gassner. To on przekazał redakcji Chomiaka materiał drukarski zarekwirowany wydawanej do 2 września 1939 r. żydowskiej gazecie „Nowy Dziennik”. Ostatni redaktor naczelny „Nowego Dziennika”, Mosze Kanfer, zginął w obozie koncentracyjnym w Bełżcu w 1942 r. Córka Kanfera, Irene Kanfer, ocalała i schroniła się w Paryżu, z czasem stała się tam znana jako poetka i tłumaczka z języka jidysz.

W źródłach historycznych można znaleźć wzmianki o tym, że Niemcy ufali Chomiakowi i że jego gazeta miała większą autonomię niż jakakolwiek inna ukraińska publikacja w Generalnej Guberni. Chomiak działał w Krakowie do października 1944 r. Uciekając wraz z Wehrmachtem przed ofensywą Armii Czerwonej, przeniósł się z rodziną do Wiednia, gdzie dalej wydawał „Krakivsky Vesti” aż do 29 marca 1945 r., czyli kilka dni przed zajęciem Wiednia przez Armię Czerwoną. Został następnie przerzucony do Bawarii. Wiosną 1946 r. pojawił się wraz z rodziną w obozie dla przesiedlonych („displaced persons”) w kurorcie Bad Wörishofen. Było to miejsce luksusowe w porównaniu z innymi obozami, uchodźcy mieszkali w hotelach kurortu. Matka pani minister Freeland przyszła na świat w miejscowym szpitalu. Nie wiadomo, gdzie podziewał się dziadek Chomiak pomiędzy wiosną 1945 r., kiedy ewakuowano go z Wiednia, a wiosną 1946 r., kiedy pojawił się z rodziną w Bad Wörishofen. Być może udzielał się dalej patriotycznie w niedalekim Monachium, gdzie była ulokowana centrala działalności banderowców. Nie jest też wykluczone, że amerykański wywiad przesłuchiwał go w tym czasie, tak jak to robił z niemieckimi nazistami. W 1948 r. Chomiak wyemigrował wraz z całą rodziną do Alberty z Kanadzie. Po przyjeździe zrobił się dyskretny. Pracował do emerytury w kanadyjskiej spółce wydobywczej i udzielał się w ukraińskiej diasporze.

Przez ostatnie cztery lata relacje pomiędzy Kanadą i Polską praktycznie nie istniały. Ta pierwsza działała za to bardzo aktywnie na Ukrainie po Majdanie w 2014 r. Do dzisiaj kilkuset kanadyjskich żołnierzy stacjonuje w miejscowości Stariczy, 20 km od polskiej granicy. Oficjalnie zajmują się szkoleniem Ukraińców. Freeland, jako szefowa MSZ, pojawiła się tylko raz w Polsce, tranzytem z Ukrainy, w lipcu 2015 r., kiedy wraz ze swoim szefem, postępowym premierem Trudeau, pojawiła się w niemieckim obozie zagłady Auschwitz. Na kilku zdjęciach widać ją w eleganckim naszyjniku z pereł, chowającą się raczej za plecami Trudeau. Muzeum Auschwitz wykluczyło ją z oficjalnych zdjęć opublikowanych na Twitterze. Nie ma też wzmianki o niej na oficjalnej stronie internetowej www.auschwitz.org. Premier Trudeau wpisał się za to do księgi pamiątkowej: „Pamiętajmy na zawsze o tej bolesnej prawdzie o nas samych”. Na jesieni zeszłego roku Freeland została odsunięta od kanadyjskiego MSZ poprzez tzw. „kop w górę”: została wicepremierem. Ani Trudeau, ani Freeland nie pojawili się ani na uroczystościach w Auschwitz, ani na jerozolimskim sabacie Mosze Kantora. Kanadę reprezentowała w obu miejscach Gubernator Generalna Julie Payette.

Wybielanie dziadka nazisty


Wiadomość gruchnęła nagle w grudniu zeszłego roku. Kanadyjski serwis informacyjny „Global News” opublikował artykuł zatytułowany „Tajny raport kanadyjskich służb informuje, że kanadyjscy politycy byli celem ataków informacyjnych”, napisany przez dziennikarza Sama Coopera. Ujawniony raport agencji wywiadu Communications Security Establishment (CSE) nie podważa prawdziwości informacji o dziadku pani Freeland, ale próbuje zbudować wokół narrację „rosyjskiego ataku informacyjnego”. Czyli co, nie mamy już prawa pisać o nazistowskiej przeszłości dziadka pani Freeland, bo z miejsca dostaniemy łatkę „trolli Putina”?

Ten raport to karykatura. Ciekawe, dlaczego został przekazany dziennikarzom akurat w grudniu? Wątpię, aby Sam Cooper znalazł go przypadkiem na ulicy w Ottawie. Czy chodziło o wrzutkę służb w celu prewencyjnego wybielenia pani wicepremier Freeland przed 75. rocznicą wyzwolenia Auschwitz w styczniu br.? Raport kanadyjskich służb próbuje nawet desperacko sugerować, że po wojnie dziadek Chomiak był tylko biednym uchodźcą, a nie żadnym tam banderowcem wykorzystywanym do dalszych działań. Ciekawe, ilu takich biednych ukraińskich uchodźców wycofywało się z Krakowa do Wiednia wraz z Wehrmachtem?

Żydowski głos rozsądku


To, że szefową kanadyjskiego MSZ była dumna wnuczka nazistowskiego kolaboranta, który wydawał ukraińską nacjonalistyczną gazetę w okupowanym Krakowie, jest ważną informacją dla Polski. Niestety, mało kto się nią zainteresował. Deprecjonowanie i marginalizowanie tej informacji przez kanadyjskie służby jako „rosyjska wrzutka” nie jest przejawem troski o dobre relacje pomiędzy Kanadą i Polską. Niestety, ukraińska diaspora w Kanadzie jest liczniejsza i silniejsza niż polska. Intrygujące jest to że kanadyjskie służby, zamiast dobrze sprawdzać, kto obejmuje najwyższe stanowiska w państwie, usiłują zamieść pod dywan niewygodne fakty i serwują ogłupiającą narrację propagandową. Zarówno Kanada, jak i Polska są członkami NATO, które jest podobno „sojuszem wartości”. Nie po to mamy ten sojusz, by odżywała tuż przy jego (polskiej) granicy banderowska ideologia, budowana przy pomocy kanadyjskich władz. Przypominam, że jeszcze w 2016 r. Freeland nazywała publicznie swojego dziadka, nazistowskiego kolaboranta, „ukraińskim patriotą”. Od listopada Freeland nie jest już ministrem spraw zagranicznych, została wycofana na stanowisko wicepremiera, co można porównać do wycofania Radosława Sikorskiego z szefowania polskiemu MSZ i przesunięcie go na marszałka Sejmu. W odróżnieniu od Polski, posada wicepremiera w Kanadzie jest reprezentacyjna i nie jest związana z żadną władzą.

Wyłączona z aktywnej działalności rządowej, Freeland wciąż zajmuje się sprawami ukraińskimi. Kilka dni temu występowała na gali Kongresu Ukraińsko-Kanadyjskiego w Toronto, powstałego w 1940 r. Jest tam wśród swoich. W 2017 r. ówczesny przewodniczący Kongresu, Paul Grod, stanął w obronie Freeland, oskarżając Rosję o powielanie historii o jej dziadku kolaborancie. Rosja może i powielała informacje, jednak źródło informacji wyszło z Polski i nie miało z Rosją nic wspólnego.

Jedynym głosem rozsądku w kampanii zamiatania pod dywan afery Freeland był kanadyjski prawnik i dziennikarz żydowskiego pochodzenia Sheldon Kirshner, który w marcu 2017 r. na swoim blogu izraelskiego anglojęzycznego dziennika „Times of Israel” wezwał panią Freeland do przyznania się do prawdy („Kanadyjska minister spraw zagranicznych powinna przyznać się do prawdy”). Niestety tak się nie stało. Freeland od lat nabiera wody w usta, nie odpowiedziała nawet na grudniowe pytania od dziennikarzy „Global News”, którzy wypuścili opisywany wyżej raport (a w zasadzie dezinformację) kanadyjskich służb. Jej milczenie jest wymowne.


© Stanislas Balcerac
16 marca 2020
źródło publikacji: „Tajemnica wnuczki kolaboranta. W Kanadzie wybuchł skandal po naszej publikacji”
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © CC-BY-SA Rząd Ukrainy / za: www.wikipedia.org

3 komentarze:

  1. niestety KLAMCZUCHA Chrystia Freeland wczoraj zostala mianowana ministrem finansow Kanady przez naszego blazna Justina Trudeau... kurdupel ukrainski nie ma zadnego doswiadczenia a studia zrobila z historii Ukrainy... a wiec zero absolutne jezeli chodzi o ekonomie... nadal klamie i przedstawia swojego dziadka jako wielkiego patriote ukrainskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem w Ontario i myślę, że jest to najbardziej barbarzyński i odcywilizowany kraj zachodni (a przynajmniej ta prowincja) na świecie. Tylko w Kanadzie czarna 'profesor' uniwersytetu mogła publicznie stwierdzić, że Biali ludzie są fe i be i nikt na to nawet nie zareagował w obawie przed oskarżeniem o rasizm... Moim skromnym zdaniem to bardzo chory kraj i będzie jednym z pierwszych zniszczonych od środka przez rak lewactwa.

      Adam / ITP²

      Usuń
    2. w kanadzie tak juz jest od wielu lat

      Usuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2