Zdradzone pokolenie
— Panie Piperman! Czy pan słyszałeś jak zdradzili młode pokolenie?
— Panie Biberglanc? Kto zdradził? Kiedy? Jakie pokolenie? Może pokolenie Gada, bo ony zawsze były jakieś takie niewyraźne? To ony mają młode? Ja, panie Biblerglanc jeszcze dzieckiem w jeszybocie od mełameda słyszałem, że ich – znaczy sze – tych pokoleniów – już nie ma. Że ony całkiem powyginali. To, mówisz pan, że ony wcale nie powyginali? Ony nie tylko są, ale w dodatku mają młode? Ładny interes! A ja już liczyłem, że można będzie sze podłączyć do roszczeń o mienie bezspadkowe! A teraz pan mnie mówisz, że ony są i że mają młode i że te młode zdradzili?
— Panie Piperman, pan nic nie rozumisz. Jakie tam znowu pokolenie Gada? To pan nie pamietasz, jak w „Notatniku agitatora” pisało, że gady, znaczy sze, te dinozaury, wszystkie powyginali? Jak pana Radkiewicz wziął do resortu i do partii? Pan cierpisz na prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie!
— Uj, panie Bibeglanc, po co pan mówisz takie rzeczy? Ja wszystko fersztejen, ja „Notatnik Agitatora” pamiętam, jakbym go czytał wczoraj, o – posłuchaj pan - „Partia Lenina simwoł swobody, partia nasza sowiest’ i czest’, partia eto sierdce i rozum naroda, budiet, była i jest!” – ale tam było o dinozaury, a nie o pokolenie Gada. To powiedz mnie pan, jak nie Gada, to kogo?
— Nie żadnego Gada, panie Piperman, tylko młode pokolenie z Katowitz.
— Młode pokolenie? Z Katowitz? Co pan mówisz takie rzeczy?
— Ja nie mówię żadne rzeczy, ale ja widzę, że pan nie trzymasz ręki na pulsie, pan nie wiesz, co bzyka w trzczynie, pan nie wiesz nic o szczytu w Madrycze. Co z pana za czekista, panie Piperman. Jak ja bym panu nie znał, to ja bym sobie pomyszlał nie tylko że pan jesteś głupi goj, w dodatku, kto wie, czy nie nazista!
— Ajajajajajajaj! Nu, tylko nie nazista! Ja jestem taki sam czekista, jak i pan, panie Biberglanc. Mnie sam Berman zwerbował, tak samo, jak i panu. Jak pana nie wstyd mówić takie słowa?
— Nu, już dobrze, pan sze nie gniewaj. Ja nie mówię, że pan jestesz nazista, tylko że ja bym sobie tak pomyszlał, jakby panu nie znał. Ale przecież ja panu znam, a jak ja panu znam, to ja nic nie myszlę.
— Ja sze nie gniewam; jeszcze tego brakowało, żebyśmy my, biedne Żydki, sze na siebie gniewały. Ale powiedz mnie pan, co z tym szczytem w Madrycze.Kto tam szczytował i w ogóle. Ale pan wiesz – jak czekista czekiście!
— O, tak mnie pan mów! Jak pan tak mówisz, panie Piperman to ja to rozumię. Zatem słuchaj pan i ucz sze pan wielkiej polityki. Pan wiesz, że ludzkoszcz walczy z klimatu? A jak ludzkoszcz walczy z klimatu, to klimatu muszy walczycz z ludzkoszczą. A jak klimatu walczy z ludzkoszczą? On sze oczepla, albo ożembia, od czego ludzkoszcz ma paroksyzmy, a już specjalnie – młode pokolenie. Ony myszlą, że z tym klimatu to wszystko naprawdę, ony noszą maseczki, ony chodzą na wagary, ony sze buntują, ony rapują, ony obiecują, że nie będą miały dżeczy, bo ony sze boją klimatu. A my – to znaczy – ani pan ani ja – ale my, to znaczy – starszy i mądrzejszy, przywożą ich na szczyty czy to do Nowego Jorku, czy do Madrytu i ony tam wodzą za nos wszystkie dygnitarze. Ony im mówią, że te dygnitarze odebrały im dżeczyństwo i że muszą wszystko zmienicz. To te dygnitarze sze martwią, specjalnie o to dżeczyństwo, bo jak już o dżeczyństwo, to stąd tylko krok do pedofilii - i ony obiecują, że ony wszystko zmienią. Ale powiedz pan sam, panie Piperman, czy ony mogą cosz zmienicz?
— Szkoda każdego słowa, panie Biberglanc. Ony nic nie mogą zmienicz, jak im nie pozwolą starszy i mądrzejszy.
