Sztab „pięknego Mariana” wygrzebał pamiętny filmik, na którym Kwaśniewski kazał parodiować swojemu pachołkowi Jana Pawła II. Film był autentyczny i rzeczywiście bulwersujący, jednak efekt dokładnie odwrotny do zmierzonego. Wyborcy odebrali to jako brudny atak na Kwaśniewskiego i praktycznie od tej chwili towarzysz „Alek” mógł się położyć i do końca kampanii leżeć, bo wynik wyborów był przesądzony. Mało tego Krzaklewski, który miał być nowym prezydentem, uzyskał kompromitujący wynik 15,5% i przegrał nie tylko z Kwaśniewskim, ale z Olechowskim. Nie ma, nie było i w moim przekonaniu nie będzie skutecznej kampanii opartej na agresji i opluwaniu przeciwnika. Takie rzeczy mogą i zwykle robią bojówki partyjne, ale w żadnym wypadku nie powinien się tym zajmować sam kandydat i twarze sztabu. Jeśli sobie to uświadomimy, wówczas o wynik wyborczy Andrzeja Dudy mogą się martwic wyłącznie przeciwnicy.
Seria agresywnych zachowań zwolenników i mediów wspierających Kidawę-Błońską, które to zachowania była autoryzowane i przez samą kandydatkę i jej sztab, jest prawdziwym kapitałem Andrzeja Dudy. Krzaklewski pokazał prawdę o Kwaśniewskim, ale prawda wyborców nie interesowała, wyborcy poszli za emocjami i zobaczyli „opluwanego” Olka, którego bezwzględnie atakuje Krzaklewski. Kidawa-Błońska i jej otoczenie w żywe oczy łże albo stawia sprawy na głowie, jak w przypadku szefowej sztabu Andrzeja Dudu, którą wyśmiano i sponiewierano za to, że broniła siebie i swojego syna przed napastnikiem. Przez jeden dzień da się zrobić szopkę i upokorzyć Jolantę Turczynowicz-Kieryłło, co na początku dodaje humoru i zagrzewa do boju, ale wszystko mija przy pierwszym badaniu sondażowym, naturalnie mówię o wewnętrznych badaniach, nie o wygłupach na zamówienie. Takie rzeczy odkładają się w świadomości społecznej, jakkolwiek nie cierpię tego terminu, to lepszego nie znajduję.
Ludzie nie kupią bredni, że napadnięta kobieta nie ma prawa ugryźć napastnika, a ponieważ ugryzła, to jest „wściekłym psem”. Ludzie nie kupią protestów „mieszkańców”: Pucka, Łowicza, Koluszek, Konina, Wrześni, gdy widzą te same gęby wynajętych bandziorów z KOD. Ludzie wszystko to razem kojarzą z agresją, z brudnymi atakami i takie rzeczy przy urnie zawsze się mszczą. Im więcej brutalności i to na tak dennym poziomie, gdzie zaatakowana kobieta przedstawiana jest jako zło wcielone, tym większa liczba głosów dla Andrzeja Dudy. Sztab Kidawy-Błońskiej wpadł na desperacki pomysł, aby w I turze zebrać cały najbardziej zatwardziały elektorat antypisowski, co pokazuje, że grają o życie. Jeśli Kidawa-Błońska nie przejmie tego elektoratu, to uzyska wynik poniżej 25% i z tej pozycji w II turze się nie podniesie. Z jednej strony Kidawa-Błońska nie ma wyjścia, z drugiej koszty operacji są nie do odrobienia. Nie da się w dwa tygodnie, pomiędzy turami wyborów, zbudować z kandydatki PO aniołka, zresztą z niej nic się nie da zbudować.
Dlatego niezamierzonym skutkiem zradykalizowanego przekazu może być bezwzględne zwycięstwo Andrzeja Dudy już w pierwszej turze. Prawdopodobieństwo takiego rozstrzygnięcie jest tym większe, że Andrzej Duda konsekwentnie realizuje swoje założenia kampanijne. Jeździ po Polsce, mówi „dzień dobry” setkom tysięcy Polaków, ściska im dłonie, robi sobie zdjęcia, bierze dzieci na ręce, przytula staruszki. Obraz tak kontrastujący ze sztucznością Kidawy-Błońskiej i agresją jej polityczno-medialnego zaplecza, że niczego więcej nie trzeba dodawać. Człowiekowi nerwy puszczają i mdło się robi na widok prowokatorów, medialnych oszczerców i zwykłych bandziorów udających niezadowolonych obywateli, ale przy spokojnym spojrzeniu wszystko razem wzięte jest błogosławieństwem dla Andrzeja Dudy.
Ilustracja © brak informacji / za: www.joemonster.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz