Bo też i w istocie Unia, przynajmniej od czasów Traktatu z Maastricht z 1991 r., zmierza wyraźnie w stronę super państwa europejskiego pochłaniając coraz więcej uprawnień dotąd suwerennych państw, które ją na początku tworzyły. I tak rok po roku zamiast „Europy Ojczyzn” zaczęła powstawać „Ojczyzna Europa” narzucająca państwom-członkom coraz więcej rozwiązań i sprowadzających je systematycznie do roli landów raczej, niż niepodległych bytów międzynarodowych.
Anglicy, którzy są przede wszystkim narodem świadomym swojej tradycji i siły ekonomicznej, zrozumieli ten proces najwcześniej. Powstał ruch polityczny stawiający sobie jeden cel – opuszczenie tego superpaństwa, które wchłaniało Brytanię. I po kilku latach dokonali tego - właśnie wychodzą z Unii.
Dla mnie ciekawe są komentarze polskich mediów – wszystkie w istocie nieżyczliwe wobec brexitu. Polscy dziennikarze i komentatorzy polityczni - ci słynni „znawcy od nawozów i od świata” – nawet się nie zająkną o powodach Brexitu, a jedynie straszą polskich odbiorców wizją niepewnej przyszłości jaka czeka Wielką Brytanię. Jest to oczywista bzdura - zanim powstała Unia Europejska funkcjonowały państwa, ludzie jeździli, handlowali, pracowali za granicą i po rozpadzie Unii też będą to robili. Dlaczego jednak polscy dziennikarze tak stronniczo przedstawiają to co się dzieje w Wielkiej Brytanii?
Myślę, że główną przyczyną jest rozpowszechniony wśród polskiego dziennikarstwa niesamowity konformizm, czyli tchórzostwo przed pisaniem niewygodnych czy trudnych prawd. I w konsekwencji schlebianie tłumom odbiorców. A tłum odbiorców w Polsce jest wyraźnie pro-unijny. Polacy są jednym z najbardziej pro-unijnym narodem w Europie.
Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze wypływa to z naszych narodowych kompleksów i poczucia niższości wobec zachodu. Już nasza szlachta przed rozbiorami ślepo naśladowała ówczesny zachód chłonąc i imitując wzory francuskie w zachowaniu czy modzie.
W XX wieku, w czasie komuny odgrodzeni od zachodu żelazną kurtyną, skazani na egzystencję w gigantycznym więzieniu jakim był „blok sowiecki” patrzyliśmy na zachód z uwielbieniem, widząc z oddali tylko jego dobre cechy, nie dostrzegając mankamentów. Wszystko co płynęło stamtąd było wręcz otaczane kultem, natomiast siermiężna rzeczywistość PRL wywoływała pogardę. I tak przez pół wieku sami wpędziliśmy się w kompleks niższości nie widząc naszych wartości i zalet. Stąd - jak tylko zaproszono nas do Unii - tośmy ślepo poszli wierząc naiwnie, że Unia zrobi za nas wszystko: wybuduje drogi, fabryki, da robotę i jeszcze pogłaska każdego po główce na dobranoc. Z tych złudzeń mozolnie się leczymy – nikt na świecie nikomu nie daje nic za darmo. Anglicy to wiedzą, my jeszcze nie. Na razie więc Polacy jeszcze wierzą w to, że Unia to same zyski i żaden brexit u nas by nie przeszedł. Stąd np. politycy opozycyjni straszą wyborców PiS-em insynuując, że Kaczyński chce nas wyprowadzić z Unii, nie pamiętając, że nie kto inny jak Lech Kaczyński jako prezydent, podpisał traktat lizboński będący kolejnym ograniczeniem suwerenności państw takich jak nasze.
Dziennikarze polscy zatem krytycznie o Unii nie napiszą ani słowa, bo boją się, że odbiorcy takiej krytyki – polskie społeczeństwo – odrzuciliby i krytykę i autora. W ten sposób – na skutek konformizmu polskich komentatorów – widz i słuchacz – dodatkowo zostaje pozbawiony nawet śladu rzetelnej oceny Unii i tego co ona nam daje.
I tego co nam zabiera.
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz