Do niedawna dodawano jeszcze słowo: zachodniej. A i owszem, tyle że przynajmniej ja mam poważne wątpliwości, czy ten ostatni przymiotnik zachowuje aktualność. Symbol obróconej w dużej części w stos popiołu i żelastwa Katedry Notre Dame jest wielce wymowny. Powinien być odczytywany w kategoriach ponadczasowych. Jako ostrzeżenie od Opatrzności. Tak, dla Polski również. Trzymamy się jeszcze mocniej od innych, ale proszę rozejrzeć się wokół. Trwa inwazja zła pod wieloma rozbudowanymi odmianami. Panoszy się agresja żądz i słabości eksplodujących jawnie, publicznie, z nieskrywaną i niebywałą pychą propagatorów piekielnych ideologii. Przyjmują ciepłe, mile kojarzące się nazwy, np. nawiązujące do pory roku uznawanej za najpiękniejszą czy też oznajmiając bez zbędnych wstępów, że ich ruch jest „twój” i już. Zabierają nam w celu przywłaszczenia kontemplację piękna kolorów podniebnej tęczy. Za to niebo już im nie w głowie. Dopuszczają się obłąkańczych aktów profanacji miejsc świętych, niebywałych dotąd w przestrzeni publicznej bluźnierstw i aktów świętokradztwa. Atakują księży Kościoła katolickiego, bijąc ich i obrażając. Najzupełniej jawnie wchodzą do szkół. Demoralizują polskie dzieci. Od tych najmłodszych począwszy. Pozwalajmy na to, a niedługo spłonie nasze rodzime Notre Dame. Właśnie w przyzwoleniu na dalsze, nieskrępowane panoszenie się siewców wszelkiego zła uderzającego w mentalną i instytucjonalną warstwę chrześcijańskiej cywilizacji, widzę największe, powiedziałbym, strategiczne zagrożenie dla Polski i Polaków. Jak mu zaradzić? Sądzę, że należałoby podjąć środki zaradcze w warstwie legislacyjnej, w postaci ustanowienia norm prawnych zakazujących pod groźbą kary obłąkańczej deprawacji. Pod warunkiem wszakże, że byłyby potem konsekwentnie egzekwowane. Jako społeczeństwo deklarujące katolicyzm, również i my, ze swej strony, mamy prawo odwoływać się do funkcji ochronnej prawa karnego.
Suwerenność państwa to zdolność jego instytucji do niezależnego od innych podmiotów, samodzielnego sprawowania władzy politycznej. Dzieli się na wewnętrzną i zewnętrzną. Ta pierwsza oznacza możliwość decydowania przez państwo o zakresie swego działania i przyjmowanych do realizacji celach w sposób pełny i nieskrępowany na własnym terytorium. Suwerenność zewnętrzna to takie usytuowanie instytucji państwa w międzynarodowej przestrzeni, w którym zachowuje ono pełną niezależność od innych państw w prowadzeniu polityki zagranicznej i zachowaniu niepodległego bytu.
Stan rzeczy w przytoczonej definicji ma postać ideału, któremu rzeczywistość tylko w większym lub mniejszym stopniu jest w stanie sprostać. Z powodu przeróżnych uzależnień i uwarunkowań, na które władza polityczna nie ma żadnego wpływu. Aby osiągnąć maksimum niezależności, konieczne jest współdziałanie z innymi państwami w ramach wspólnot gospodarczych czy obronnych. Trwając na tych pozycjach, tym bardziej należy chronić polski interes narodowy, by pod płaszczykiem nadrzędności celów wspólnotowych nie został wchłonięty przez państwa silniejsze i bogatsze, otwarcie występujące w roli pierwszoplanowych graczy. I tu, w tej sferze, widzieć trzeba rysującą się perspektywę rozlicznych zagrożeń, jako że pod przykryciem pięknych nazw instytucji międzynarodowych występują tu i ówdzie wpływowi wrogowie demokratycznie wybranych władz Rzeczypospolitej. Przyjmują w otwarte ramiona i otaczają przemożną opieką osoby kwestionujące polski porządek prawny, nie mogące pogodzić się z wynikiem ostatnich wyborów parlamentarnych. Nie dla dobra tychże osób ani tym bardziej dla dobra Polski. Chodzi im wyłącznie o to, by tu, nad Wisłą panował chaos, bałagan, pomieszanie kompetencji, tzw. dwuwładza. A w konsekwencji anarchia. By ten stan się zakorzenił i trwał. Tak z ich punktu widzenia ma być utrwalany obraz Polski w świadomości przeciętnego Europejczyka. To wszystko miałoby sprzyjać pozbyciu się rosnącego w siłę polskiego konkurenta w szeregu dziedzinach, w tym gospodarki i handlu. Podobno, współpartnera zawartego dealu, który tym razem na poważnie wybija się na niepodległość. W tej dziedzinie będzie wciąż toczyła się gra na osłabienie naszego kraju przy wykorzystaniu wszelkich środków dostępnych w warunkach pokoju.
Innym zagrożeniem jest tutaj ugruntowana przez lata działalność zagranicznych koncernów medialnych. To są sączone dzień w dzień, kropelka po kropelce, treści. W sposób zakamuflowany i cyniczny, przy wykorzystaniu wyrafinowanych technik dezinformacyjnych, w tym tzw. fake news(ów), dążą do sprowadzenia sposobu myślenia swych czytelników na określone tory. Bulwarowe sensacyjki przemieszane są z poważnymi w zamyśle tekstami. Tworzy to rodzaj swoistej mikstury połykanej przez grono niespecjalnie wymagających odbiorców. I pomyśleć… no tak, ukazują prawdę. Czasem z dozą humoru. Serwują oto szczegóły życia prywatnego znanej osoby ze świata polityki, okraszone kolorowymi zdjęciami. Udokumentowane? A jakże. Tymczasem na następnej kolumnie artykuł napisany tendencyjnie, w nieprawdziwym świetle przedstawiający poważne zagadnienie o społecznej wymowie. Powiem może mało dyplomatycznie: to jedna z metod walki o elektorat, głównie ten wielkomiejski. Zagraniczne koncerny medialne na pewno zeń nie zrezygnują. Będą nadal bawić, łudzić, kusić i sprowadzać na manowce obywatelskiej świadomości. Widzę w tym tak zagrożenie dla nas wszystkich jak i kolejne wyzwanie dla rządzących. Ale nie tylko. Coraz więcej na ulicach i gdziekolwiek jeszcze, odizolowanych od otoczenia zaprogramowanych robotów, ze wzrokiem wtopionym w płaskie pudełeczka smartfonów. Muzyka lekka, łatwa i przyjemna pozostaje mottem lekkoduchów, narcyzów, hedonistów. Jak obronić się przed zalewem tandety i powierzchowności? Może tu jest rola do odegrania dla organizacji katolików świeckich? W ich apostolskiej misji. Ta bowiem, jest wpisana w powołanie do świętości każdego chrześcijanina. Spróbujmy wychodzić do ludzi „inaczej” myślących, by ukazać im piękno wartości opartych na Prawdzie Objawionej. Nie bądźmy bierni, nie czekajmy aż oni sami przyjdą profanować nasze świątynie.
Artykuł ten nie jest tematycznie ukierunkowany na prezentację tego, co nam przez ostatnie lata udało dokonać się w dziedzinie polskiej polityki historycznej. Odnosimy sukcesy w skali międzynarodowej na miarę przełomu. Dzięki wzmożonej aktywności instytucji i osób propagujących prawdę. Reagujących na próby zafałszowań. Ale nie łudźmy się. Jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. W szczególności tutaj, w Polsce. Blisko 21. lat funkcjonuje Instytut Pamięci Narodowej prowadzący rozbudowaną działalność edukacyjną. Z zadania tego, moim zdaniem, wywiązywał się dobrze przez kolejne lata, na miarę środków przyznawanych z budżetu centralnego. Jakże więc ogromne jest oddziaływanie pogrobowców systemu totalitarnego, skoro w majestacie prawa organy samorządowe w niektórych miastach zrywały w 2019 roku tablice z nazwami ulic noszących imiona i nazwiska polskich bohaterów narodowych, zamieszczając w ich miejsce personalia komunistycznych oprawców? Trudno sobie wyobrazić bardziej perfidny symbol wynarodowienia niektórych naszych rodaków i trwania przez nich w mentalności homo sovieticus. Przekazywanej, zdaje się, z ojca na syna. Sądzę, że nigdy nie osiągnie się stanu zadowalającego w edukowaniu poszczególnych ognisk domowych, zwłaszcza tych o czerwonych, często ubeckich i esbeckich tradycjach. Jako wspólnota narodowa nie możemy jednak pozwolić na to, by w przestrzeni publicznej okłamywano młode pokolenia Polaków, poddając w wątpliwość, kto był polskim bohaterem narodowym a zarazem ofiarą komunistycznych zbrodniarzy, godną czci i upamiętnienia, a kto oprawcą i zdrajcą Narodu.
Problem zaczyna eskalować. Ledwie ucichły echa roszad z nazwami ulic, a już słyszymy z ust przedstawiciela swoich wyborców, wybranego do polskiego parlamentu towarzysza, że Sowietskaja Armia „wyzwoliła Polskę”. To świadoma próba zakłamania historii i narzucenia ubecko – esbeckiej narracji opracowanej przed laty w gabinecie Stalina. Z takim programem – o zgrozo – on i jemu podobni zamierzają powrócić do sprawowania władzy politycznej w Polsce. Podejrzewam, że również w nadchodzącym roku 2020 nie pozwolą nam w spokoju oddawać czci i chwały naszym bohaterom. Przyzwyczaili nas zresztą do tego, kiedy byli u steru władzy. Może niebawem, uniesieni z politycznego niebytu towarzysze ogłoszą, powtarzając enkawudowskie brednie, że polskich oficerów w Katyniu zamordowali… „niemieccy naziści”. Powyższe symptomy wskazują na zarysowaną w tym kierunku wyraźną tendencję dobywającą się z tego kręgu osób. Przeciwstawienie się jej, jako poważnemu zagrożeniu dla polskiej tożsamości narodowej, uważam za obowiązek nie tylko czynników urzędowo i instytucjonalnie zobowiązanych do głoszenia prawdy historycznej. Jest to także powinność dziennikarzy, publicystów, słowem, wszystkich, którzy swoim doświadczeniem i wiedzą są w stanie zadać kłam odnawianym, uzurpatorskim insynuacjom.
Dostrzegajmy zagrożenia. Lokalizujmy je. Trafnie postawiona diagnoza pod mądrym i merytorycznym kierownictwem pozwoli na znalezienie antidotum. Potem konieczna jest już tylko – i aż! – wola polityczna, by im skutecznie przeciwdziałać.
Ewa Kurek
Ewa Kurek:
— Bardzo poważnym zagrożeniem dla Polski byłaby wygrana demokratów w wyborach prezydenckich w USA. Demokraci w Stanach to lewica, dokładnie taka sama jak nasz KOD, PO i inne Wiosny. Dla realizacji swych neobolszewickich idei amerykańscy demokraci gotowi są złamać kręgosłup Amerykanom i narobić Polakom sporo kłopotów. Jeśli chodzi o wewnętrzne zagrożenia, to w perspektywie 2020 roku widzę dwa: brak przełomowych sukcesów w reformie sądownictwa i niemożność zatrzymania tęczowej zarazy, która jak bezwonny czad roznosi się po Polsce.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski:
— Największym wydarzeniem będą wybory prezydenckie i pomimo mojej sympatii do pana Andrzeja Dudy nie jestem przekonany, że dojdzie tak łatwo do jego reelekcji, dlatego uważam, że wszystkie siły patriotyczne powinny się jednak zmobilizować. Rozumiem, że w pierwszej turze będą głosować na różnych kandydatów związanych ze środowiskami patriotycznymi, ale w drugiej turze jest tylko jeden kandydat. Ewentualna przegrana pana prezydenta Dudy byłaby ogromnym ciosem, który wywróciłby do góry nogami całą scenę polityczną.
Druga sprawa, która dotyczy społeczeństwa, to jest niebezpieczeństwo problemów gospodarczych. Liczę, że rządzący znajdą rozwiązanie na wszystkie te bolączki, bo wzrost cen jest bardzo wyraźny, a różne obietnice socjalne są trudne do zrealizowania. Ja nie jestem ekspertem od spraw ekonomicznych, ale widzę na co dzień, jakie są z tego powodu problemy.
Trzecia sprawa to jest moim zdaniem troska o osoby wykluczone. To jest duża grupa osób w Polsce, pomimo zaistniałych pozytywnych zmian. To nie są bezdomni w sensie klasycznym, którzy nie mają mieszkań, chociaż też tacy są. Są to ludzie, którzy czują się samotni, nie mają rodzin, ich dzieci czy wnuki powyjeżdżały za granicę, są to ludzie, którzy mieszkają w blokach i są odizolowani od różnych środowisk, zwłaszcza w wielkich miastach. To jest moim zdaniem spora grupa. Liczę, że władze państwowe razem z wieloma organizacjami pozarządowymi, które się sprawdzają w tej dziedzinie, będą się troszczyć o takie osoby. A także o ludzi niepełnosprawnych, chorych. Jeśli np. chodzi o Fundację Brata Alberta, którą prowadzę, to powinna nastąpić stabilizacja pod względem dotacji na warsztaty terapii zajęciowej i inne placówki. Na razie jest to sprawa rozhuśtana, raz te pieniądze są, raz ich nie ma. Tak się nie da funkcjonować. Natomiast, jeżeli rząd umiejętnie będzie wspierał te ośrodki, to sytuacja się uspokoi.
Na koniec dodam może sprawy religijne, kościelne. Jest oczywiście widoczna laicyzacja w Polsce i odejście części młodzieży od wiary. To jest wielkie wyzwanie dla duszpasterzy. Jedynie, czego ja się obawiam, to że Kościół jakby nie reaguje na te trudne zjawiska. Zasada nihil novi – nic nowego działa tutaj bardzo na niekorzyść i niekiedy postępowanie hierarchów kościelnych wskazuje, że oni jakby się nie orientują do końca, jakie są problemy. Powinni dać daleko idącą zachętę dla księży, zwłaszcza młodych, dla ludzi świeckich, dla różnych organizacji, stowarzyszeń czy ruchów, bo one są solą naszego duszpasterstwa i one w wielu wypadkach wchodzą w te kręgi społeczne, gdzie nie docierają proboszczowie, wikarzy czy katecheci. W tej chwili jest bardzo duże zamieszanie w Kościele. Myślę, że tu trzeba się modlić o łaskę Ducha Świętego dla hierarchów, aby odczytali znaki czasu i umiejętnie reagowali także na te zjawiska.
Patryk Jaki
Andrzej Witkowski:
— Jakie są największe zagrożenia dla Polski w 2020 roku?
Patryk Jaki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości:
— W mojej ocenie, musimy zagrożenia podzielić na wewnętrzne i zewnętrze. W obu przypadkach mamy do czynienia z poważnymi kwestiami. Wewnętrznie, wciąż wzmagamy się ze skutkami niedokończonej reformy sądownictwa, co również jest jednym z największych wyzwań w kolejnych latach. Bez dokończenia reformy, bez gruntowej przemiany systemu sądownictwa w Polsce, wciąż będziemy borykali się z takimi patologiami jak ostatni wyrok więzienia za zjedzenie cukierka w sklepie.
— A zewnętrzne?
— Ciągłe ataki i presja wywierana m.in. przez Unię Europejską, czego przyczyną jest wynoszenie polskich spraw na arenę międzynarodową. Proszę zwrócić uwagę, że dziś Parlament Europejski przyjmuje rezolucje lub debatuje nad polskimi sprawami, opierając się na kłamstwach podawanych przez polskich europosłów. To sytuacja niedopuszczalna i kuriozalna. Dodatkowo, jak już się debatuje, to komisarze są nieprzygotowani do rozmów, podają argumenty wyssane z palca.
— Jak z tym walczyć?
— Trzeba się temu stanowczo sprzeciwiać. Ja osobiście staram się uczestniczyć w każdej debacie na temat Polski, gdzie wykazuję hipokryzję środowiska atakującego nasz kraj. Tylko stanowcze NIE, presja z naszej strony, mogą sprawić, że nie będziemy okładani z byle powodu, tylko dlatego, że w Warszawie rządzi ekipa, z którą nie po drodze europejskim elitą.
Jan Pietrzak
Andrzej Witkowski:
— Jakie są największe zagrożenia dla Polski w 2020 roku?
Jan Pietrzak, satyryk, felietonista:
— Ja nie jestem specjalistą od straszenia ludzi i społeczeństwa, dlatego nic niepokojącego nie zamierzam mówić. Wolę rzeczy pozytywne i widzę rzeczy pozytywne. Rok 2019 przyniósł kolejne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, co uznaję za dobre, bowiem obecna ekipa rządząca może dokończyć reformy, które zaczęła cztery lata temu. Widzę światełko w tunelu, aby wreszcie ułożyć sprawy ekonomiczne i relacje z Unią Europejską. Obserwuję działania premiera Morawieckiego w tym zakresie, chyba udaje mu się dotrzeć do brukselskich elit, co, mam nadzieję, przełoży się na korzyści dla Polski i dłużej nie będziemy prześladowani przez Unię. W kwestiach społecznych i gospodarczych sprawy idą w dobrym kierunku. Wystarczy spojrzeć na Francję, Holandię, Wielką Brytanię, jakie tam są problemy.
— A kwestia wymiaru sprawiedliwości?
— Uważam, że ta kasta w pewnym momencie przestanie przeszkadzać. Ludzie kasty sądowej cały czas prowokują, ale ja uważam, że społeczeństwo prędzej czy później zobaczy bezsens tych manifestacji. Obserwujemy przejaw bezsilności kasty sądowej, pozostałości ludzi PRL-u, którzy chcieliby decydować o wszystkim.
— Duży optymizm przez Pana przemawia.
— Jestem optymistą, lubię sprawy pozytywne, takich szukam, żebyśmy się więcej cieszyli, a niżeli smucili.
Kazimierz Przeszowski
Andrzej Witkowski:
— Jakie mogą być najważniejsze zagrożenia dla Polski w 2020 roku?
Kazimierz Przeszowski, wiceprezes Centrum Życia i Rodziny:
— W mojej ocenie nasilać się będzie batalia o wychowanie młodego pokolenia rozpoczęta wprowadzeniem „Deklaracji LGBT+” w stolicy. Dzięki działaniom takim jak Warszawski Protest Rodziców z 18 marca oraz Marsz dla Życia i Rodziny z 9 czerwca zdołaliśmy powstrzymać wprowadzenie demoralizującej edukacji seksualnej do szkół. Z poniesionej porażki z pewnością wyciągnęła wnioski radykalna lewica i spodziewamy się, że w 2020 r. nastąpi generalny szturm aktywistów homoseksualnych i seksedukatorów na polskie szkoły. Wiemy, że do prowadzenia analogicznych programów przygotowuje się kadry pedagogiczne w innych polskich miastach.
Przewidujemy, że zaostrzy się także presja organizacji LGBTQ w przestrzeni publicznej. Najbardziej spektakularnymi przykładami zastraszania społeczeństwa są niedawna próba wykluczenia medalistki olimpijskiej Zofii Klepackiej z kadry narodowej czy usiłowanie wyrzucenia z uczelni wybitnego pedagoga prof. dr hab. Aleksandra Nalaskowskiego. Obydwa niebezpieczne ataki udało się powstrzymać jedynie dzięki zaangażowaniu dziesiątków tysięcy osób, które włączyły się w nasze kampanie. Organizacje LGBTQ i ich poplecznicy reprezentują niebezpieczny totalitaryzm światopoglądowy i będą bez skrupułów niszczyć każdego, kto odważy się skrytykować ich jakikolwiek aspekt działalności lub pogląd. Dlatego spodziewamy się, że przypadków takich jak Zofia Klepacka i prof. Nalaskowski będzie w nadchodzącym roku dużo więcej. Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że sami rektorzy zapowiedzieli, że na uczelniach nie będzie miejsca dla osób krytycznych wobec ideologii narzucanej przez tzw. mniejszości seksualne.
— Czy jako Centrum Życia i Rodziny oczekujecie od rządzących w przyszłym roku? (ustawy, działania)
— Jako Centrum Życia i Rodziny oczekujemy od rządzących wypełnienia obietnic złożonych wobec ponad 10 milionów wyborców w 2019 r. do tego by „stanowczo bronić życia” przez „całe jego trwanie” i by stanowczo „bronić rodziny naturalnej”, opierającej się na „trwałym związku kobiety i mężczyzny” – co wprost napisane jest w programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości. W pierwszej kolejności, wraz z ponad 10?000 sygnatariuszy petycji www.obiecaliscie.pl apelujemy do władz Zjednoczonej Prawicy o natychmiastowe odwołanie posłanki radykalnej lewicy z funkcji przewodniczącej komisji sejmowej Polityki Społecznej i Rodziny. Uważamy za absolutny skandal fakt, że tak ważną komisją kieruje osoba, która publicznie kwestionuje człowieczeństwo dzieci nienarodzonych z tego powodu, że nie posiadają numeru PESEL i dowodu osobistego.
Oczekujemy także niezwłocznego uszczelnienia przepisów prawa oświatowego, aby powstrzymać przenikanie organizacji LGBTQ i seksedukacyjnych do polskich szkół, gdzie indoktrynują młodzież treściami sprzecznymi z ideałami wychowawczymi przekazywanymi przez rodziców. Do tej pory odnotowano kilkaset przypadków takich działań, w których w ogóle nie informowano rodziców o udziale ich dzieci w zajęciach promujących homoseksualizm i inne ryzykowne zachowania seksualne lub przeprowadzano je pod pozorem zajęć o „równości”, „antydyskryminacji”, „mowie nienawiści” itp. Najwyższy czas, aby rządzący ukrócili lekceważący pierwszeństwo wychowawcze rodziców i szkodliwy dla młodzieży proceder poprzez wprowadzenie projektu zmian art. 86 ustawy prawo oświatowe, który prezentujemy na www.stopseksedukacji.pl
© Andrzej Witkowski
6 marca 2020
źródło publikacji: „Zagrożenia dla Polski 2020! Zobacz listę stworzoną przez Polskę Niepodległą!”
www.PolskaNiepodlegla.pl
6 marca 2020
źródło publikacji: „Zagrożenia dla Polski 2020! Zobacz listę stworzoną przez Polskę Niepodległą!”
www.PolskaNiepodlegla.pl
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP²
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz