OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Wspólna przyszłość” ku konfrontacji, agent Tomek sypie, samokrytyka Terlikowskiego, nieśmiertelne reparacje i Manifest Ronalda Laudera

„Wspólna przyszłość”


        Jak wiadomo, dyplomacja służy raczej do ukrywania myśli, niż do ich ujawniania. Jednak – jak powiada Pismo Święte - z obfitości serca usta mówią, toteż podczas obchodów 75 rocznicy wkroczenia Armii Czerwonej do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, uczestniczący w uroczystości izraelski prezydent Reuwen Riwlin powiedział, że „chcemy dziś podać rękę narodowi polskiemu, byśmy wrócili na drogę ku budowaniu wspólnej przyszłości.” Powiedział też, że wprawdzie to „nazistowscy” Niemcy podczas II wojny światowej „zainicjowali” ludobójstwo Żydów, ale jak tylko „zainicjowali”, to uzyskali pomoc od „innych narodów”, które w związku z tym „muszą wziąć za to odpowiedzialność.” Najwyraźniej prezydent Riwlin w podawanej przez stronę żydowską światu do wierzenia wersji historii II wojny światowej przewidział możliwość egzekwowania od „innych narodów” odpowiedzialności za tamto ludobójstwo. Taka zbiorowa odpowiedzialność musi przybrać jednak jakąś postać i nietrudno domyślić się – jaką. Wyjaśnia to amerykańska ustawa nr 447 JUST, na podstawie której rząd USA zobowiązał się do dopilnowania, by te „narody”, a przede wszystkim – naród polski – zadośćuczyniły żydowskim roszczeniom majątkowym, odnoszącym się to tzw. „własności bezdziedzicznej”. Ale art. 3 tej ustawy pośrednio rodzi również zobowiązania dla tych „narodów”. Reguluje on sposób rozdysponowania „przychodów” z „własności bezdziedzicznej”, stanowiąc, że mają one być przeznaczone na wspieranie ocalałych z holokaustu, na finansowanie edukacji o holokauście i na inne cele. Wynika stąd, że ta własność musi zostać wyodrębniona, choćby po to, by było wiadomo, jakie konkretnie przynosi „przychody”. A skoro już zostanie wyodrębniona, to ktoś musi nią zarządzać, choćby po to, żeby te przychody rozdysponować zgodnie z postanowieniem art. 3 ustawy. A komu zostanie powierzony taki zarząd? Nietrudno się domyślić, że jakiemuś gremium utworzonemu przez stronę żydowską, no bo przecież nie przez „narody”, które „muszą wziąć odpowiedzialność”, to chyba jasne. Oznacza to z kolei, że strona żydowska, to znaczy – konglomerat przedsiębiorstw przemysłu holokaustu, bo jak wiadomo, nie jest to jakieś pojedyncze przedsiębiorstwo - stanie się właścicielem wyodrębnionej „własności bezdziedzicznej”. Jakie będą jej rozmiary? Tego dokładnie nie wiemy, bo szacunki wahają się od 65 mld dolarów do aż 300 miliardów dolarów – ale to nic, bo te rozmiary zostaną nam w stosownym momencie objawione. Ale nawet gdyby rozmiary przejętej w ten sposób własności stanowiły równowartość tylko 65 mld dolarów, to oznaczałoby, że ów żydowski konglomerat zyskałby dominującą pozycję ekonomiczną, która natychmiast przełożyłaby się na dominującą pozycję społeczną i polityczną strony żydowskiej w Polsce. Już o tym pisałem, więc się powtarzam, ale robię to dlatego, że dopiero w tym kontekście można w pełni zrozumieć, co miał na myśli izraelski prezydent, mówiąc o powrocie na drogę ku budowaniu „wspólnej” przyszłości. Rzeczywiście – w takiej sytuacji my się już tej „wspólnoty” nigdy nie pozbędziemy, co zresztą podkreślił prezydent Riwlin mówiąc, że związek narodu polskiego z narodem izraelskim jest „nierozerwalny”. Deklaracja izraelskiego ambasadora w Warszawie, pana Ben Zwi, że Polska będzie mogła wybrać sposób zadośćuczynienia żydowskim roszczeniom nie pozostawia żadnych wątpliwości, że o tym, by tym roszczeniom nie zadośćuczyniła – nie ma w ogóle mowy, co wyjaśnia charakter tej „nierozerwalnej” więzi. „Naród izraelski” zostanie szlachtą mniej wartościowego narodu polskiego.

        No dobrze – ale skąd właściwie wiadomo, że Polacy są jednym z „narodów”, które „muszą wziąć odpowiedzialność”? Wyjaśnił to w swoim przemówieniu prezydent Riwlin. Wprawdzie z jednej strony wielkodusznie przyznał Polsce status „ofiary” drugiej wojny światowej, ale z drugiej zwrócił uwagę, że chociaż polskich „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” było około siedmiu tysięcy, to jednak „było ich mało, zbyt mało”. Najwyraźniej uważa, że naród polski, podobnie jak inne narody świata, ma obowiązek bezgranicznego poświęcania się dla Żydów i to bezwarunkowo, bez względu na to, co Żydzi robią. Ale skoro naród polski nie stanął na wysokości zadania i nie uratował wszystkich Żydów przed „zainicjowanym” przez „nazistów” ludobójstwem, no to jasne jest, że musi wziąć za to „odpowiedzialność”. W tym kontekście deklaracja prezydenta Riwlina, że „musimy” walczyć z rasizmem i to w dodatku w sposób „bezkompromisowy”, nabiera niezamierzonego akcentu komicznego.

        Tymczasem pan prezydent Andrzej Duda najpierw wytłumaczył się przed prezydentem Riwlinem ze swojej nieobecności na rocznicowych obchodach w Jad Waszem, a niedawne przyłączenie się Rosji do skoordynowanych polityk historycznych: niemieckiej i żydowskiej i wynikły stąd skandal uznał za „poważną wymianę zdań na temat historii”. Dotychczas wydawało nam się, że oskarżanie Polski o kolaborację z Hitlerem i otworzenie drogi do II wojny światowej nie może mieścić się w granicach „powagi”, ale widocznie prezydent Riwlin, albo jeszcze ktoś inny, musiał powiedzieć panu prezydentowi Dudzie coś, co skłoniło go do nowego spojrzenia na tę sprawę. Czy miała na to wpływ deklaracja Naczelnika Państwa o gotowości podjęcia rozmów ze złym Putinem, czy też zbliżające się wybory prezydenckie w naszym bantustanie – o to mniejsza.

        Tak się bowiem złożyło, że przed dwoma tygodniami wpłynął do Sejmu opatrzony ponad 200 tysiącami podpisów obywatelski projekt ustawy „antyroszczeniowej”. Nie jest to pierwszy projekt takiej ustawy, bo 19 lipca ubiegłego roku głosowany był w Sejmie podobny projekt, autorstwa Wielce Czcigodnego Tomasza Rzymkowskiego. Został on odrzucony głosami posłów klubu Zjednoczonej Prawicy, czyli Prawa i Sprawiedliwości z satelitami. Teraz pani marszałek Witek ma trzy miesiące na poddanie obywatelskiego projektu pod głosowanie. Czy to głosowanie zakończy się tak samo, jak tamto z 19 lipca ubiegłego roku – o tym przekonamy się już niedługo i mam nadzieję, że opinia publiczna wyciągnie z tego wnioski – również podczas wyborów prezydenckich, w których prezydent Andrzej Duda staje z poparciem obozu „dobrej zmiany”, czyli ugrupowania, które podobną ustawę w lipcu ubiegłego roku odrzuciło.



Agent Tomek sypie, samokrytyka Terlikowskiego i nieśmiertelne reparacje




Stanisław Michalkiewicz wypowiada się na temat Tomasza Kaczmarka, słynnego Agenta Tomka, który zaczął sypać swoich dawnych przełożonych. Niezależnie, czy mówi prawdę, widać, jakich władza dobierała konfidentów do tajnych służb. Komentuje również wywiad, jakiego udzielił Jarosław Kaczyńskich jednej z niemieckich gazet. Naczelnik państwa mówi w nim, że jest gotowy rozmawiać z Władimirem Putinem na temat śmierci swojego brata i podnosi nieśmiertelny temat reparacji, tym razem od Rosji.
Wypowiada się także na temat wpisu na Twitterze Tomasza Terlikowskiego, który odniósł się do obchodów 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz, a także przemówienia Mariana Turskiego i opinii, jaką na ten temat sformułowała Dominika Wielowiejska.



Ku konfrontacji


        Odbyły się dwa konkurencyjne obchody 75 rocznicy wkroczenia Armii Czerwonej do obozu w Oświęcimiu. Jedne w instytucie Jad Waszem w Jerozolimie z udziałem rosyjskiego prezydenta Putina w charakterze głównego celebransa. Była to ostentacyjna nagroda za przyłączenie polityki historycznej Rosji do skoordynowanych polityk historycznych niemieckiej i żydowskiej. To „trójporozumienie” nie jest dla Polski dobrą wiadomością, chociaż przebiegły Putin o Polsce, jako państwie wyznaczonym do roli winowajcy zastępczego, taktownie nie wspomniał. Nie musiał, bo co miał do powiedzenia, to powiedział wcześniej i między innymi dzięki nagłośnieniu tych wypowiedzi przez rządowe media w Polsce oraz Sejm, który przyjął specjalną uchwałę, świat dowiedział o nowej interpretacji najnowszej historii. Czy przyjmie ją do wiadomości – o to już postara się „prasa międzynarodowa”, która i przedtem nie szczędziła naszemu nieszczęśliwemu krajowi gorzkich wyrzutów, najpierw z powodu „bierności” w obliczu holokaustu, a w miarę postępów w realizacji 30-letniego planu obrabowania Polski – również o „współudział” w holokauście, aż wreszcie – o udział samodzielny, co poniekąd potwierdził 10 lipca 2011 roku prezydent Komorowski w liście do uczestników uroczystości w Jedwabnem. Podczas konkurencyjnych obchodów w Oświęcimiu, izraelski prezydent Riwlin, któremu prezydent Duda wytłumaczył się ze swojej nieobecności na ceremoniach jerozolimskich, aż tak daleko nie poszedł, ale i on nieubłaganym palcem wytknął Polsce, że 7 tysięcy „sprawiedliwych”, to stanowczo za mało. Najwyraźniej uważa, że wszyscy Polacy powinni byli się dla Żydów poświęcić i na tym opiera pozór moralnego uzasadnienia pociągnięcia „niektórych narodów” do odpowiedzialności. Polskiego narodu z tego grona nie wykluczył, bo wspomniał o żydowskiej ręce wyciągniętej do „pojednania”. Nieomylny to znak, że do „pojednania” droga jeszcze daleka i najeżona przeszkodami, przede wszystkim – w postaci braku „kompleksowego ustawodawstwa” stwarzającego pozory legalności dla żydowskich roszczeń majątkowych wobec Polski. Dopiero po zrealizowaniu tych roszczeń będzie można mówić o „wspólnej przyszłości”, czyli o nadaniu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu szlachty jerozolimskiej. Zatem ręka wyciągnięta jest rzeczywiście, ale nie tyle do „pojednania”, co zwyczajnie – po pieniądze. Widać wyraźnie, że – trawestując słynny bon-mot Józefa Ozgi Michalskiego z roku 1967 - w dymach bijących z krematoriów wszyscy próbują uwędzić sobie swoje polityczne półgęski. Może z wyjątkiem prezydenta Andrzeja Dudy, który całkowicie wmontował się w żydowską interpretację najnowszej historii, równoległej – mówiąc nawiasem – do interpretacji przedstawionej przez złego czekistę Putina – więc w gruncie rzeczy nie miał żadnego swojego półgęska do uwędzenia.

        Podczas gdy w dymach bijących… i tak dalej - w naszym nieszczęśliwym kraju nastąpiło gwałtowne zaostrzenie walki politycznej na odcinku praworządności ludowej. Oto Sąd Najwyższy w składzie trzech połączonych izb, a więc z wielkim przytupem, podjął uchwałę, która wprowadza domniemanie nielegalności wobec sędziów mianowanych przez prezydenta z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Warto zwrócić uwagę, że ma to charakter odpowiedzialności zbiorowej, bo jedynym powodem podejrzeń o brak bezstronności wobec tych sędziów, jest fakt rekomendacji przez nową KRS, bez konieczności pochylania się nad każdym przypadkiem. Skoro ci sędziowie zostali uznani przez SN za „nielegalnych”, to wydawane przez nich odtąd orzeczenia będą ex definitione dotknięte wadliwością, z powodu której Sąd Najwyższy wszystkie je pouchyla w trybie kasacji. Jeszcze okrutniejsza recenzja spotkała Izbę Dyscyplinarną, która w oczach sędziów połączonych Izb Sądu Najwyższego w ogóle nie jest żadnym sądem, bo któż to widział, żeby Sejm ustanawiał jakieś nowe sądy, skoro stare już się zblatowały? Tedy wszelkie orzeczenia wydane przez tworzących Izbę Dyscyplinarną samozwańców są nieważne od samego początku, nawet jeśli zapadły przed podjęciem wspomnianej uchwały. Widać zatem jak na dłoni, że to ta Izba była głównym przedmiotem nienawiści środowiska sędziowskiego, które przez ostatnie 30 lat zakosztowało słodyczy całkowitej nieodpowiedzialności za swoje dokazywanie. Głośno tego nie można powiedzieć, ale od czego walka o praworządność? Walka o praworządność to przedsięwzięcie szlachetne, poza wszelkim podejrzeniem. Najwyraźniej sędziom nie tylko Sądu Najwyższego, ale i większości innych uderzyły do głów gersdorfiny.

        Dlatego przechodzą do porządku dziennego nad perspektywą chaosu, jaki wskutek tego musi się pojawić, bo pewność obrotu prawnego w Polsce już została zredukowana do zera. Nie zmieni tej sytuacji skierowanie przez prezydenta skargi na tę uchwałę do Trybunału Konstytucyjnego, bo przecież prawomocność tego Trybunału jest przez sędziów bez żadnych ceregieli kwestionowana, więc nie będą się też przejmowali jakimiś nielegalnymi w ich mniemaniu wyrokami. Krótko mówiąc, po tej uchwale doszło do sytuacji, w której Sąd Najwyższy nie może się już cofnąć, podobnie jak z drugiej strony rząd, więc konfrontacja jest nieunikniona. Czegóż innego mogłaby sobie życzyć Nasza Złota Pani, która przecież właśnie w tym celu zainicjowała w roku 2017 walkę o praworządność w naszym bantustanie, żeby przywrócić w nim niemieckie wpływy polityczne, zredukowane po przejściu Polski w roku 2015 pod kuratelę amerykańską? Widmo nadciągającej konfrontacji najwyraźniej musiało wystraszyć tych, którzy dotąd uważali, że z tą całą walką o praworządność to wszystko naprawdę, bo pojawiły się głosy nawołujące do zwołania „okrągłego stołu”, przy którym wypracowano by jakieś rozwiązanie kompromisowe. W czynie społecznym podpowiadam, żeby orzeczenia wydane przez sędziów mianowanych z rekomendacji nowej KRS w miesiącach parzystych, były przez Sąd Najwyższy uznawane, a te z miesięcy nieparzystych – już nie. Podobnie z orzeczeniami Izby Dyscyplinarnej: piętnujące bojowników o praworządność oraz konfidentów, byłyby po staremu nieważne od samego początku, podczas gdy orzeczenia sztorcujące sędziów mianowanych z rekomendacji nowej KRS, mogłyby być uznawane. Jeśli ktoś ma lepszy, albo chociaż inny pomysł na kompromis, to właśnie ogłaszam ludowy konkurs z nagrodami, a właściwie z jedną, w postaci Orderu Krzyża Zbolałego.

        Jeśli bowiem przy okrągłym stole nie dojdzie do kompromisu, to musi dojść do przesilenia, które może wymknąć się spod kontroli, a wtedy Nasza Złota Pani stworzyłaby sobie warunki do zastosowania wobec Polski „klauzuli solidarności” z traktatu lizbońskiego, to znaczy – do „bratniej pomocy” udzielonej gwoli usunięcia zagrożeń dla „demokracji”. Taka „bratnia pomoc” może być udzielona przez UE na prośbę zainteresowanego rządu, ale skoro zagrożenia płyną właśnie od rządu, to z zaproszeniem może wystąpić najwyższy przedstawiciel władzy sądowniczej, którym w Polsce jest Pierwszy Prezes SN, pani Małgorzata Gersdorf. Kto wie, czy nie w celu wysondowania sytuacji do Warszawy przyjechał „rewizor z Pietierburga” w osobie pani Very Jourowej, wiceszefowej Komisji Europejskiej, która przesłuchała już liczne osobistości zarówno z jednej, jak i z drugiej strony barykady, a kiedy zamelduje o tym Naszej Złotej Pani, to już tam ona podejmie decyzje, które w stosownym czasie zostaną nam objawione.



Manifest Ronalda Laudera


— Panie Piperman – i co pan powiesz?

— Panie Biberglanz, ja mogę wszystko powiedzieć, tyko pan mnie powiedz, co ja mam powiedzieć, żeby było dobrze. Bo jak ktosz nie wie, co powinien powiedzieć, to on gada, co mu szlyna na język przyniesie, na przykład on gada mowe nienawiszczy. Dlatego kiedy nasza resortowa Strokrotka przesłuchuje wezwanych na dopros delikwentów, to jak ony mówią nie tak, jak trzeba, to ona ich sztorcuje, jak kiedyś Różański w naszym resorcze sztorcował Ludwika Cohna: „Ty parszywy Żydzie!” - chociaż pan wiesz, panie Biberglanz, że Różański też był Żyd. Takie rzeczy rozumi też druga taka pani, jakże jej tam? - o - pani Gozdyra. Ona też sztorcuje wszystkich, co jej źle odpowiadają. Jeszcze ich nie bije, jak Różański, ani nie zrywa im paznokczy, ale pan wiesz; to dopiero początek etapu surowoszczy i jak padnie rozkaz, to doczekamy się i tego. To ja pana proszę, panie Biberglanz, niech mnie pan powie, co ja mam pana powiedziecz, żeby było dobrze?

— Panie Piperman, jak widzę, że ja naprawdę muszę pana powiedziecz, co pan masz powiedziecz, żeby było dobrze. Ot choczby teraz – po co pan mówisz o tym Cohnie i o Różańskim? Po co pan rozdrapujesz stare blizny, co to już przecież zarosły błoną podłoszczy? Pan nie wiesz, że jest rozkaz, żeby ani słowem nie wspominacz o Różańskim, o Naftalim Aronowiczu Frenklu, o Cesarskim, czy Cymanowskim, co to dla Jeżowa przygotowywały „albumy” z nazwiskamy polskich gojów przeznaczonych do rozstrzelania, ani o Jagodże. Bo jak jest rozkaz, że nasze Żydki były zawsze i wyłącznie ofiarami nienawiszczy głupich gojów, to co tu ma do rzeczy Różański i że bił i że zrywał paznokcze? Ja panu nie poznaję, panie Piperman, pan gadasz, nie jak nasz czekista, tylko jak jakiś głupi goj!

— Pan masz Recht, panie Bibeglanz, ja sze trochę zapomniałem, bo mnie sze przypomniały stare, dobre czasy w resorcze, kiedy to i Różański i my... - ale po co o tym wspominacz, jak jest rozkaz, że Żydży były ofiarami? No to teraz pan widżysz sam, że mnie lepiej powiedżecz, co ja mam powiedżecz, żeby było dobrze. Powiesz mnie pan, panie Biberglanz, czy pan mnie nie powiesz?

— To już ja pana powiem, panie Piperman i potraktuj to pan jako szkolenie z politgramoty. Pan słyszałesz o tych uroczystoszczach w Oszwięczymiu, gdzie Duda usprawiedliwiał sze u prezydenta Riwlina, że on nie pojechał do Jerozolimy, żeby asystowacz Putinowi?

— Nu, panie Biberglanz, jakże ja miałbym nie słyszecz o tych uroczystoszczach, kiedy tam prezydent Riwlin i inne dygnitarze w dymach bijących z krematoriów wędżyły sobie swoje półgęski polityczne?

— Dobrze pan kombinujesz, panie Piperman, że ony tam wędżyły – ale myszlisz pan, że ony same te wędzone półgęski zjedzą?

— Ja pana już tyle razy mówiłem, że ja nigdy nic nie myszlę, bo po co ja mam cosz myszlecz, jak już starsze i mądrzejsze pomyszlały? Nu, to co ony zrobią z te półgęski?

— Ony z te półgęski zbudują szwietlaną przyszłoszcz nie tyle może dla głupich gojów, choczasz i dla nich też, ale przede wszystkim dla nas, bo pan muszysz wiedżecz, panie Piperman, że to my jesteszmy solą żemi, że to my jesteszmy ten Herrenvolk, o którym mówił Hitler, tylko że on sze pomylił, bo – jak to goj – on myszlał, że Herrenvolk to Niemcy, a tymczasem Niemcy, to tylko takie same głupie goje, jak wszystkie inne. Herrenvolk, to my!

— Po co pan mówisz takie rzeczy, panie Biberglanz? Pan słyszałesz, co w Oszwięczymiu powiedżał ten Lauder ze Szwiatowy Kongres Żydów? On powiedżał, że jak ktosz mówi, że Żydży mają za dużo władzy, że kontrolują gospodarkę i media i że ony kontrolują rządy, to jest antisemitismus, że to jest mowa nienawiszczy i za za taką mowę, to nienawistniki powinny gnicz w więżeniach. On nawet Oenzetu sze odgrażał, bo Oenzetu uchwalił dwieszcze rezolucji potępiających różne państwa, ale aż sto szeszczdżesząt tych rezolucji potępiło Izraelu. On jeszcze nie powiedżał, co trzeba zrobicz z Oenzetu, a pan tu mówisz o Hitleru i o Herrenvolk. Po co pan mówisz takie rzeczy?

— Panie Piperman, ja wiem, że pan nigdy nic nie myszlisz i to widacz. No to słuchaj pan i ucz sze pan wielkiej polityki. Powiadasz pan, że ten Lauder powiedżał, że antisemitismus jest, jak ktosz mówi, że Zydży kontrolują rządy. I on tak powiedżał, ale zaraz potem powiedżał, co te wszystkie rządy mają zrobicz. Że ony mają uchwalicz „wymagające prawa”, które „spowodują, że piewcy nienawiści znajdą się w więzieniu i to na długi czas”. I jak pan myszlisz? Ony uchwalą te wymagające prawa, czy ony ich nie uchwalą?

— Panie Biberglanz, ile razy ja mam pana powtarzacz, że ja nigdy nic nie myszlę? Jak pan wiesz czy ony uchwalą, czy nie uchwalą to pan nie owijaj w wełnę, tylko pan mnie powiedz!

— Po co mówicz, że ony uchwalą, kiedy ony już sze słuchają Lauderu i posłusznie uchwalają? No to jak; te rządy są kontrolowane, czy nie są? Czy skaczą przed nami z gałęży na gałąż, czy nie skaczą? Ale o tym nie trzeba głoszno mówicz, głoszno trzeba mówicz, że to antisemitismus, ale tak między nami, czekistami, panie Piperman, to nie żaden antisemitismus, tylko spostrzegawczoszcz. Jak ony, to znaczy – głupie goje, zostaną przez wymagające prawa tak wytresowane, że ony utracą spostrzgawczoszcz, to jak ony zauważą, że Żydży mają za dużo władzy, że kontrolują gospodarkę i tak dalej? Zresztą, co to znaczy „za dużo”? Herrenvolk nigdy nie ma „za dużo” władzy, tylko zawsze tyle, ile trzeba. I tu kryje sze świetlana przyszłoszcz dla nas, czekistów. To znaczy – nie tyle „dla nas”, chciaż i dla nas też, ale dla naszych dżeczy i dla naszych wnuków.

— Dla nas, panie Biberglanz?

— A żebysz pan wiedżał, panie Piperman. Bo jak pan myszlisz, kto będzie wtrącał te piewce nienawiszczy do więżeń i to na długi czas? Kto będże ich tam pilnował i uczył rozumu kijem i prądem?

— Ja już mówiłem pana, że ja nigdy nic nie myszlę, ale tym razem to ja myszlę, że najlepiej zrobimy to my, czekisty. Szkoda, że ten Michnik, co to sze chowa w Szwecji, jest taki stary, no ale teraz w niezawisłych sądach prawie wszystkie takie same, jak on i jak padnie rozkaz, to ony bedą wsadzacz do więżień wszystkich, których im wskażemy nieubłaganym palcem. Ja już pana mówiłem, że ja mam zięcia; on jest z porządnej, resortowej rodżyny, on teraz pracuje w ABW, ale prywatnie, to bardzo porządny człowiek. I ja wiem, że jakby mnie sze ręka zmachała, bo pan wiesz, panie Biberglanz, to już nie dawne czasy, że człowiek mógł przyfastrygowacz, no to wtedy ten mój żięcz przejałby pałeczkę. Ach, co ja mówię, jaką znowu „pałeczkę” On by walił nie żadną pałeczką, tylko pałą, aż by wióry leczały, a krew bryzgała naokoło.

— Ano widżysz pan, panie Piperman, jakie szwietlane perspektywy ukazał nam Lauder poprzez te dymy bijące z krematoriów. Ja patrzę na panu i widzę, jakby pana z pięczdżesząt lat ubyło! Nie ma sze co dżywicz, bo i mnie też i to jeszcze z jednego powodu.

— Nu?

— Ano, bo ja myszlę, że same więżienia tu nie wystarczą. Bo te nienawistniki, nawet jak będą szedżały w wieżeniu, to ony nadal będą nienawidżyły i może nawet jeszcze bardżej, bo naprawdę. A to znaczy, że nienawiszcz nie zniknie.

— Nu to co, panie Biberglanz?

— To, że trzeba będże schwytacz byka za rogi i zlikwidowacz nienawiszcz w zarodku, a konkretnie – zlikwidowacz nienawistników. Jak sze ich zlikwiduje, to nienawiszcz zniknie jakby ręką odjął, nie uważasz pan? No, ale tych nienawistników jest tylu, że temu żadna detaliczna partanina nie podoła i trzeba będże wróczycz do metod przemysłowych. A gdże najłatwiej to zrobicz, jak nie w chwilowo nieczynnym oboże w Oszwięczimiu, gdzie pozostała częszcz infrastruktury?

— Ach, panie Biberglanz, pan lejesz miód na moje serce! Ja sze zapisuje na fitness, żeby znów miecz oko bystre i rekę niechybną.


© Stanisław Michalkiewicz
2-5 lutego 2020
www.MagnaPolonia.org / www.Michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA





Ilustracja © brak informacji / za: www.youtube.com
Wideo © Stanisław Michalkiewicz / www.youtube.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2