— I tu masz pan Recht, panie Piperman. Ony nie mogą nic zmienicz, a już specjalnie z tym klimatu. Klimatu sam sze zmienia, jak chce, raz tak, a raz tak. Ale właśnie dlatego, że tak naprawdę, to ony nic nie mogą zmienicz, to ony muszą udawacz, że ony wszystko zmieniają. No i ony udają; ony uchwalają Zieleniny – że nie będą produkowacz gazy czeplarniane, znaczy sze - dwutlenku węgla, że nie bedą paliły ani węgla, ani ropy, ani nawet tego – tfy- ! Gazu. No i ony tak uchwaliły, ale ony przecież wiedzą, że tak nie będże. I nie chodży o to, żeby tak było, tylko żeby wprowadżycz nowe limity dwutlenku węgla.
— Ooo, to ja pamiętam panie Biberglanc. Ony przyznają sobie tych limitów, a potem sze czeszą, machają rękami i krzyczą „Yes! Yes! Yes!” i ony tych limitów sobie sprzedają. A jak ony sprzedają, to ony potrzebują poszredników. A od poszredników, to już jestszmy my. I to jest git interes!
— To by był git interes, panie Piperman, jakby ony sze dogadały na szczytu w Madrycze. Ale ony sze nie dogadały, bo co innego pomstowacz na klimatu, a co innego – płaczycz. No i ten cały szczytu w Madrytu sze nie udał. Ony sze rozjechały, ale zanim sze rozjechały, to wystapiła tam taka jedna, co też chce, żeby ony ją wszędzie woziły, żeby ona też utraczyła dżeczyństwo, żeby ona mówiła, że z powodu klimatu ona nie będże miała dżeczy i różne takie te. Ona jest z Katowitz, tak samo, jak ta Greta Thunberg, tylko, że Greta ze Szwecji - no i ona im, znaczy sze – tym dygnitarzom - powiedziała, że jak ony sze nie dogadają w sprawie limitów, to ony zostaną zapamiętane, jako czy, co to zdradżyli młode pokolenie, co to desperacko walczy o przetrwanie.
— Co pan mówisz? Ona tak powiedżała, że ony desperacko walczą o przetrwanie? Panie Biberglanc, przecież pan wiesz, że ony o nic nie walczą, tylko żeby wypicz i zakąszycz – jak to dżeczy. Im tylko wódka i panienki w głowie, no ostatecznie – żeby posłuchacz piosenki, co to szpiewają o klimatu. Jak ony sze tego nasłuchają, to im sze wydaje, że ony są ważne, że ony walczą o przetrwanie. Ale ja rozumię, że właśnie takich nam potrzeba. Jak ony sze tak nafaszerują, to ony myszlą, że to wszystko naprawdę i ony robią za nas prawie całą robotę!
— Nu tak to jest, panie Piperman. Ale co z tego, jak ony robią tyle robotę, jak potem szczyt w Madrytu sze nie udaje i nie można sprzedawacz limitów?
— No bo, panie Bibeglanc, ich jest za mało. Jakby tak w każdym miejscu młode pokolenie chodżyło na wagary i tam walczyło z klimatu, to ony, znaczy sze – te ważne – zaczęłyby im nadskakiwacz. Ja pana mówię, że Soros powinien dacz im jeszcze z dżeszęcz milliardów dolarów, żeby ten, co nie wierzy w klimatu, nie znalazł sobie miejszcza na szwiecze. Bo tak, to paskudniki wysłuchają, ale drugim uchem wypuszczają i psują taki git-interes! Pan masz znajomoszczy u Sorosa, to weź pan i jemu powiedz, że jak biznes będzie sze kręczył, i my sze będżemny kręczyli, to i my zarobimy i on zarobi. Nu?
Banki korygują alternatywę
Demokracja, zwłaszcza taka młoda, jak nasza, przynosi rozmaite niespodzianki, w których nie zawsze łatwo się rozeznać. W takich momentach – powtarzam – warto odwołać się do klasyków demokracji. Może nie do wszystkich naraz, bo wtedy zamęt mógłby być jeszcze większy, tylko do jednego klasyka demokracji, mianowicie Józefa Stalina. Jak wielokrotnie przypominałem, Józef Stalin wygłaszał na temat demokracji spiżowe opinie, które nawet i dzisiaj nie tylko nie straciły na aktualności, ale jakby nawet zyskały. Na przykład spiżowa opinia, że ważniejsze od tego, kto głosuje, jest to, kto liczy głosy. Znakomitą ilustracją trafności tego spostrzeżenia jest metoda przeliczania wyborczych głosów na mandaty parlamentarne. Najpierw te głosy są zsumowane, potem wyciąga się z tej sumy pierwiastek kwadratowy, następnie odejmuje się od niego roczną produkcję parasoli, otrzymany wynik dzieli się przez 460 i w ten sposób wszystkie mandaty są prawidłowo obsadzone. Ale jest rzeczy jeszcze ważniejsza od liczenia głosów. Chodzi o przedstawienie wyborcom prawidłowej alternatywy. Za komuny partia szła po linii najmniejszego oporu i wystawiała jedną listę, więc żadnej alternatywy nie było. Ale nastała transformacja ustrojowa, a z nią pluralismus, więc jakaś alternatywa musiała się pojawić. Ale – jak mówił partyjny buc z filmu „Kontrakt” Krzysztofa Zanussiego, grany przez Janusza Gajosa – „demokracja – demokracją, ale ktoś przecież musi tym kierować!” A w sytuacji, gdy ze względu na pluralismus, alternatywa musiała się pojawić, kierowanie tą całą młodą demokracją wymaga pewnej finezji. Toteż w tych warunkach bardzo ważne jest przygotowanie wyborcom prawidłowej alternatywy. A kiedy alternatywa jest prawidłowa? Wtedy, gdy bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane.
Nasz nieszczęśliwy kraj właśnie wchodzi w fazę kampanii wyborczej, którą prowadzą kandydaci wystawieni w ramach pluralismusa przez poszczególne ugrupowania. Zjednoczona Prawica, czyli PiS z satelitami, popiera prezydenta Andrzeja Dudę. Pan prezydent nie ma własnego aparatu wyborczego, więc musi korzystać z aparatu PiS. W tej sytuacji nie ma miejsca na żadne dąsy, toteż pan prezydent robi wszystko, czego oczekuje od niego Naczelnik Państwa. Czy tak będzie po wyborach, jakie pan prezydent pragnie wygrać – to nie jest takie pewne, bo na trzecią kadencję Andrzej Duda kandydować nie może, w związku z czym możę zacząć politykować na własna rękę, to znaczy – meandrując między różnymi folkslistami i bezpieczniackimi watahami. Koalicja Obywatelska, czyli PO z satelitami, która uczestniczy w obozie zdrady i zaprzaństwa, popiera posągową panią Małgorzatę Kidawę-Błońską, składającą się z samych zalet, które na razie jeszcze się nie ujawniły, ale w stosownym momencie na pewno się objawią. Inne ugrupowanie wchodzące w skład obozu zdrady i zaprzaństwa, czyli Zjednoczona Lewica, popiera kandydaturę Roberta Biedronia, który już choćby z tego powodu może być nazwany królem tubylczych sodomitów. Charakteryzujące się stuprocentową zdolnością koalicyjną PSL wystawiło Władysława Kosiniaka-Kamysza, a Konfederacja – Krzysztofa Bosaka. Do tego grona dołączył Szymon Hołownia, którego promotorem na gruncie tubylczym jest Michał Kobosko, do niedawna uczestnik wpływowego amerykańskiego think-tanku pod nazwą Rady Atlantyckiej, w której władzach zasiadają osobistości z Goldman-Sachs, a także z wojska i bezpieki. W gronie doradców Szymona Hołowni znajduje się generał Różański, a szefem kampanii jest Jacek Cichocki, za rządów obozu zdrady i zaprzaństwa piastujący funkcję ministra spraw wewnętrznych i koordynujący wszystkie bezpieczniackie watahy.
Myślę, ze kandydatura Szymona Hołowni jest przygotowywana na wypadek, gdyby panu prezydentowi Dudzie powinęła się noga z powodu przekazania Kongresowi USA raportu tamtejszego Sekretarza Stanu o tym, jak Polska realizuje żydowskie roszczenia majątkowe. Z punktu widzenia Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego jest to znakomicie przygotowana alternatywa, bo niezależnie od tego, który kandydat wygra – wybory będą wygrane. Podobna sytuacja jest w przypadku pozostałych trzech kandydatów. W kampanii parlamentarnej wszyscy oni licytowali się, ile ich ugrupowania wydadzą pieniędzy – oczywiście dla dobra obywateli, to jasne. Z tego punktu widzenia alternatywa też jest znakomicie przygotowana, bo bez względu na to, czy wybory wygrałaby posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska, czy Robert Biednoń, czy Władysław Kosiniak-Kamysz, byłyby one wygrane tym bardziej, że wszyscy oni są kandydatami zastępczymi, który pojawili się tylko dlatego, ze Donald Tusk został przez Naszą Złotą Panią powstrzymany przed kandydowaniem w tych wyborach, ponieważ lepiej dla niego będzie, gdy z planowanym u nas chaosem będzie musiał zmagać się Andrzej Duda, czy ktoś taki, a wtedy nietknięty Donald Tusk na białym koniu wjedzie do pałacu prezydenckiego w roku 2025.
Jak widzimy, obydwie alternatywy zostały przygotowane prawidłowo i wszystko mogłoby w maju zakończyć się wesołym oberkiem, gdyby nie wystawiony przez Konfederację Krzysztof Bosak. Nie pasuje on do żadnej z dwóch alternatyw, a w dodatku Konfederacja nie pasuje do żadnego z ugrupowań parlamentarnych i to z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze, w czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu nie wzięła udziału w licytacji wydawania podatkowych pieniędzy, tylko twierdziła, że nie będzie rozrzutnie wydawała, ale też nie będzie chciwie odbierała. To była propozycja całkiem odmiennego modelu państwa. Po drugie – Konfederacja jako jedyna odważyła się podnieść sprawę żydowskich roszczeń majątkowych i zagrożeń, jakie niesie dla Polski amerykańska ustawa 447 JUST, nie lękając się oskarżeń o „antisemitismus”.
Toteż zanim jeszcze w kampanii wyborczej na prezydenta padły pierwsze strzały, okazało się, że rozpoczęły się prace nad skorygowaniem drugiej alternatywy. Wprost zakazać kandydowania Krzysztofowi Bosakowi nie można, przynajmniej na razie, bo jak etap surowości nabierze rumieńców, to kto wie, czy nie wrócimy do praktyk z lat 40-tych, kiedy to na utworzenie partii politycznej trzeba było mieć zgodę PPR. Od czegóż jednak mechanizmy finansowe? One też znakomicie nadają się do korygowania popsutych alternatyw. Toteż okazało się, że żaden bank, ani rządowy, ani prywatny, nie chce udzielić kredytu w wysokości zaledwie 600 tys złotych na pokrycie kosztów kampanii wyborczej Krzysztofa Bosaka. Ciekawe, czy inspiracja wyszła od rządu, czy też coraz bardziej wpływowego w naszym bantustanie lobby żydowskiego, czy też i jedno i drugie, bo czyż rządaż tak bardzo różni się od tego lobby zwłaszcza w sytuacji, gdy prezydent Duda zauważył, że „wszyscy” Polacy mają przynajmniej kropelkę krwi żydowskiej?
Jaką metodę przyjąć, by ustalić kto jest Polakiem polskim, a kto - niepolskim?
Stanisław Michalkiewicz rozważa propozycję dyskutanta o zatwierdzeniu raz na zawsze patentu na polskość, fragmenty dyskusji z publicznością spotkania "Zdrada 447" w Zgierzu 06.02.2020 r.
Złoty plaster przyłożony
10 lutego otrzymałem od komornika sądowego, który prowadził egzekucję wyroku zaocznego, wydanego przez niezawisły Sąd Okręgowy w Poznaniu z 30 sierpnia 2019 roku pismo o zakończeniu egzekucji, które poniżej przedstawiam:
Pismo o zakończeniu egzekucji komorniczej (ściągnij »)
Tyle komornik. Jest to dobra ilustracja, jak działa rozwijający się u nas z szybkością płomienia przemysł molestowania. Okazuje się, że moje przypuszczenia całkowicie się sprawdzają, a charakter wyroków, jakie w tych sprawach zapadają, nasuwa podejrzenia, że nierozerwalnym ogniwem tego przemysłu są również niezawisłe sądy.
Jak już informowałem, w listopadzie skierowałem do niezawisłego Sądu Okręgowego w Poznaniu sprzeciw od wspomnianego wyroku zaocznego, za który uiściłem opłatę w wysokości 4050 złotych. Na odpowiedź czekam do dzisiaj i pewnie jeszcze poczekam, bo tak się składa, że niezawisły Sąd Okręgowy w Poznaniu jest szczególnie mocno zaangażowany w walkę o praworządność w naszym bantustanie, więc rozumiem doskonale, że nie ma czasu na zajmowanie się głupstwami.
Chciałbym gorąco podziękować wszystkim, którzy w ostatnich miesiącach okazali mi życzliwość, dzięki której mogłem sprostać nałożonemu na mnie zaocznemu wyrokowi. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
© Stanisław Michalkiewicz
8-11 lutego 2020
www.MagnaPolonia.org / www.Michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
8-11 lutego 2020
www.MagnaPolonia.org / www.Michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Ilustracja © brak informacji / za: www.youtube.com
Wideo © asmeredakcja / za: www.youtube.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz