OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Psy 3”. W imię historycznej amnezji

Przełożeni „Franza” z czasów PRL to mili starsi panowie, dożywający swoich dni. Kiedy mowa o piwnicy będącej niegdyś esbecką katownią to wyczuwa się w tym raczej wygłup niż powagę. Wreszcie grany przez Jana Frycza były tajny współpracownik SB „Panicz” jawi się jako poczciwy pomagier „Franza” w walce ze złem.

Na premierę najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego czekałem z obawą. Dwie poprzednie części „Psów” były bowiem świadectwem epoki, która już jest dawno za nami. Dzisiejsi trzydziestolatkowie jej nie pamiętają. A w tym przypadku trudno jest wskrzesić bohaterów, którzy emocjonalnie dla młodych ludzi nic nie znaczą.

Kontynuacja produkcji, które były nie tylko znakomitym kinem akcji, ale i bardzo kontrowersyjnym publicystycznym komentarzem do patologii cechujących transformację ustrojową nad Wisłą, skazana więc była na niepowodzenie.

Ćwierć wieku to przepaść. III Rzeczpospolita kilkanaście lat po wejściu do Unii Europejskiej kontrastowo różni się od dzikiego wschodu, jakim była Polska w momencie, w którym pierwsza część „Psów” wchodziła na ekrany.

Oczywiście i dziś nie brak poważnych bolączek, które powinny inspirować twórców kryminalnych i sensacyjnych produkcji. Polskie „państwo teoretyczne” to gotowy materiał na mnóstwo scenariuszy. Pasikowski poniekąd ten temat podjął. „Psy 3. W imię zasad” to opowieść o brutalnych nadużyciach władzy i gigantycznej korupcji wśród funkcjonariuszy policji.

To jednak nie wystarczyło, żeby reżyser nawiązał do dawnej świetności. Owszem, muzyka Michała Lorenca przywołuje klimat dwóch pierwszych części, podobnie jak wznoszony przez „Franza” Maurera (Bogusław Linda pomimo upływu czasu daje radę) toast za „żywych i martwych, zawsze wiernych zasadom”. Niemniej w wielu fragmentach trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z autoparodią tego, co było kiedyś.

„Psom 3” brakuje po prostu dawnej epickości. Nie jest zatem dla mnie niespodzianką, że nowe przygody „Franza” mają się nijak do owianych legendą filmów o nim z początku lat 90.

Nie to jednak jest najpoważniejszym problemem tej produkcji. Tym, co mnie najbardziej podczas seansu uderzyło, niemiło zaskoczyło to sposób, w jaki reżyser potraktował komunistyczną przeszłość. A właściwie w ogóle jej nie potraktował, lecz dał wyraz całkowitej amnezji historycznej (tylko czy swojej?).

Biorąc pod uwagę taki zarzut można przyjąć, że i pod tym względem poprzednie części „Psów” wypadały lepiej. A przecież jedynka wywołała gorące spory właśnie dlatego, że jej krytycy dopatrzyli się w niej szargania takich świętości, jak bohaterstwo antykomunistycznych opozycjonistów.

Film ten był ironiczno-szyderczą odpowiedzią na patetyczną narrację o tym, że po upadku PRL jesteśmy wreszcie we własnym domu i wracamy do Europy.

Pasikowski zakpił z solidarnościowego etosu, który w zbiorowej wyobraźni Polaków zadomowił się za pośrednictwem choćby „Człowieka z żelaza”. W filmie Andrzeja Wajdy grająca niepokorną dziennikarkę Agnieszkę Krystyna Janda wykonywała „Balladę o Janku Wiśniewskim” – protest-song ku czci Zbigniewa Godlewskiego, robotnika zastrzelonego podczas grudniowych wydarzeń na Wybrzeżu w roku 1970. W „Psach” ten sam utwór zawodzą pijani esbecy, wynosząc z resortowej stołówki upitego do nieprzytomności kolegę.

A jednak Pasikowskiemu nie chodziło o rehabilitację Służby Bezpieczeństwa. To była raczej manifestacja cynizmu, który cechował wielu Polaków na przełomie lat 80. i 90. Reżimowi Wojciecha Jaruzelskiego udało się nie tylko spacyfikować w stanie wojennym Solidarność, ale i w ostatniej dekadzie PRL wpędzić znaczną część zmęczonego społeczeństwa w poczucie kompletnej beznadziei.

„Psy” nie zakłamywały jednak tego, czym była Służba Bezpieczeństwa. W filmie tym widzimy, jak jej funkcjonariusze stają się bezwzględnymi mafiosami. Okrucieństwo, z jakim działa grupa przestępcza dowodzona przez „Siwego” Grossa – byłego majora SB (w tej roli Janusz Gajos) nie pozostawia złudzeń. Pozostający po stronie sprawiedliwości „Franz” jest raczej wyjątkiem niż regułą.

W tym kontekście „Psy” stanowią – czy w zamierzeniu reżysera, to inna sprawa – akt oskarżenia wobec „republiki okrągłego stołu”, którą zresztą zaserwowali Polakom również postsolidarnościowi politycy. Są oni niezdarni – wykazują się bezradnością wobec drwiących z nich, pozbawionych jakichkolwiek skrupułów ludzi komunistycznego systemu.

Tymczasem w „Psach 3” są takie wątki, z których można wywnioskować, że reżyser to jakiś infantylny małolat nie mający pojęcia o tym, czym była Służba Bezpieczeństwa.

Przełożeni „Franza” z czasów PRL to mili starsi panowie, dożywający swoich dni. Kiedy z kolei jest mowa o piwnicy będącej niegdyś esbecką katownią, w której torturowano w okresie komunistycznym księży, to wyczuwa się w tym raczej wygłup niż powagę. Tak jakby rzecz nie dotyczyła drastycznych politycznych prześladowań. Wreszcie grany przez Jana Frycza były tajny współpracownik SB „Panicz” jawi się nie jako ktoś, kto w swoim życiu zhańbił się donosicielstwem, lecz jako poczciwy pomagier „Franza” w walce ze złem.

I takie podejście do komunistycznej przeszłości jest istotnym odium ciążącym na „Psach 3”. Ale może film ten jest również, jak dwie poprzednie części, świadectwem epoki. Tej, w której PRL w oczach wielu Polaków jest już bajką o żelaznym wilku. A odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą też ci, którzy u progu III RP chcieli cynizm przekuć w mądrość.


© Filip Memches
24 stycznia 2020
źródło publikacji:
www.Tygodnik.TVP.pl





Ilustracja © brak informacji / za: www.filmpolski.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2