Dlatego obie grupy chcą odsunąć wybory i doprowadzić do jak największej destabilizacji kraju i chaosu, liczą na głosy rozczarowanych kryzysem i sposobem zarządzania nim. Gowin nie chce zostać wykorzystany przez Budkę i użyźnić gleby pod Platformą. Liczy na nowe rozdanie i stanie się siłą samodzielną, która wykorzysta rozpadającą się Platformę do budowy własnej pozycji. Dlatego jałmużna w postaci miejsc na listach Platformy to kpina, a więcej Budka przed rozpadem swej partii zaoferować nie może. Program Gowina wychodzenia gospodarki z zamrażarki ma mu pomóc w wybiciu się na niezależność i dać pretekst do zebrania resztek po Platformie. Przesunięcie wyborów, któremu służy ogólnonarodowa histeria, miałoby przynieść Gowinowi obraz człowieka kompromisu i rozsądku. Dla PiS-u jak najszybsze wybory mają ustabilizować władzę przed kryzysem gospodarczym, co wcale nie znaczy, że tak się stanie. Obecnie nikt przecież nie zna głębokości zapaści, zależnej też od rynku międzynarodowego. Szybkie i zwycięskie wybory miałyby przekonać ludzi Gowina, że stabilne miejsca w spółkach skarbu państwa i administracji bardziej się opłacają niż marsz ku niepewnej samodzielności, co oznaczałoby dla Gowina eliminację. Wszystko zależy od głębokości kryzysu, który zawsze sprzyja dezintegracji sił politycznych i wyłanianiu się grup aspirujących oraz nagłemu rozrostowi ugrupowań marginalnych i skrajnych.
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP²
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz