Fanatyzm najczęściej buduje wybuchowa mieszanka braku rozumu i lojalności wobec stada, tak było, jest i będzie zawsze. W prawdziwie trudnych czasach, na przykład tuż przed II Wojną Światową, Zachód nie tylko nie uważał Hitlera za wariata, ale postrzegał jako poważnego polityka i cudotwórcę, który postawił Niemcy na nogi. Praktycznie nikt nie chciał wierzyć, że dojdzie do wybuchu wojny, a Stalin był tak pewien lojalności Hitlera, że nawet po ataku na ZSRR nie chciał wierzyć, że to fakt. Zbiorowe otępienie nie zrodziło się dziś, teraz to się mądrze nazywa procesem globalizacji i ten termin powstał współcześnie, ale to nie znaczy, że globalna głupota przyszła na świat razem z mediami i Internetem. Ona był zawsze, Internet jest tylko panoramą ludzkiej głupoty i nie tylko. Co najgorszego wyszło z ludzi idealnie widać w Internecie i tym czymś jest właśnie fanatyzm, realne i wirtualne polowania na czarownice. Ktokolwiek naruszy zasady wyznawane przez „Świadków Pandemii”, natychmiast jest zwierzyną łowną i żaden argument nie jest w stanie zatrzymać nagonki.
Na mnie takie zjawiska nie robią najmniejszego wrażenia, z sektą mam do czynienia od dawna i przez siedem lat widziałem prawie wszystko. Jak mawia klasyk, był czas przywyknąć. Natomiast mniej doświadczone i odporne jednostki, przechodzą przez ogólną paranoję ze zwieszoną głową i co najwyżej w domowym zaciszu pukają się w głowę, jednak to jest gest rozpaczy, nie odwagi. Można mi wierzyć albo nie, ale ludzie zdają mi tak absurdalne relację, że rodzice dzwonią do dzieci i zabraniają im składania wizyt w trosce o swoje życie. Naprawdę wolałbym w tej chwili uchodzić za jeszcze większego wariata, niż uchodzę, jeśli to miałoby zmienić opisany stan rzeczy, niestety to tragikomiczna prawda. Rozwiązania w takiej sytuacji są dwa, ale wyjście z matni tylko jedno i wiąże się z gigantycznymi kosztami. Większość wybiera rozwiązanie bezpieczne, zwyczajnie zaciska zęby, kiwa głową, dezynfekuje ręce widząc na sobie wzrok sąsiadów. Z kolei wyjście z obłędu to spalenie mostów i pewna stygmatyzacja. Nikt się nie uchowa, jeśli tylko wypowie bluźniercze słowa, że nie ma żadnej pandemii, a kwarantanna to czysty idiotyzm, strzelanie z armaty do wróbla.
Świata nie zmienimy, szczepionki na głupotę i strach, czyli fanatyzm, też nie ma, pozostaje we własnym sumieniu i rozumie dokonać właściwego wyboru. Mój wybór jest jednoznaczny i dokonałem go z pełną premedytacją, wiedząc, że kosztów nie uniknę. Stoję sobie samotnie po przeciwnej stronie barykady i z takiego dystansu mogę się podzielić jednym pocieszającym wrażeniem. Otóż jak się już przełamie barierę strachu związanego ze społecznym wykluczeniem, to jak na dłoni pokazuje się prawdziwy obraz rzeczywistości. Gdy się wyjdzie z tej bańki paranoi, stanie obok, zaczerpnie świeżego powietrza, świat nagle znów się wydaje normalny. Nie będę po raz setny podawał danych, na przykład takich, że śmiertelność we Włoszech, łączna nie ta modna, była dokładnie taka sama jak rok temu w tym samym okresie, kto chce niech sobie sam sprawdzi. Za to podam prostą receptę na przetrwanie. Obojętnie na jaką opcję się zdecydujecie, „wyjęci spod pandemii”, czy będziecie trwać w zaciszu, czy biegać ze szkarłatną literą, to ten obłęd za 2, 3 tygodnie się skończy i wtedy jako jedni z nielicznych będziecie sobie mogli głośno powiedzieć: „nie zgłupiałem, to świat zgłupiał”.
Ilustracja © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz