Dlaczego nas tak zwalczają?
Dlaczego tak bardzo chcą wykorzenić chrześcijaństwo, a katolicyzm w szczególności?
Wojna trwa od wielu dziesiątek lat i właśnie przybiera na sile. Co pięć minut ginie w świecie chrześcijanin tylko za to, że wyznaje wiarę w Jezusa Chrystusa. Jaki jest powód faktu, że ci sami ideolodzy i przywódcy „nowego świata”, którzy gotowi są (deklaratywnie) ostatnią koszulę oddać muzułmaninowi czy wyznawcy judaizmu, tak nienawidzą wyznawców Jezusa Chrystusa?
Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest oczywiście prosta i nie da się sprowadzić do jednej teorii. Generalnie jednak podstawowa dla niej jest obserwacja, że w istocie nie chodzi nawet o zwalczanie religii, ale o niszczenie podstaw wolności człowieka!
Teza śmiała – powiecie – niestety oparta jest na wizji człowieka, która dziś jest dominująca.
Dziś przecież najbardziej promowane są te nurty, które ponad wolność stawiają tzw „poczucie bezpieczeństwa”. Oczywiście od takiego „poczucia bezpieczeństwa” do wojny ideologicznej i masowych zbrodni w imię walki o wartości humanistyczne, jest tylko jeden – niewielki – krok.
Źródło wolności
Człowiek jest tak skonstruowany, że bez odniesienia od niewzruszalnej etyki i zakorzenienia poczucia swojego istnienia w wartościach duchowych właściwie jest zdolny do ….wszystkiego, a więc także do stoczenia się na dno utraty godności i upodlenia.
Chrześcijaństwo jest jedyną religią, jedynym spójnym systemem rozumienia świata, który swoim wyznawcom stawia wymóg bycia wolnymi. Bez prawdziwej wolności bycia nie można być chrześcijaninem. Tak więc w chrześcijaństwie bycie wolnym nie jest pojmowane jako przywilej, ale jako bezwzględny wymóg moralny i duchowy.
O ileż prościej dzisiejszym totalitarystom – spod znaku neomarksizmu, gender i politycznej poprawności – zaakceptować paradygmat, w którym żyją muzułmanie. Tam Bóg jest niepoznawalny i niewyobrażalny, a więc wierny może, w praktyce, być jedynie niewolnikiem jego nakazów, które obejmują każdą dziedzinę życia. Ten watek myślenia wyznawców islamu jest zresztą zaczerpnięty z przekonań wielu szkół rabinicznych. Tylko absolutne, prawne uregulowanie każdej sfery zachowań i życia człowieka może ustrzec go od popadnięcia w herezję i zło samo w sobie.
Tymczasem wyznawcy Jezusa Chrystusa mają za zadanie, w poczuciu absolutnej wolności swojej woli, odmierzać własne zachowania nie drobiazgowymi i idącymi z setki nakazami i zakazami, ale własnym sumieniem i poczuciem miłości (świadomej wolicjonalnej decyzji) wobec Stwórcy. Właśnie z wolności przyjęcia Boga, którego poznaliśmy w objawieniu Jezusa Chrystusa, tkwi istota wolności osoby ludzkiej.
Oczywiście teologicznie jest to jeszcze bardziej dosadne i precyzyjne, ale na użytek tego tekstu wystarczy wykazanie chrześcijańskiego sposobu widzenia świata i jego odniesienia do Pana Boga.
Wolność jako „zbrodnia”
Dziś, gdy bardzo ograniczona liczebnie grupa ludzi usiłuje narzucić innym swój sposób widzenia świata i na tym oprzeć mechanizm wyzysku milionów przez nielicznych, istnienie ludzi wolnych opierających swoje przekonania na odwiecznych prawach jest niekorzystne, by nie powiedzieć wrogie. Prawdziwa wolność jest więc zwalczana poprzez przeciwstawianie jej tzw „wymogów bezpieczeństwa współistnienia”. Dzisiejsi ideolodzy, nie tylko spod znaku Szkoły Frankfurciej, twierdzą, że istnieje wręcz konieczność rezygnowania z części swoich uprawnień i swojej wolności na rzecz zapobiegania światowemu terroryzmowi, zorganizowanej przestępczości, czy też „odradzającemu się faszyzmowi”. Dowodów na to wszystko jak na lekarstwo, lecz umiejętnie wzmagana – za pomocą światowych mediów – psychoza sprawia, że służby specjalne, politycy i rozmaitego rodzaju policje uzyskują coraz więcej uprawnień kosztem naszych osobistych swobód i wolności.
Można zatem zapytać, a któż to jest wrogiem wolności…?
Są nim globalne koncerny, które z wyciągania pieniędzy z naszych kieszeni, za pomocą znakomicie budowanych kampanii oszustw – zwyczajowo zwanych kampaniami marketingowymi – uczyniły sobie sposób na sprzedawanie nam zupełnie niepotrzebnych towarów i usług. Wrogiem wolności jest także system bankowy, który za pomocą wyszukanych metod i korupcji na najwyższych piętrach władzy, buduje sobie starannie zaplanowaną sieć, w którą wpada każdy z nas i każdy z nas staje się niewolnikiem rozmaitych zobowiązań, kreowanych przez wielkie banki . Wrogami wolności są oczywiście wszelkiej maści ideolodzy, którzy w istocie albo wprost odwołują się do platońskiej jaskini, albo też twórczo korzystają z rozmaitych wariantów mitu o Premeteuszu. Chcą – za pomocą coraz bardziej totalitarnych pomysłów – skłonić ludzi do tego aby byli szczęśliwi, a jeśli spróbowaliby iść do szczęścia własnymi drogami, to należy ich przymusowo resocjalizować, jako elementy reakcyjne i antyszczęściowe z natury. Zwykle jednak tacy ideolodzy i partie pozostają na garnuszku tych, którym jedynie powszechne niewolnictwo przynosi krociowe owoce. Zdaniem wielu obserwatorów, w tym Józefa Białka, autora znakomitej pracy „Czas Niewolników”, która niebawem ukarze się nakładem wydawnictwa Wektory, właściwie światowymi finansami zarządzają cztery globalne korporacje: Black Rock, Vanguard, Fidelity i State Street. Oczywiście można stwierdzić, że taka wizja jest jakąś obłąkańczą wizją dziejów świata, jednak gdy zaczniemy weryfikować sposób myślenia autora tej książki, jego wiedzę i żmudną pracę dokumentacyjną, jaka wykonał, dojdziemy do wniosku, że tak postawiona teza wyjaśnia wiele ze zdarzeń, którym sami też podlegaliśmy.
Kiedyś, w Krakowie, zainicjowałem spontaniczne seminarium, którego tematem były rozważania na temat tego: kto jest wrogiem wolności?
Zespół przyjaciół: chemik, profesor filozofii, znany malarz, matematyk i obieżyświat, wraz ze mną, przez kilka tygodni, całkiem serio, rozważał to zagadnienie. Po kolei sprawdzaliśmy kolejne hipotezy. Wynik może nie był imponujący, pomimo faktu, że zaprzęgliśmy do rozważań także naszych studentów. Zgodnie orzekliśmy, że wrogiem wolności jest kumulacja przeważających możliwości kapitałowych i politycznych w rękach nielicznej grupy ludzi, którzy na dodatek starają się być w cieniu i za wszelką cenę nie ujawniają powszechnie swoich możliwości. Orzekliśmy, że żyjemy właśnie w epoce postkapitałowej i władza nie leży już w samym pieniądzu, ale skupia się w rękach tych, którzy mają decydujący wpływ na jego dystrybucję. To grono wymyka się wszelkim ograniczeniom. Nie podlega prawom państw, na terenie których zamieszkują, nie jest także obligowane żadnym – powszechnie przyjętym – systemem etycznym.
Wynik seminarium nie był imponujący, ale symptomatyczny jest fakt, że gdybyśmy chcieli przeprowadzić je oficjalnie, to prawdopodobnie żadna uczelnia nie zaakceptowałaby ani jego wyniku ani też nawet tak postawionego zagadnienia. Uczelnie niestety – poprzez regulacje grantowe i pieniądze płynące z budżetów centralnych – także stały się częścią systemu, w którym uczestniczą najbardziej znaczące media, świat polityki oraz wielu znanych celebrytów i artystów.
Czy to globalny spisek?
Tezy przedstawione w poprzednim akapicie na pierwszy rzut oka noszą znamiona niezdrowej teorii spiskowej. Być może zresztą tak jest. Nikt jednak nie podważył sensowności poszukiwania zmów i spisków. Przeciwnie taka działalność często przynosi nader interesujące poznawczo rezultaty. Jeżeli w poszukiwaniu ukrytych mechanizmów decyzyjnych nie popełnia się błędu pars pro toto (część zamiast całości) i nie ekstrapoluje ustaleń z wąskiej dziedziny na terytorium wyjaśnień globalnych, to można dopracować się ciekawych rezultatów. Oczywiście taki styl myślenia jest żarliwie zwalczany przez wszelkie oficjalne „kręgi intelektualne”. Nie ma jednak osób bardziej stronniczych i służących globalnej mamonie, jak „oficjalne kręgi dyplomowanych intelektualistów”.
Oczywiście stawianie tezy, że światem rządzą masoni, Żydzi, spirytyści i tym podobne głupstwa nie nosi w sobie żadnych korzyści poznawczych i nie wyjaśnia niczego spośród sterujących naszą rzeczywistością dziś mechanizmów. Jednak obserwacja mówiąca o strukturze globalnej własności dóbr i środków, to jedynie zauważanie faktów, za które innym sowicie płaci się aby ich nie zauważali. Takie rozważanie służy wolności, choćby było obarczone nawet sporym błędem wynikającym z niedostępności źródeł.
Kim są ludzie usiłujący władać naszą wolnością?
To pytanie, które może zrodzić najbardziej kosztowne odpowiedzi. Dotychczas należało ich poszukiwać tam gdzie decydują się losy największych transakcji i interesów, a więc opodal wielkiego wizerunku byka, na nowojorskiej Wall Street, oraz w londyńskim City. Teraz jednak świat się dynamicznie zmienia i ciężar kapitału przesuwa się w kierunku Azji. Czy również tam decydują te same pieniądze, ludzie, rodziny i powiązania?
W świecie zaostrza się konflikt pomiędzy kapitałem inwestycyjnym – wypracowywanym ciężką pracą, przez całe pokolenia – a kapitałem spekulacyjnym, zajmującym się rabunkiem w białych rękawiczkach, za pomocą wyrafinowanych metod spekulacyjnych, które powodują gigantyczne przepływy kapitału. Na ten – rosnący wciąż – konflikt, w którym na razie zwycięstwo odnoszą agresywni spekulanci, nakłada się teraz postępująca wojna pomiędzy Stanami Zjednoczonymi (gwarantem interesów rodzin, które zgromadziły największą ilość środków), oraz kapitałem chińskim zbudowanym w rezultacie największego globalnego eksperymentu naszych czasów: kapitalizmu z kierowniczą rolą totalitarnej partii, która – jeszcze do niedawna – wyznawała ideologię skrajnie wrogą wszelkim kapitalistycznym mechanizmom.
Wszystkie te zjawiska świadczą jedynie o tym, że – dzięki rewolucji cyfrowej, która spowodowała powstanie wirtualnego świata mającego wpływ na nasze realne losy – świat całkowicie się zmienił i będzie się zmieniał w coraz szybszym tempie. Tymi, którzy dotychczas mają w rękach „pakiet kontrolny” są ludzie całkowicie wyobcowani z wszelkich religijnych systemów, dążący do opanowania pozostałej ludności i ujęcia jej w karby powszechnie obowiązującego mechanizmu, który będzie przynosił im dalsze, niepohamowane zyski i profity. Na pytanie: kiedy globalny lewiatan zostanie zaspokojony? Odpowiedź brzmi: nigdy. Taka jest bowiem jego nienasycona natura. W tej grze nie chodzi już o dominację, chodzi o absolutne posiadanie i sterowanie światem. Możemy sobie objawić najbardziej niepoprawną z możliwych prawd: światem rządzi gromada niekontrolowanie bogatych ludzi, którzy nie posiadają żadnych ograniczeń i działają w myśl zasady: co jest dobre dla nas powinno być aplikowane światu, media i wszelkie inne ośrodki rozchodzenia się opinii muszą służyć jedynie wzmacnianiu naszej skuteczności, aż uda się ludzi opanować w stopniu absolutnym. Czy zatem ci ludzie przypisują sobie przymioty boskie?
Niestety wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest. Brak mocnych przekonań etycznych rodzi zupełnie nowa etykę, której cechą jest skrajny relatywizm.
***
Czytacie państwo to wszystko i zastanawiacie się czy stałem się już miłośnikiem „wyjaśniaczy świata” w stylu znanego Alexa Jonesa i jego „Prison Planet”, czy zachorowałem na „spiskomanię”, która postuluje, aby wszelkie wysiłki intelektualne zastąpić rozwijaniem absurdalnych – często – teorii mówiących o globalnym rządzie i sterowanym procesie depopulacji. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie: będąc przeciwnikiem holistycznych teorii nasyconych pierwiastkiem nieracjonalności i wręcz legendowości, staram się analizować dane, które są nam wszystkim dostępne. A z nich wynika, ze właśnie toczy się decydująca bitwa o nasza osobistą wolność. W tej bitwie trzeba uświadomić sobie o co chodzi i jakie są pola tej konfrontacji.
Czytelniku! Jeśli uważasz, że to co robi autor jest słuszne, możesz dobrowolnie wesprzeć prawdziwie niezależne dzienikarstwo przy pomocy PayPal wysyłając dowolną sumę na adres witold@gadowskiwitold.pl lub tradycyjnym przelewem bankowym na konto:
Witold Gadowski
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289
Ilustracja © Digitale Scriptor (DeS) ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz