Więcej odwagi, konsekwencji i cierpliwości, a wkrótce tym szkodnikom zabraknie tlenu, także tego pompowanego z zagranicy. Z powiedzenia „ulica i zagranica” właściwie pozostała im już tylko zagranica, gdyż mimo wielu rozpaczliwych prób nie są w stanie wykreować jakiegoś kolejnego pajaca z kucykiem, który w ich mniemaniu pociągnie za sobą tłumy.
Art. 179. Konstytucji RP: Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony.
Dodajmy do tego, że ta sama konstytucja mówi, że w Polsce ustrój sądów regulują ustawy.
Ale co tam konstytucja, skoro wyjątkowo prostacka i bezczelna baba, czyli żałosna pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf postanowiła postawić się ponad konstytucją i jako samozwańczy nadprezydent rozstrzygnąć wraz ze swoimi kolesiami z Sądu Najwyższego, jaki jest status sędziów wyłonionych przez KRS w obecnym składzie. Mało tego – weszła w buty Trybunału Konstytucyjnego i zaczęła rozstrzygać spór kompetencyjny pomiędzy organami władzy, czyli sejmem i Sądem Najwyższym. Jednym słowem Gersdorf rozzuchwalona, a mówiąc dosadniej: rozpaskudzona poparciem totalnej opozycji oraz splendorami, jakie spadły na nią w Niemczech w nagrodę za donosy na Polskę, postanowiła ryć jeszcze głębiej pod naszym państwem, demonstrując, że tak naprawdę ona jest ważniejsza niż ustawa zasadnicza, prezydent, parlament i TK razem wzięci. Podważanie wbrew konstytucji i prerogatywom prezydenta prawa do orzekania jednych sędziów przez innych sędziów to działalność, za którą powinno trafiać się do więzienia, ponieważ konsekwencją takiego działania może być unieważnienie setek, a może tysięcy wyroków godzące w podstawowe prawa polskich obywateli. Naprawdę, jeżeli Gersdorf ma wśród przedstawicieli kasty szczerych, prawdziwych i oddanych przyjaciół, to ci dla jej, a także i swojego dobra już dawno powinni przyodziać ją w kaftan bezpieczeństwa za dalsze degradowanie Sądu Najwyższego, którego autorytet i tak ma już niewyczuwalny puls.
To, co w Polsce dzieje się od 2015 r., to takie dwa w jednym. Po pierwsze jesteśmy świadkami prób całkowitej anarchizacji państwa, a po drugie mamy do czynienia z dążeniami do wywołania wewnętrznej rebelii. Tymczasem w należącej do UE Hiszpanii za taką próbę uznano przeprowadzone w Katalonii referendum niepodległościowe, za co organizatorzy powędrowali za kratki, zaś ówczesna rzeczniczka Komisji Europejskiej Mina Andreeva stwierdziła, że:
– To jest i pozostanie wewnętrzną sprawą Hiszpanii, która musi być traktowana zgodnie z jej konstytucyjnym porządkiem. Komisja Europejska szanuje konstytucyjny porządek w Hiszpanii, w tym decyzje podejmowane przez hiszpański system sądowniczy.
W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się również, że TSUE uznał, iż skazany na 13 lat więzienia lider katalońskiej secesjonistycznej partii, Oriol Junqueras, powinien wyjść na wolność, ponieważ chroni go jako eurodeputowanego immunitet. Co na to Sąd Najwyższy Hiszpanii? Otóż zdaniem hiszpańskiego SN skazany pozostanie w więzieniu „za łamanie ustawy zasadniczej i próbę rozbicia państwa”. Koniec, kropka, pomimo orzeczenia TSUE.
Tymczasem w Polsce za łamanie ustawy zasadniczej i próby obalenia legalnej demokratycznej władzy jeździ się za Odrę po nagrody, a Bruksela z wyjątkowym zrozumieniem odnosi się do aktów wymierzonych w wolę polskiego narodu wyrażoną w wyborach. Dodajmy, że o takim poparciu i silnym mandacie, jaki PiS zdobył w kolejnych wyborach parlamentarnych, partie rządzące w krajach starej unii mogą tylko pomarzyć. Jednak w tym wszystkim jest coś, co budzi coraz większe zdziwienie i wymaga nie tyle postawienia ciekawych pytań, ile pokuszenia się o udzielenie na nie odpowiedzi.
Jak wiadomo, w normalnej demokracji, czyli takiej bez przymiotników „socjalistyczna” czy „liberalna”, jedynym sposobem na zdobycie bądź odzyskanie władzy jest uzyskanie lepszego wyborczego wyniku niż konkurencja. Mówiąc prościej, trzeba jakoś uwieść wyborczą większość swoją wizją polityczną i pomysłami na rządzenie. Tymczasem w Polsce zbuntowani sędziowie i wspierająca ich totalna opozycja działają ewidentnie w taki sposób, jakby chcieli zniechęcić do siebie coraz liczniejsze rzesze wyborców. Kiedy słucham Małgorzaty Gersdorf albo patrzę na wchodzącego do sejmu wśród gąszczu mikrofonów i kamer zadowolonego z siebie, zbuntowanego sędziego Juszczyszyna, zastanawiam, się czy za tymi ich głupkowatymi uśmieszkami i butnymi spojrzeniami rzeczywiście kryje się tak bezdenna głupota oraz brak świadomości, że swoim postępowaniem tak naprawdę tracą kolejnych zwolenników i wzmacniają tych, z którymi prowadzą polityczną wojnę? Jak można odmieniać przez wszystkie przypadki słowo „demokracja” i jednocześnie robić wszystko, żeby w kolejnych wyborach odnieść jeszcze dotkliwszą klęskę? Czy przedstawiciele sędziowskiej kasty i podżegający ich do antypaństwowych działań opozycyjni politycy nie widzą, że w ten sposób przysparzają rządzącym zwolenników, a utracone koryto znika coraz dalej za horyzontem? Przecież Polacy coraz wyraźniej i jaskrawiej widzą, że ta mieniąca się elitą zwykła hołota nie stara się oraz zupełnie nie zabiega o ich poparcie i szacunek, bo za nic ma poparcie własnego społeczeństwa. Oni wyżej cenią protekcję ośrodków zagranicznych, do których meldują się karnie i bezwstydnie na służbę. Wychodzi na to, że wrzeszcząc o obronie demokracji chcą przejąć władzę bez poparcia większości społeczeństwa, czyli przecząc zasadom demokracji.
Neokolonialny sposób myślenia i postępowania państw rozdających karty w Brukseli natrafił w Polsce na polityków i sporą grupę sędziów, którzy nie mają nic przeciwko temu, aby traktować Polaków jako przedstawicieli narodu podbitego i ujarzmionego. To, że bardziej zabiegają o protekcję obcych niż przedstawicieli własnego narodu oznacza, że wierzą, iż ci protektorzy umożliwią im rządzenie Polską wbrew wyrokom demokracji. Demokracja liberalna tak jak socjalistyczna okazuje się nie mieć nic wspólnego z tą prawdziwą, bezprzymiotnikową. Wspieranie przez Brukselę i Berlin zbuntowanych polskich sędziów może być dowodem na prowadzenie jakiegoś wielkiego eksperymentu z zakresu inżynierii społecznej, którym lewactwo i demoliberałowie chcą sprawdzić, czy da się w przyszłości swoje dotychczasowe pozycje zabezpieczyć przed wolą ludów i wbrew demokratycznym werdyktom narodów. Czy w tym kolejnym wielkim politycznym oszustwie główną rolę mają odegrać sądy, czyli trzecia władza?
I właśnie Polska nadaje się idealnie na miejsce takiego eksperymentu, bo choć rządzi u nas Zjednoczona Prawica przy dużym wsparciu społecznym, to jednak niezdekomunizowane i niezreformowane, a przez to na tle Zachodniej Europy najbardziej zdegenerowane polskie sądownictwo jawi się jako największe skupisko laboratoryjnych czerwonych szczurów z fioletowymi żabocikami, gotowych na takie antydemokratyczne eksperymenty. Gotowych na nie także z powodu wyzbycia się jakiegokolwiek poczucia własnej godności i honoru. Oto pierwszy przykład z brzegu.
Na łamach „Deutsche Welle” wpływowa niemiecka prawniczka, Julia Vergin z Państwowego Uniwersytetu w Bonn poproszona o wyjaśnienie, dlaczego reforma polskiego sądownictwa nieodbiegająca (a nawet o wiele łagodniejsza od rozwiązań niemieckich) jest zła, z rozbrajającą szczerością odpowiedziała:
– System obowiązujący w Niemczech obowiązuje dłużej i dlatego wypracował sobie taki mechanizm kontroli i równowagi, który pozwala sędziom zachować niezależność w ich pracy. Ponadto w Niemczech jest coś takiego, co można nazwać kulturą niezależności.
Pamiętajmy, że to nie jest zdanie odosobnione, ale wręcz dominujące w wśród lewactwa w Berlinie i Brukseli. Oto kolejny znak szczególny liberalnej demokracji, czyli notoryczne stosowanie podwójnych standardów w myśl powiedzenia:
– Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie.
Co zatem mówią nam i światu tak naprawdę sędziowscy i polityczni kapusie z Polski udający się z donosami na berlińskie i brukselskie salony? Oni takim postępowaniem przyznają i potwierdzają, iż Polacy rzeczywiście stoją niżej kulturowo od ich zachodnich sąsiadów. Gersdorf w tej swojej głupocie i zacietrzewieniu nie ogarnia swoją tępą mózgownicą, że Niemcy wręczając jej, pierwszej prezes SN, kolejne nagrody tak naprawdę klepią ja po tyłku i karczychu tylko za to, że swoim donosicielstwem i gotowością do służenia obcym potwierdza tę polską niższość i prosi o nadzór nad Polską ze strony przedstawicieli „ras kulturowo wyższych”, a najlepiej tej aryjskiej typu białego nordyckiego. Ona i jej podobni nie mają nic przeciwko temu, aby potomkowie zbrodniarzy i ludobójców uczyli nas dzisiaj wolności, tolerancji, kultury oraz demokracji, chociaż każdy, kto zna historię wie, że to właśnie Rzeczpospolita Obojga Narodów na przestrzeni wieków słynęła na całym świecie z tych cnót i wartości.
Paradoksalnie ta jawnie zdradziecka i antypolska postawa zbuntowanych politycznych i sędziowskich pseudoelit działa na korzyść nie tylko obecnej władzy, ale także w dłuższej perspektywie służy umocnieniu naszej suwerenności i przyszłej pozycji Polski w świecie. Jest tylko jeden warunek. Tym razem nie wolno okazać słabości. Nie można cofnąć się ani o pół kroku. Trzeba konsekwentnie doprowadzić reformę sądownictwa do końca, nie bacząc na pomruki Berlina, Brukseli czy na kolejne donosicielskie zagraniczne eskapady miejscowych politycznych szmat, jak nazwał to szemrane towarzystwo Piotr Bachurski w swoim tekście z ubiegłego tygodnia.
Mimo wszystko cieszmy się, bo totalna opozycja i sędziowska kasta wkroczyły pięć lat temu na bardzo grząski grunt i w tej chwili tkwią już w tym bagnie po szyję. Więcej odwagi, konsekwencji i cierpliwości, a wkrótce tym szkodnikom zabraknie tlenu, także tego pompowanego z zagranicy. Z powiedzenia „ulica i zagranica” właściwie pozostała im już tylko zagranica, gdyż mimo wielu rozpaczliwych prób nie są w stanie wykreować jakiegoś kolejnego pajaca z kucykiem, który w ich mniemaniu pociągnie za sobą tłumy. Świadczy o tym choćby żałosna frekwencja pod sejmem podczas ostatniej próby demonstracji przeciwko reformie sądownictwa, gdzie oprócz sędziego Tuleyi, byłego prezesa TK, towarzysza Rzeplińskiego oraz Sorosowego lokaja Aleksandra Smolara z Fundacji Batorego pętała się jakaś żałosna garstka ostatnich cherlawych antypolskich desperatów. Oni mnożą sobie już tylko przeciwników i wrogów wśród Polaków. A o tym, że władza już się nie cofnie, świadczą choćby te optymistyczne słowa prezydenta i prezesa PiS.
Prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami Zwolenia:
– Próbują nam dzisiaj prawo do posiadania uczciwego wymiaru sprawiedliwości i możliwości do jego naprawy na wszystkie sposoby odebrać. Nie pozwólmy na to, aby inni decydowali za nas. My, Polacy, mamy prawo, aby decydować o samych sobie i naszych prawach. Nie po to walczyliśmy o demokrację. My, Polacy, mamy prawo mówić o swoich prawach, po to walczyliśmy o demokrację. Jestem prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej i powiem tak: nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce.
Jarosław Kaczyński w Starachowicach:
– Idziemy po tej drodze, drodze nowej, tak bardzo Polsce potrzebnej, wśród wielu trudności. Mogę państwa zapewnić, że mimo nacisków i tu wewnątrz naszego kraju, i na zewnątrz, z tej drogi nie zejdziemy. Rzeczypospolita potrzebuje, jak to już bywało w historii, naprawy. Ta naprawa będzie dokonana.
© Mirosław Kokoszkiewicz
11 marca 2020
źródło publikacji: „Kończy im się tlen. Totalna opozycja i sędziowska kasta wkroczyły pięć lat temu na bardzo grząski grunt”
www.WarszawskaGazeta.pl
11 marca 2020
źródło publikacji: „Kończy im się tlen. Totalna opozycja i sędziowska kasta wkroczyły pięć lat temu na bardzo grząski grunt”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © brak informacji / za: www.warszawskagazeta.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz