Czy zauważyliście, że wiele osób znanych z ekranów nagle bardzo zbrzydło i zaczęło się jąkać? Zawdzięczamy to zapewne zaawansowanej technice Skayp’a. Z drugiej strony, to może nawet dobrze, bo „postępowo”. Brzydota i nieporadność w wysławianiu się wyszły nieoczekiwanie naprzeciw światowym tendencjom w modzie. Przyznać jednak należy, że polska szkoła filmowa od dawna wiedzie prym w tak zwanej ścieżce dźwiękowej. Nasze seriale z seryjnymi, stale tymi samymi aktorami, nie mają sobie równych w bełkocie zastępującym dialog. Scenariusze też coraz częściej stają się niepotrzebnym balastem krępującym „prawdziwych artystów”. Całą fabułę wystarczy przecież sprowadzić do scen poczęcia i rozwiązania. A tu wystarczą dźwięki, które mówią same za siebie, czyż nie!?
Domaganie się dykcji od aktorów, to jak domaganie się sprawiedliwości od sędziów. Resortowe dzieci w kulturze są nie do wykorzenienia.
Same stanowisk nie oddadzą, a ze strony władz nie widać woli umniejszania ich roli. Tu „dobra zmiana” się nie zapuszcza, pozwalając różnym „wielkim artystkom” robić sobie na głowę.
Zostańmy więc w domach, włączmy telewizory, wyłączmy myślenie i czekajmy na lepsze czasy, które ktoś w swej łaskawości nam kiedyś podaruje. Albo zacznijmy domagać się nie tylko chleba, ale i igrzysk na poziomie, a jeszcze lepiej sami zacznijmy tworzyć. Jeśli chórzyści mogą śpiewać, każdy pozostając we własnym domu, to na takiej samej zasadzie zróbmy teatr, a przynajmniej kabaret. Zapraszam chętnych do współpracy.
© Małgorzata Todd
24 kwietnia 2020
źródło publikacji:
„Chleba i igrzysk 17/2020 (460)”
24 kwietnia 2020
źródło publikacji:
„Chleba i igrzysk 17/2020 (460)”
Ilustracja
Audio © Małgorzata Todd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz