Porzućcie nadzieję, chciałoby się rzec i tak właśnie stwierdzam. Nie ma PiS jakie znaliśmy, nie ma Kaczyńskiego, który robił porządki i prawdopodobnie nigdy już nie zrobi. Nadzieję można mieć wówczas, gdy człowiek wyciąga wnioski z błędów, tymczasem u Kaczyńskiego mamy najgorszą reminiscencję z możliwych, kiedy to popełniał serię błędów kadrowych, jakby się uparł, że porażka to najlepsza droga do zwycięstwa. Skąd się to bierze, czym jest ta destrukcyjna cecha charakteru Jarosława Kaczyńskiego? Spróbuję, przynajmniej częściowo, odpowiedzieć na te pytania. Przede wszystkim trzeba pamiętać o stażu, ponad trzydzieści lat w polityce robi swoje, a do tej „branży” niekoniecznie ciągnie kwiat inteligencji polskiej. Jestem w stanie zrozumieć, kogoś kto się nie tylko napatrzył, ale musiał niemal dzień w dzień rozstrzygać konflikty i wybijać z głów członków partii „genialne pomysły”. Wszystko to razem składa się na słabość do inteligentów, co należy rozumieć w osobliwy, polityczny sposób. Jeśli napiszę, że na przykład Marcinkiewicz był takim inteligentem, to wielu Czytelników parsknie śmiechem, ale jak dodam, że po drugiej stronie jest Jurgiel, to sens moich słów zaczyna się bezwstydnie obnażać.
Był Marcinkiewicz, był Bielan, był Dorn, był Sikorski i wielu, wielu innych, którzy okazali się „pomyłką prezesa”. Teraz w tym samym schemacie bezkompromisowego uporu, nie zważającego na fakty, Kaczyński promuje Morawieckiego i to takim kosztem, że zarówno koalicja wisi na włosku, jak i przyszłość i spójność PiS-u. Wielu analityków twierdzi, że to Ziobro jest przyczyną wszelkiego zła w koalicji, ale to bzdura, Ziobro jest skonfliktowany z częścią koalicyjnych polityków, natomiast Morawiecki, szczególnie w roli następcy Kaczyńskiego, wzbudza sprzeciw wszędzie, tylko nie na Nowogrodzkiej. Kaczyński takie rzeczy wychwytuje jednym okiem, ale nie wówczas, gdy jest ślepo zapatrzony w kolejnego „politycznego inteligenta”, który ma mu zapewnić status „emerytowanego zbawcy narodu”. Nic nie dociera do Kaczyńskiego, choćby nie wiem jakich bzdur narobił i nagadał Morawiecki, zawsze może mieć oparcie w prezesie partii. W takich warunkach nie ma mowy o racjonalnym działaniu, które zastępuje się działaniem emocjonalnym.
Jest jeszcze jedno wyjaśnienie, związane z pokoleniem PRL-u. Kaczyński to człowiek starej daty, podobnie jak cała reszta polityków z tej półki, nie załapał się na czas komputerów, język angielski i wiele innych „światowych osiągnięć”. Morawiecki w tym świecie porusza się jak ryba w wodzie i to on imponuje Kaczyńskiemu, a nie Kaczyński jemu. Mam takie nieodparte przeczucie, że doniesienia prasowe są rzeczywistością i Jarosław Kaczyński naprawdę wierzy w każde słowa Morawieckiego dotyczące relacji z Unią Europejską, ponieważ jest przekonany, że ten światowiec doskonale się porusza na zagranicznych salonach. Przez całe lata do PiS kierowano pretensje, że nie ma takich polityków i nagle pojawił się Morawiecki w skrojonym na miarę garniturze, z prezentacjami w Power Poincie i rozmowami po angielsku z głowami europejskich państw. Czarnym snem Kaczyńskiego jest to, że Morawieckiego musiałby zastąpić Jurgiel i dlatego wszystko wygląda w taki sposób, w jaki wygląda. Próba nadania PiS światowego sznytu, prowadzi do katastrofy w polityce krajowej i zagranicznej, bo oczywiście inteligent Morawiecki buduje własną karierę, nie suwerenność Polski, z czym na europejskich salonach nie miałby co robić. Jest, jak jest i nie widzę żadnej perspektywy na „dobrą zmianę”.
Ilustracja Autora © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz