Nieszczęściem Rosjan jest niegasnąca żądza imperialnej wielkości. Gotowi są oni na wszystko w celu jej osiągnięcia, nawet zainstalowania na szczytach władzy tak złowieszczej osoby jak „sobowtór” Berii (przynajmniej w ich nadziei).
Z chwilą, gdy poczują „zapach mocarstwowej wielkości” opadają z nich więzy cywilizacyjne i przemieniają się w bestie, którymi zręcznie posługują się manipulujący nimi żydzi. Niewątpliwe załamanie Zachodniego Imperium Zła (USA & wasale) wytworzyło próżnię, którą skwapliwie wykorzystuje dziś II Żydokomuna (ZSRS bis).
„Ojciec narodu” Putin jeździ po kraju konsolidując społeczeństwo. W czasie niedawnego spotkania z młodzieżą, na pytanie jak walczyć z „fałszowaniem historii” z miną świętego odparł bez zająknięcia: „mówić prawdę”.
„Prawda” owa pokrywa się już w pełni z tą reprezentowaną przez żydów.
Na ostatnich uroczystościach w Jerozolimie, Putin rozpłakał się ze szczęścia w ramionach największego współczesnego zbrodniarza Bibi Netanjahu, dziękując mu za ustanowienie pomnika ofiar blokady Leningradu.
Samym Rosjanom, oficjalna propaganda wmawia, że setki tysięcy pomarłych z głodu i chorób jego mieszkańców, to nie bezsensowne ofiary dwu zbrodniczych szaleńców Stalina i Hitlera, ale bohaterscy obrońcy sowieckiego imperium.
W czasie wojny dwa sowieckie miasta zostały straszliwie wyniszczone, a ich mieszkańcy wybici: Leningrad i Stalingrad. Nie było w tym żadnej strategicznej konieczności, a jedynie ich nazwy pochodzące od dwu największych zbrodniarzy komunistycznych. Hitler za wszelką cenę chciał je zdobyć, a Stalin obronić. Wbrew radom niemieckiej generalicji sugerującej przerzucenie wojsk ze wspomnianych miast na kierunek moskiewski, Hitler odrzucił ten pomysł. Gdy wojska niemieckie stały pod Moskwą, w panice ewakuowały się instytucje państwowe i zakłady przemysłowe, ale nikt nie martwił się o ludność cywilną, o to że ją Niemcy wymordują. W przeciwieństwie do miast Stalina i Lenina, gdzie według propagandy sowieckiej ludność ich spotkałaby niewątpliwa zagłada.
Taką propagandę wciska się Rosjanom dziś, tak jak w czerwonej przeszłości. W większości nie zdają oni sobie sprawy, że największymi ich wrogami są obecni i ówcześni przywódcy imperium.
I tak to cyrk putinowskiej tragikomedii toczy się dalej!
Ilustracja © Digitale Scriptor (DeS) ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz