Równolegle do strajku organizowanego przez Pawła Tanajno odbył się również „Protest zbiorowy przeciw dyktaturze PiS”. Wydarzenie to nie było tylko i wyłącznie głosem w obronie przedsiębiorców, miało przede wszystkim charakter stricte antyrządowy. Ja w swoim artykule skupię się jednak przede wszystkim na postulatach (a raczej ich braku…) Tanajno i jego zwolenników.
Przypomnijmy, iż wszystko zaczęło się już 15 marca, kiedy to Paweł Tanajno utworzył na Facebooku grupę „Strajk przedsiębiorców”. Okazało się, iż do grupy masowo dołączać zaczęli zdesperowani właściciele firm, którzy mieli potrzebę kontaktu z osobami będącymi w podobnej sytuacji.
Cechą charakterystyczną uczestników Strajku Przedsiębiorców i osób popierających strajk jest brak wiary w pandemię koronawirusa. Stąd nie brakuje tam jednostek związanych z ruchem antyszczepionkowym, które nie zgadzają się na obowiązkowe szczepienia przeciwko COVID-19. Dowodem na to, iż ludzie ci rzeczywiście wirusa nie boją się ani trochę, jest charakterystyczny brak maseczki na twarzy (w internecie funkcjonuje nawet prześmiewcze określenie „bezmaskowcy”). Tak, brak maseczki pomimo faktu, iż jest to brawurowe proszenie się o mandat, a będąc w zgromadzeniu, stosunkowo łatwo można się zarazić.
Postawę taką reprezentuje sam Tanajno – „Oni się cieszą, że się boicie wszystkiego, boicie się wirusa, śmierci, więzienia, mandatów – nic z tych rzeczy nie nastąpi! Od miesiąca funkcjonujemy w grupach, które protestują, i nikt z nas nie jest zarażony, nikt z nas nie choruje. Strach, tylko strach nam zagraża” – mówił w czasie manifestacji.
Kim właściwie jest Paweł Tanajno? Na chwilę obecną większość z nas kojarzy tę postać jako jednego z kandydatów na prezydenta. Warto nadmienić jednak, iż do 2003 roku należał on do Platformy Obywatelskiej, w 2010 roku natomiast związał się z Ruchem Poparcia Palikota. On sam aktualnie określa siebie jako „kandydata przedsiębiorców”. Jego program wyborczy streścić można za pomocą następujących haseł: niskie podatki (postulat tak bardzo uwielbiany przez wolnorynkowców…), wolność dla obywateli (czytaj: bezprawie i „róbta, co chceta”) i przedsiębiorczość.
Polityk w jednym z wywiadów powiedział bardzo intrygujące słowa: „Nie chodzi o to, by dostać śmieszne pieniądze posła czy prostytuować się kacykom partyjnym za stołki w ministerstwach. Moją wygraną będzie zmiana mentalności społecznej”. Taktyka Tanajno jest więc podobna do taktyki Obozu Narodowo-Radykalnego. My również nie chcemy bawić się w polityczne gierki, chcemy zmieniać mentalność Polaków. Tyle że nasze postulaty są skrajnie odmienne: wolność — tak, ale rozumiana na sposób chrześcijański, jako wolność od grzechu; przedsiębiorczość — tak, ale również prawa dla pracowników; podatki — takie, jakich aktualnie potrzebuje państwo.
Na Strajku Przedsiębiorców nie mogło zabraknąć również polityków Konfederacji, przede wszystkim Grzegorza Brauna i Janusza Korwin-Mikke. Sam Tanajno podkreślał, iż nie zostali oni zaproszeni, przyszli z własnej woli. Chyba jednak nikogo to nie dziwi, Konfederacja jest w końcu partią skrajnie liberalną i wolnorynkową. Otoczony przez policję Grzegorz Braun stał się zresztą swego rodzaju ikoną protestu. Internet z automatu zalany został wiwatami skandowanymi przez zwolenników polityka.
Notabene poglądy Grzegorza Brauna na obecną sytuację w Polsce i na świecie warte są przeanalizowania. W nakazie chodzenia w maseczkach widzi on swego rodzaju symbol „złapania ludzi za twarz” i nałożenia symbolicznego kagańca. Niepokoi go ponadto fakt, iż większość Polaków akceptuje wprowadzone niedawno przepisy, akceptuje ze względu na… zastraszenie.
Przypomnijmy również, iż w świecie polityki mocno zawrzało, kiedy to 6 maja Braun nawoływał z mównicy sejmowej do wypuszczenia Polaków z kwarantanny – „Jeśli to teraz uczynicie, być może wykręcicie się jakoś sianem, być może nie wszyscy staną przed Trybunałem Stanu, być może minister Szumowski nie zostanie powieszony na latarni przy pl. Trzech Krzyży przez lud Warszawy” – grzmiał polityk.
Jakkolwiek ostra retoryka nie budzi we mnie oburzenia, a obecna władza rzeczywiście ma sporo na sumieniu, to wprowadzenie obostrzeń związanych z koronawirusem trudno zaliczyć do katalogu jej grzechów.
W mojej ocenie wolnorynkowcy (zarówno zwolennicy Konfederacji, jak i Pawła Tanajno) robią przede wszystkim bardzo dużo hałasu, jednak de facto nie przedstawiają żadnych konkretnych pomysłów na rozwiązanie obecnej sytuacji. A jest ona niewątpliwie trudna: z jednej strony lęk przed koronawirusem, z drugiej konieczność zarabiania na życie. Posłowie Konfederacji stoją na stanowisku, iż obecne restrykcje są niewspółmierne do zagrożenia. W internecie krąży natomiast całe mnóstwo danych statystycznych mających na celu porównanie śmiertelności COVID-19 ze śmiertelnością grypy czy raka. Problem polega jednak na tym, iż posługiwanie się samą matematyką daje nam nieco sfałszowany obraz rzeczywistości. Przykładowo, śmierć z powodu koronawirusa spowodowana jest zawsze brakiem lekarstwa, podczas gdy śmierć z powodu grypy bardzo często jest efektem zaniedbania choroby. Nowotwór to natomiast zupełnie inna historia, nie jest on w końcu chorobą zakaźną. Wszyscy pamiętamy ponadto przepełnione kostnice we Włoszech i w Hiszpanii, pamiętamy relacje włoskich lekarzy, które przypominały relacje z pola bitwy. U nas w Polsce sytuacja nie jest aż tak tragiczna, jednak wydaje się, iż jest to właśnie zasługa wprowadzonych obostrzeń. I pamiętajmy, iż jesteśmy jednym z nielicznych krajów, w których liczba zarażonych niestety nie spada…
Pytanie: co dalej? Niestety, obecna sytuacja nie pozwala nam patrzeć na świat przez różowe okulary. Tak jak nie wymyślono jeszcze lekarstwa na koronawirusa, tak nie da się wymyślić lekarstwa na uzdrowienie gospodarki. Hasła o jej odmrożeniu są tylko prymitywem. Musimy niestety wybierać pomiędzy przysłowiową dżumą a cholerą. Nie możemy sobie pozwolić na wielomiesięczne zamknięcie salonów fryzjerskich czy sklepów odzieżowych, ale nie możemy też lekceważyć zagrożenia. Niestety, nawet odmrożenie gospodarki nie spowoduje powrotu do stanu sprzed epidemii. Przykładowo, powody do obaw mają na pewno właściciele restauracji czy kawiarni. Spora część z nas zrezygnuje bowiem z towarzyskich spotkań przy kawie, z przyjaciółmi będziemy spotykać się w domu.
Bądźmy realistami. Nie obiecujmy ludziom, że jesteśmy w stanie stworzyć im raj na ziemi, ale też niedopuszczalne jest tworzenie piekła. I o ile wolnościowcy skandują na swoich manifestacjach: „godność obywatelska, własność i wolność”, tak niech naszym hasłem będzie „nacjonalizm, własność i solidaryzm”. Własność — tak, jako nacjonaliści popieramy drobną przedsiębiorczość. Za karygodne uważamy jednak mówienie tylko i wyłącznie o problemach przedsiębiorców, nie godzimy się na odbieranie pracownikom należnych im praw.
My nacjonaliści w dziedzinie gospodarki deklarujemy się jako zwolennicy „trzeciej drogi”, która pogodziłaby prawicę i lewicę. Uważam, że podobną postawę powinniśmy przyjąć we wszystkich dyskusjach dotyczących pandemii. Ignoranci stoją na stanowisku, iż gdyby nie media, większość z nas pewnie w ogóle nie wiedziałaby o istnieniu koronawirusa. Prawda, stacje telewizyjne odpowiedzialne są na wytworzenie atmosfery strachu i zbiorowej histerii. Gdyby w telewizji codziennie emitowane były programy poświęcone nowotworom, pewnie w społeczeństwie wzrosłaby liczba chorych na depresję, a szpitale zapełnione byłyby osobami, które koniecznie chciałyby mieć pewność, że nie mają zmian nowotworowych. COVID-19 nie jest też na pewno dżumą ani cholerą, w przypadku których zagrożenie jest nieporównywalnie większe.
Z drugiej strony chyba jednak nie jest prawdą, iż gdyby nie media, większość z nas nie wiedziałaby o koronawirusie. Bo czy można nie dostrzec sznura ciężarówek wiozących trumny? Wydarzenia we Włoszech pokazują, że mamy problem, i to wcale niemały. Ale nie bójmy się, jako chrześcijanie miejmy ufność w Bogu. Nie traćmy też swojego cennego czasu i energii na wymyślanie teorii spiskowych lub na doszukiwanie się w maseczkach symbolicznego kagańca nałożonego przez władze (politycy to nie poeci, aby chcieli posługiwać się bogatą symboliką…).
Osobiście uważam, iż Grzegorz Braun, zamiast krzyczeć o konieczności wypuszczenia ludzi z kwarantanny (zasadniczo jesteśmy dość zdyscyplinowanym narodem i rozumiemy, że niekiedy jest ona konieczna), powinien krzyczeć o konieczności uzdrowienia polskiej służby zdrowia. Liberałowie stoją rzecz jasna na stanowisku, iż dziedzina ta powinna znajdować się w rękach prywatnych. Tu jednak pojawiają się następujące problemy: aktualnie spora część lekarzy „skapitulowała” i zamknęła swoje prywatne gabinety. Ponadto prywatne wizyty to bardzo często przywileje dla zamożnych. Kapitalizm uczynił bowiem z medycyny towar luksusowy. Osobiście zawsze odczuwam irytację, gdy rodzice chorego dziecka zbierają na operację, która ma uratować mu życie. W dobie epidemii towarem luksusowym są natomiast testy na koronawirusa. Jest to paradoks, bo przecież to właśnie wykonywanie testów, które umożliwi oddzielenie osób chorych od zdrowych, wydaje się kluczem do sukcesu. Tymczasem w Polsce jeszcze do niedawna prawo do testów miały tylko osoby posiadające objawy chorobowe. Aktualnie wykonanie testu „na życzenie” jest możliwe, ale wiąże się to z wydatkiem ok. 500 zł.
Niestety, na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Zróbmy jednak wszystko, aby „koronakryzys” był dla Polski jak najmniej bolesny. Zrobiliśmy już dużo, w Brygadach organizowaliśmy zbiórki na pomoc dla szpitali. Jeśli mamy to szczęście, że w ostatnim czasie nie straciliśmy pracy, pamiętajmy o tych, którzy takiego szczęścia nie mieli. Może zamiast wydawania pieniędzy na przyjemności, zaproponujmy pomoc finansową naszym przyjaciołom lub znajomym.
A poza tym uważam, że korwinizm i braunizm należy zniszczyć…
Ilustracja © brak informacji / za: www.wp.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz