Ukradli nam twarz i cierpienie
Za nami 75. rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, ale ja dzisiaj nie nawiąże bezpośrednio do dnia, w którym żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego otworzyli bramy obozu. Nie będę też pisał o obrzydliwej politycznej grze tragedią Auschwitz jaką było organizowanie rocznicowych obchodów w Jerozolimie po to, aby Netanjahu i polakożerca Katz mogli uczynić gwiazdami tych uroczystości siebie samych oraz Władimira Putina. Dla mnie nawet coroczny Marsz Żywych mogą przenieść do Izraela i na jego czele postawić watażkę z Kremla. Jednak koszmar Auschwitz będzie temu mojemu dzisiejszemu tekstowi cały czas towarzyszył. Chcę pokazać, że obrzydliwa gra tragedią Auschwitz, a więc i ofiarami niemieckiego ludobójstwa, toczy się nie tylko na najwyższych politycznych szczeblach. Zanim jednak przejdę do rzeczy Czytelnikom należy się kilka zdań tytułem wstępu.
Otóż w 2018 roku świat obiegły pewne zdjęcia, które zamieszczała również nasza „Warszawska Gazeta”. Widniała na nich czternastoletnia Czesława Kwoka, a fotografia pochodziła z archiwum niemieckiego obozu zagłady, KL Auschwitz. Cóż takiego się stało, że twarz polskiej dziewczynki i więźniarki wzbudziła tak wielkie zainteresowanie na całym świecie? Otóż zdjęcie spopularyzowała w Internecie brazylijska artystka, Marina Amaral specjalizująca się w perfekcyjnym i po mistrzowsku wykonywanym kolorowaniem twarzy ze starych zdjęć. Choć wielu artystów fotografików wraca dzisiaj do czarno-białej formuły to Marina Amaral wyspecjalizowała się w przedstawianiu twarzy realistycznie i prawdziwie, ponieważ jak twierdzi „wierzy, że kolory mają moc”. Jednak moim zdaniem sam kolor to o wiele za mało, aby zrozumieć fenomen jakim było ogromne zainteresowanie ożywionym kolorami wizerunkiem młodziutkiej Czesi Kwoki.
Tak się składa, że to zdjęcie znałem i widziałem już wiele lat wcześniej, jednak nie wzbudziło ono we mnie takiego zainteresowania jak później po rozpowszechnieniu go przez brazylijską artystkę. Otóż fotografię oglądałem krótko i migawkowo wśród wielu innych, zdawałoby się bardziej poruszających i wstrząsających. Przynajmniej dwukrotnie z wielkim zainteresowaniem oglądałem poruszający i znakomity, zrealizowany kilkanaście lat temu film dokumentalny Ireneusza Dobrowolskiego zatytułowany „Portrecista”. Jest to przeplatana mnóstwem wstrząsających fotografii opowieść urodzonego w Żywcu obozowego fotografa, Wilhelma Brasse, który jako więzień nr 3444 z rozkazu niemieckich ludobójców sfotografował w KL Auschwitz ponad 50 tysięcy twarzy, a wiele z wykonanych przez niego zdjęć przeznaczonych było do tajnego archiwum SS i przedstawiało zbrodnicze eksperymenty medyczne. To właśnie podczas oglądania tego filmu zobaczyłem po raz pierwszy twarz polskiej dziewczynki i katoliczki, Czesi Kwoki, zaś sam Wilhelm Brasse przyznał, że doskonale zapamiętał dziewczynkę:
– To zdjęcie tej dziewczyny, więźniarki, szczególnie pamiętam, dlatego że wyglądała tak młodziutko, rozbrajająco, ubrana w tą chustę. Jeszcze dobrze wyglądająca, niewyniszczona. Nieraz wywoływane były poszczególne numery, ale w języku niemieckim, i ta dziewczyna po prostu nie wiedziała, o co chodzi. I wtedy esesmanka – to widziałem w kilku przypadkach – po prostu pejczem biła albo biła w twarz – mówi w filmie fotograf z Auschwitz.
Spoglądając dwa lata temu na pokolorowaną obozową fotografię Czesi zdałem sobie sprawę z tego, że zanim zasiadła przed obiektywem obozowego fotografa musiała najpierw obetrzeć krew z widocznych na zdjęciu rozbitych i okaleczonych przez esesmankę ust. Jednak jest jeszcze coś bardziej wyjątkowego w tej dziewczęcej zdruzgotanej nieszczęściem buzi, co tłumaczy ten światowy rozgłos po rozpowszechnieniu jej kolorowego wizerunku w mediach społecznościowych. Przyglądając się dziewczynce niemal namacalnie odczuwamy to jej przerażenie, bezsilność i bezgraniczne cierpienie oraz widoczne w jej wzroku zagubienie i poczucie beznadziejności sytuacji w jakiej znalazła się jako zaszczute przez niemieckich barbarzyńców niewinne dziecko. Przerażającego obrazu dopełniają zmierzwione, krótko i niechlujnie obcięte na obozowa modłę włosy oraz wyraźnie zniszczony i za duży pasiak spięty pod szyją ogromną agrafką. No i jeszcze ten czerwony trójkąt obok obozowego numeru, którym niemieccy ludobójcy zakwalifikowali to dziecko jako więźnia politycznego. Czesia była typowym „Dzieckiem Zamojszczyzny”. Pochodziła z Wólki Złojeckiej i trafiła do obozu przejściowego w Zamościu wraz ze swoją mamą, Katarzyną Kwoką w ramach Generalnego Planu Wschodniego polegającego na akcjach pacyfikacyjnych i przesiedleńczych polskiej ludności Zamojszczyzny. Do obozu KL Auschwitz matka i córka trafiły 13 grudnia 1942 roku. W obozie nie były długo. Mamę Czesi zamordowano już 18 lutego 1943 roku, a Czesia została bestialsko uśmiercona zastrzykiem z fenolu w serce 12 marca 1943 roku. Identyczny los spotkał jej kolegów z tej samej wioski: czternastoletniego rówieśnika, Witka Gila oraz dwunastoletniego Miecia Rycaja.
I teraz czas przejść do powodów, dla których po krótce przypomniałem tragiczny los Czesi oraz historię jej obozowej fotografii, która niemal dwa lata temu obiegła cały świat. Oto niedawno amerykański portal PBSLearningMedia.org zamieścił obozowe zdjęcie Czesi opatrując je podpisem:
Photo of Jewish boy preserved in Auschwitz concentration camp museum… (Zdjęcie żydowskiego chłopca zachowane w muzeum obozu koncentracyjnego w Auschwitz…)Czy możliwa była taka pomyłka po tym jak zdjęcia młodej polskiej więźniarki z Auschwitz poznał cały świat? Nie, nie była możliwa, także z jeszcze innego powodu. Rejestracyjne zdjęcie Czesi w obozowej kartotece, jak wszystkie pozostałe, składa się z trzech zestawionych obok siebie na jednej fotografii ujęć. Pierwsze to prawy profil, drugie to zdjęcie na wprost, a trzecie to lewy półprofil w nakryciu głowy ( w przypadku kobiet w chustce, a mężczyzn w czapce). I tak z premedytacją zamieszczano tylko ujęcie z profilu pomijając to na wprost ( en face) oraz to w chustce identyfikujące Czesię, jako dziewczynkę. Tylko w ten sposób można było zafałszować prawdę i dać kłamliwy opis przedstawiający polską dziewczynkę jako „żydowskiego chłopca”.
Ale to jeszcze nie wszystko.
Muzeum Auschwitz zareagowało na tę manipulację pisząc na Twitterze:
Prosimy o korektę. W rzeczywistości osoba na zdjęciu rejestracyjnym to polska dziewczyna Czesława Kwoka, która została uwięziona w Auschwitz 13 grudnia 1942 r. i zabita zastrzykiem fenolowym 12 marca 1943 r.I teraz dochodzimy do sedna. czyli skandalicznej reakcji amerykańskiego portalu. Otóż wydawało się, że najprościej byłoby przeprosić i poprawić fałszujący historyczną prawdę opis zdjęcia. Tymczasem portal usunął wszystko, czyli zniknęło zdjęcie wraz z opisem. Wygląda na to, że polska dziewczynka i katoliczka nie zasługiwała na to, aby jej wizerunek stał się symbolem i jednocześnie dowodem ludzkiej tragedii, martyrologii i niemieckiego ludobójstwa. Najwyraźniej mamy do czynienia z segregacją rasową ofiar niemieckich zbrodni, gdzie dla Polaków nie ma miejsca, ponieważ monopol na cierpienie zarezerwowano wyłącznie dla Żydów. Od razu przypomina mi się wypowiedź prof. Barbary Engelking, kierownika Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, która w rozmowie z Moniką „Stokrotką” Olejnik na antenie TVN24 stwierdziła kiedyś: Dla Polaków śmierć to była po prostu kwestia biologiczna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, metafizyka, spotkanie z najwyższym…
Usuwając zdjęcie, zamiast zamieszczenia sprostowania samego jego opisu amerykański portal powiedział nam dokładnie to samo, co prof. Barbara Engelking. Nie można w bardziej dosadny sposób dać do zrozumienia, że Polacy to goje, czyli rasa niższa, zaś Żydzi to nadludzie i naród wybrany. Wzniosłych, metafizycznych śmierci jego przedstawicieli nie wolno porównywać ze zwykłą śmiercią, „po prostu kwestią biologiczną” jakichś gojów-polaczków. To dlatego uśmierconej przez niemieckich ludobójców czternastoletniej Polce i katoliczce nieludzko i cynicznie ukradziono twarz oraz cierpienie i postanowiono to wszystko przypisać „żydowskiemu chłopcu”, bowiem monopol na cierpienie mają wyłącznie Żydzi. Auschwitz jest światowym symbolem Holokaustu i z tego powodu trzeba było usunąć krzyż ze Żwirowiska upamiętniający polskie ofiary. Z tego samego powodu usunięto z amerykańskiego portalu fotografię śp. Czesi Kwoki, która owszem, mogłaby tam dalej widnieć, ale tylko podpisana jako anonimowy żydowski chłopiec.
Fotograf z Auschwitz, Wilhelm Brasse zmarł 23 października 2012 roku w wieku 95 lat. Po wojnie prześladowany koszmarnymi wspomnieniami i powracającym w snach widokiem ofiar - szczególnie dzieci - nie wziął już nigdy aparatu fotograficznego do ręki. Ciekawe jakby zareagował na wieść, że jedno ze zdjęć, które robił tysiącami i z narażeniem życia pomógł ocalić jako dowody wstrząsającej prawdy o Auschwitz jest dzisiaj przez niektórych w tak podły, haniebny i cyniczny sposób wykorzystywane? Drodzy Czytelnicy spójrzcie w oczy Czesi a zobaczycie, że choć usta milczą te jej dusza krzyczy, a serce z rozpaczy płacze. I to jest siła tej wydobytej po latach z archiwów fotografii. Ktoś może powiedzieć, że skupiłem się na w sumie marginalnej manipulacji jakiegoś tam amerykańskiego portalu, a ja wtedy odpowiem tak. Ta manipulacja mówi nam więcej niż wszystkie artykuły eseje i książki opisujące to, co wielcy historyczni łgarze uczynili z prawdą o naszej polskiej gehennie i cierpieniach z lat ostatniej wojny.
Tekst ukazał się w "Warszawskiej Gazecie"
© Mirosław Kokoszkiewicz
29 stycznia 2020
źródło publikacji:
wpis Autora na portalu www.facebook.com
29 stycznia 2020
źródło publikacji:
wpis Autora na portalu www.facebook.com
Św. Maksymilian Kolbe - wielki nieobecny na obchodach 75. rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau
Gdyby były więzień Stanisław Zalewski nie wspomniał o ojcu Maksymilianie Kolbe, franciszkaninie podczas przemówień na 75. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau, to nikt by nie wspomniał. Uczczono po latach niepamięci rotmistrza Witolda Pileckiego, ale o świętym kapłanie w stopniu heroicznym zapomniano.
Zapomniał Kościół, ulegając herezji ekumenicznej, zapomnieli spoganiali Polacy, bo nie chcą słyszeć o świętych kapłanach, zapomniały władze Muzeum Auschwitz, bo skoncentrowane są na narracji żydowskiej, chcąc zrobić u siebie filię nowojorskiego Muzeum Holocaustu, zapomnieli polityczny polscy jak zwykle gładcy i ulegli wobec obcych. Pamiętają żydzi, którym wypominał potrzebę uznania Jezusa za obiecanego Mesjasza i konieczność chrztu, ale milczą.
A przecież to on ojciec Kolbe umarł dla czystej miłości bliźniego mającej swe źródło z miłości do Boga i Jego Matki. Na placu apelowym przedstawił się jako kapłan katolicki, przez którego ręce idzie zbawienie, o którym materializm i ten z zachodu i ten ze wschodu nie chce słyszeć. Pogański nazizm zamierzał zniszczyć Kościół Katolicki, zaczynając od księży narodowości polskiej. Dziś również Kościół ma być unicestwiony, ale już bez gwałtu i bez męczenników.
Milczcie, sobie milczcie. Oby Bóg nie przemówił za skromnego i cichego. Głosem wielkim, którego nie będziecie mogli znieść.
Jeżeli podobają Ci się materiały publicystów portalu Prawy.pl wesprzyj budowę Europejskiego Centrum Pomocy Rodzinie im. św. Jana Pawła II poprzez dokonanie wpłaty na konto Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia: 32 1140 1010 0000 4777 8600 1001. Pomóż leczyć ciężko chore dzieci.
Nie bądź obojętny ! – jedenaste przykazanie?
Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych75 rocznica wyzwolenia Auschwitz [czy raczej wkroczenia Armii Czerwonej do KL Auschwitz] [https://jwfotowideo.wordpress.com/2020/01/28/75-rocznica-wkroczenia-armii-czerwonej-do-kl-auschwitz/] stała się okazją do spopularyzowania w przestrzeni publicznej propozycji 11 przekazania – nie bądź obojętny! To za sprawą wypowiedzi więźnia KL Auschwitz Mariana Turskiego, który przypomniał słowa prezydenta Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Romana Kenta sprzed 5 lat wygłoszone w tym samym miejscu. Prezydent – jak mówił Marian Turski – „wymyślił 11. przykazanie, które jest doświadczeniem Shoah, Holokaustu, strasznej epoki pogardy. Brzmi tak: nie bądź obojętny.”
– Ewangelia Marka 12:29-31
To przykazanie winno być oczywistością dla każdego człowieka i nie tylko po Auschwitz.
W końcu już w ewangelii Marka czytamy „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12, 29-31).’
Gdyby to przykazanie było respektowane przez człowieka nie byłoby obojętności człowieka wobec drugiego człowieka, nie byłoby wykluczenia, nienawiści, nie byłoby Auschwitz, ani innych ludobójstw Auschwitz poprzedzających i późniejszych. A zatem nie ma potrzeby tworzenia kolejnego i to dopiero 11 przykazania, ale respektowanie przykazania największego i już istniejącego od czasów biblijnych.
– „Auschwitz nie spadł nagle z nieba. Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się… Aż stało się to, co stało się tutaj” – mówił Marian Turski przypominając oczywiste słowa jakie kiedyś wygłosił prezydent Austrii Alexander Van der Bellen.
W tej drodze do Auschwitz nie wspomniał nawet o ludobójstwie Ormian, gdy znany jest argument Hitlera uzasadniający eksterminację ludności polskiej w 1939 r. „Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?”
Czy obojętność świata wobec ludobójstwa Ormian nie stanowiła kroku [nie tylko kroczku] ku Auschwitz ?
Dlaczego się tego nie przypomina, podobnie jak wcześniejszego ludobójstwa ludności Wandei podczas rewolucji francuskiej, którą się czci do dnia dzisiejszego a ludobójstwo jest tematem tabu. Skąd ta obojętność?
Po tzw. wyzwoleniu KL Auschwitz przez Armię Czerwoną „Enkawudziści w lutym 1945 r. utworzyli dwa podobozy oznaczone numerami 22 (na terenie obozu macierzystego) i 78 (w obrębie Birkenau)”… „Na każdym kroku chciano nam pokazać, że jesteśmy teraz niczym. Grozili nam, że jak nie będziemy bystro rabotali, to nas na Sybir wywiozą – wspomina jedna z więźniarek” …
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/po-wyzwoleniu-auschwitz-nkwd-stworzylo-tam-wlasny-oboz/b814tbs
… „Obóz zlikwidowano wiosną 1946 r., a rok później Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę, na mocy której teren miejsca zagłady miał się stać miejscem pamięci. Tylko jednak po więźniach, którzy przebywali tu i zginęli w latach niemieckiej okupacji. Kolejne dwa lata działalności Auschwitz wymazano z historii.”
Ta historia niestety nie została przypomniana podczas 75 roczny wyzwolenia Auschwitz, także przez Mariana Turskiego, który jakby proponowanego 11 przykazania do siebie nie odnosił.
Sam przeszedł piekło a jednak piekła zgotowanego innym jakby nie zauważał. Po wojnie włączył się w budowę systemu totalitarnego, tylko że czerwonego, odpowiedzialnego za eksterminację milionów ludzi, zwanego jednak demokratycznym i za zasługi w budownictwie nowej Demokratycznej Polski [ działał w młodzieżowej organizacji PPR] odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi przez Prezydium Krajowej Rady Narodowej [13 lipca 1946 r] .
W tym samym czasie, inny więzień KL Auschwitz rtm. Witold Pilecki, który trafił tam ochotniczo, bo nie był obojętny na to co się tam działo, działał po drugiej stronie, walcząc po wojnie z instalacją ludobójczego systemu komunistycznego.
Nadal nie był obojętny.
Nie był za to odznaczany, lecz wtrącony do nieludzkiego więzienia, przy którym, jak mówił, „Oświęcim to była igraszka”.
Budowniczowie nowej komunistycznej Polski, nawet jak byli współwięźniami z Auschwitz, byli na Jego los obojętni.
Jakie kolejne przykazanie należałoby dodać ?
Przecież respektowanie przykazania z ewangelii Marka – będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego – byłoby wystarczające, aby tak nie było.
Czego Turski nie powiedział
Pochłaniają mnie lokalne problemy i o tym głównie chcę pisać, ale poruszyła mnie sprawa obchodów rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz, a zwłaszcza wystąpienia Mariana Turskiego. Przeczytałem kilka komentarzy znajomych, którzy byli tym wystąpieniem zachwyceni. Wysłuchałem więc tego wystąpienia uważnie.
Rzeczywiście było ono poruszające, a do tego efektowne intelektualnie. Nazwisko pana Turskiego coś mi mówiło, ale za mało, żeby zrozumieć dlaczego właśnie jego dopuszczono do głosu na takiej wielkiej uroczystości. Zapoznałem się jako tako z życiorysem Turskiego. Zrozumiałem dlaczego to on przemawiał, ale jednocześnie nasunęło mi się kilka wątpliwości co do kontekstu tego przemówienia.
Jak widzę rozpoczął się spór na ile przemówienie Turskiego odnosiło się do aktualnej sytuacji politycznej w Polsce. Zwolennicy poglądu, że w Polsce rodzi się albo już w pełni istnieje faszyzm, są zapewne tym wystąpieniem w pełni usatysfakcjonowani. Świadczą o tym liczne komentarze typu "mina Dudy bezcenna". Chodzi oczywiście o prezydenta Andrzeja Dudę. Ci, którzy woleliby nadać wystąpieniu Turskiego wymiar ponadczasowy, będą taką interpretację uważać za spłycenie i zawężenie problemu.
Ten uniwersalny albo nawet eschatologiczny wymiar wystąpienia Mariana Turskiego, a i całej uroczystości, to Auschwitz jako symbol zagłady Żydów i w zasadzie wyłącznie Żydów. Momentami wspomina się o Cyganach, a coraz częściej o homoseksualistach. W tym przekazie – co było widać w czasie wspomnianej uroczystości – Polacy jako ofiary obozu w Auschwitz schodzą na plan dalszy, stają się ofiarami "mniej wartościowymi", a może nawet w ogóle nie wartymi pamięci.
Rolą Polaków jest coraz częściej bycie przede wszystkim katami. Gdyby wziąć pod uwagę opinię pewnego prominentnego rosyjskiego Żyda, zaprezentowaną w państwowej rosyjskiej telewizji, że mord w Katyniu był słusznym rozwiązaniem, to być może blisko jesteśmy poglądu, że Polakom zamordowanym w Auschwitz, to się po prostu należało.
Jak zahaczyłem o Rosję, to w kontekście wystąpienia Turskiego warto wspomnieć o sowieckich obozach koncentracyjnych znanych jako gułagi. Co prawda nie były one miejscem mordów na przemysłową skalę jak Auschwitz, ale męczeńską śmierć poniosło w nich na pewno setki tysięcy osób. W tym kontekście zaś problem z Marianem Turskim jest taki, że on był przez szereg lat funkcjonariuszem systemu politycznego, którego szczytową konsekwencją funkcjonowania były gułagi. Nie jest mi znana jakakolwiek okoliczność, żeby pan Turski apelował o to, by "nie być obojętnym" wobec tego, długimi okresami, ludobójczego systemu. Zastrzegam, że nie znam szczegółowo życiorysu pana Turskiego, więc mogę się mylić. Chyba jednak się nie mylę.
Niestety, dostrzegłem w tych obchodach więcej takich fałszywych nut. Paradoksalnie najuczciwiej zachowują się Niemcy, którzy przyznają, że to oni byli sprawcami Auschwitz i tego, co w Auschwitz. Inni główni zainteresowani, czyli Żydzi i Rosjanie, rozgrywają sprawę wybitnie politycznie, kosztem przede wszystkim Polski i Polaków. Polski rząd i prezydent dali się sprowadzić do roli bezradnych obserwatorów (w tej sytuacji mina Dudy rzeczywiście bezcenna). I to jest ten właściwy kontekst wystąpienia Mariana Turskiego. Z polskiego punktu widzenia to wszystko jest bardzo smutne.
Delirium plemienia żmijowego i co z tego wynika
Kiedy lata temu żydobanderowski (PiS) reżim w Warszawie rozpoczął histeryczną nagonkę na Rosję, jej centralną osią był znak równości postawiony pomiędzy Rosjanami i Sowietami.
Wielokrotnie pisałem o tym w mych artykułach, podkreślając, że Naród Rosyjski był pierwszą i największą ofiarą żydokomuny i stawianie znaku równości jest oszczerstwem w stosunku do Rosjan w szczególności, a Słowian w ogólności.
Czasy się odwróciły i dziś w propagandowej nagonce na Polskę i Polaków prym wiedzie, obok światowego żydostwa, Rosyjska Federacja. Żydowska telewizja publiczna w Rosji oskarża Polaków nawet o zbrodnie holokaustu!
W rocznicę wyzwolenia Oświęcimia, The Washington Post opublikował artykuł (https://www.msn.com/en-us/news/world/the-polish-hero-who-volunteered-to-go-to-auschwitz-and-warned-the-world-about-the-nazi-death-machine/ar-BBZl371) na temat rotmistrza Pileckiego, w którym autor przyznaje nie tylko wyjątkową szlachetność jego osoby, ale również jego pierwsze naoczne informacje o ludobójstwie, jakie dokonywane było w obozie oświęcimskim. Podkreśla też, że pomimo wielokrotnych jego apeli o zbombardowanie obozu, alianci odpowiedzieli bezczynnością. Proponowane naloty nie uchroniłyby wszystkich ofiar tej maszyny śmierci, ale przerwałyby jej funkcjonowanie na jakiś czas i umożliwiłby ucieczkę, jeśli nie setek to przynajmniej dziesiątek tysięcy więźniów. Któż więc ponosi współodpowiedzialność za holocaust?
Autor kończy publikację detalami mordu, jaki dokonały na rotmistrzu żydokomunistyczne władze PRLu, stwierdzając (cytuję): „According to a Polish newspaper, as he was led to his death, he said, “I’ve been trying to live my life so that in the hour of my death I would rather feel joy than fear.”
Amerykański portal Russia Insider, redagowany przez Amerykanina rosyjskiego pochodzenia, z okazji najnowszych „występów” Putina w Izraelu, opublikował artykuł brytyjskiego autora (https://russia-insider.com/en/putin-grovels-israel-about-holocaust-never-happened-front-people-who-genocided-russians/ri28215), o tym jak prezydent RF brylował na temat holocaustu przed żydami, których to naród jest w istocie odpowiedzialny za gigantyczne ludobójstwo Rosjan.
W swym wystąpieniu Putin wylewał krokodyle łzy nad holokaustem i „antysemityzmem”, grożąc światu brutalnym represjami w przypadku najmilejszego przejawu „antysemityzmu” (czytaj próby obrony przed żydowskim rozpasaniem). A to wszystko w szlachetnym celu uniknięcia powtórki z II Wojny Światowej. Z „humanitarnych” powodów ułaskawił też żydówkę, odbywającą wyrok w rosyjskim więzieniu za handel narkotykami. Ponieważ zbyt tych narkotyków odbywał się w krajach trzecich, poza Izraelem i Rosyjską Federacją, to według niego żadnego przestępstwa nie było.
W swoich wypowiedziach Putin używał już zamiennie terminu „Rosjanie” i „Sowieci”, wpisując się o dziwo idealnie w klimat antyrosyjskiej nagonki żydobanderowskiego reżimu PiS, o której pisałem na wstępie.
Przy czym błyskawiczny proces przepoczwarzania się Rosji w II Żydokomunę (ZSRR bis) osiągnął już poziom absurdu PiS-owskiej propagandy, widzącej w swym delirium, miast białych myszek, „zielone ludziki” putinowskich agentów.
W błyskawicznie przygotowywanej nowej konstytucji RF, w jej preambule zamieszczono już akapit stwierdzający spójność wszystkich okresów państwa rosyjskiego i odpowiedzialność za dorobek jego (cytuję dosłownie) „wielonarodowego narodu”!
Ciekaw jestem jaki będzie następny etap obłędu żydów rządzących zarówno politycznym Wschodem jaki i Zachodem?
Ilustracje:
fot.1 © domena publiczna / koloryzacja: Marina Amaral
fot.2 © domena publiczna / zrzut ekranu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz