Całymi dniami Chińczycy machali szmatami na kiju i tłukli w różne przedmioty wydające dzikie dźwięki. Spłoszone wróble podrywały się do lotu i bały się gdziekolwiek usiąść, w końcu padały ze zmęczenia. W krótkim czasie Chińczykom udało się niemal całkowicie zniszczyć populację wróbli i rozumny człowiek już wie albo zna z historii, co się stało. Oczywiście natychmiast pojawiły się stada szkodników, które dotąd były zjadane przez wróble. Plaga szarańczy zniszczyła doszczętnie plony i miliony Chińczyków umarło z głodu. Mao Zedong wyciągnął z tego takie wnioski, że przeniósł walkę na tępienie pluskiew, czego nawet najbardziej zagorzali chińscy komuniści do dziś nie potrafią wyjaśnić. Po dwóch latach całą paranoję okupioną milionami ludzkich ofiar, o w wróblach nie wspominając, w końcu przerwano. Dlaczego przywołuję tę ponurą komunistyczna historię? Ponieważ to jest idealna metafora paranoi „pandemicznej”, dokładnie to samo robią w tej chwili „naukowcy” i otępiały tłum.
Jeśli ktoś nie da sobie wmówić, że od pandemii to są fachowcy, a zwykły człowiek nic o tym nie wie, to wystarczy parę minut, aby sobie poukładać wszystkie klocki. Modny wirus fruwa w powietrzu prawie od pół roku i to jest wystarczający czas, aby powiedzieć o nim wszystko, w każdym razie wszystko, co jest potrzebne do wyciągnięcia mądrych wniosków. Jest pewne, że wirus roznosi się w sposób charakterystyczny dla wszystkich innych wirusów przenoszonych drogą kropelkową. Przy takiej emisji nie ma cienia szans, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, to jest zwyczajnie niemożliwe, równie dobrze cały świat mógłby przy pomocy kwarantanny i maseczki powstrzymywać grypę, czy zwykłe przeziębienie. Powszechność występowania wirusa też jest znana, znajdziemy go wszędzie i miedzy bajki można włożyć wszystkie statystyki od chińskich po polskie, które rzekomo wskazują na zapadalność.
Nie żadną zapadalność badają poszczególne kraje, ale wykonują testy na niewielkim wycinku populacji. Dokonując prostej operacji dzielenia liczby testów przez wykrycie wirusa, dostajemy wartości na poziomie 5%, mówię o Polsce. Oznacza to, że realnie w Polsce jest zarażonych około 2 miliony ludzi, przy czym chodzi tylko o zarażonych, pozostają jeszcze ozdrowieńcy, którzy przeszli przez wirusa bezobjawowo i tych jest zdecydowanie najwięcej, wszystkie badania mówią o 80%. Przy takiej skali nie ma fizycznej możliwości, aby każdy z nas nie przeszedł przez wirusa, no może nie każdy, ale większość bliska całości. Mieliśmy wirusa, mamy albo będziemy mieć. Dzięki Bogu wiemy też, że śmiertelność liczona jak Pan Bóg przykazał, od liczby populacji, a nie liczby przetestowanych osób, jest wyjątkowo niska, to są promile na poziomie grypy. Takie są podstawowe fakty.
Co robi grupa szaleńców zwana „naukowcami” wspierana przez obłąkanych strachem hipochondryków? Walczy z wróblami, całymi dniami skupia się wyłącznie na tępieniu wróbli, co ma uratować ludzi. Wszystkie środki kierowane są na ten front, kosztem życia gospodarczego, normalnej codzienności i wreszcie kosztem służby zdrowia zafiksowanej na „pandemii”. Tymczasem wirus to nie wróbel, on się nie da przepłoszyć, za to wyczerpany ludzki układ immunologiczny i przez izolację i przez gigantyczny stres, staje się całkowicie bezbronny wobec setek innych zagrożeń. Nawet jeśli w tym szaleństwie rzeczywiście uda się w minimalnym stopniu ograniczyć zapadalność na jednego wirusa, to koszty społeczne, gospodarcze i zdrowotne będą na poziomie chińskiej rewolucji kulturalnej.
Po takiej drakońskiej izolacji człowiek złapie każde świństwo latające w powietrzu i ciężko przechoruje i nie bardzo będzie miał pieniądze na leczenie. Jedyną rozsądną drogą przy podobnych infekcjach jest to, co człowiek czynił od lat. Trzeba przechorować, uodpornić się i zapomnieć. Wiadomo, że przy milionowej populacji jakiś odsetek przejdzie przez to ciężko lub bardzo ciężko, musimy się również pogodzić z tym, że część umrze, ale tak było zawsze i to się nigdy nie zmieni. Powoli te oczywiste oczywistości dochodzą do naukowców, o dziwo pierwsi zaskoczyli amerykańscy naukowcy, którzy mają skłonności do zgoła przeciwnych diagnoz. Jednak dopóki ktoś mądry i odważny nie powie, że świat prowadzi idiotyczną rewolucję kulturalną, będziemy w tym szaleństwie chcąc, czy nie chcąc, uczestniczyć.
Ilustracja Autora © brak informacji / za: www.kontrowersje.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz