W nie tylko polskiej kulturze matka jest święta. Podniesienie na nią ręki jest przez prawo traktowane jak pobicie każdego innego człowieka, ale dla społeczeństwa to zbrodnia wyjątkowo odrażająca. W więziennej hierarchii od matkobijców niżej stoją tylko pedofile i gwałciciele. A Biedroń właśnie tego czynu się dopuścił. Dziś matkobijca chce zostać prezydentem Polski i śmie pouczać Polaków o godności. Doprawdy, „tęczowa zaraza” znalazła sobie przedstawiciela godnego swej własnej ideologii.
Robert Biedroń ostatnio dużo mówi o „godności”, przez którą rozumie np. wprowadzenie w Polsce „prawa” do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie. Ciekawe, czy słyszał, że jako pierwszy to rozwiązanie wprowadził na polskich ziemiach Adolf Hitler. Jak na neobolszewika przystało, Biedroń atakuje także Kościół (za to popiera bluźnierstwa uprawiane przez swoich tęczowych towarzyszy i towarzyszki), a także tych, którzy nie godzili się na czerwony terror i walczyli o prawdziwie wolną Polskę – żołnierzy wyklętych. Gloryfikuje natomiast ubeków i ich kapusiów, z którymi wyklęci walczyli. Warto jednak przypomnieć, że Biedroń na gadkach nie poprzestaje. Lewacki kandydat na prezydenta to były kryminalista, który pobił własną matkę i znęcał się nad młodszym o 6 lat bratem Krzysztofem.
Własną matkę Helenę pobił krzesłem i złamał jej szczękę. Matki zazwyczaj wiele zniosą, stając zawsze po stronie swoich dzieci i broniąc ich nawet, gdy są oskarżane o morderstwo. Jak okrutny dla matki i brata musiał być kandydat Lewicy na prezydenta, skoro kobieta zdecydowała się wnieść przeciwko niemu skargę? Jak długo musiała go znosić, zanim to uczyniła? Niewiele wiemy na ten temat.
Rok temu „Warszawska Gazeta” jako pierwsza w Polsce informowała o mrocznej przeszłości Biedronia, podając, że miał zarzuty z art. 157 i art. 207 Kodeksu karnego. Dotyczyły one spowodowania uszczerbku na zdrowiu i znęcania się. Wiemy, że Biedroń, gdy trafił przed sąd za pobicie matki i znęcanie się nad bratem, miał 24 lata i że za te czyny groziło mu do 5 lat więzienia. Do pudła nie trafił tylko dlatego, że matka wycofała skargę i proces zakończył się ugodą. Sąd warunkowo umorzył postępowanie. W świetle prawa karnego oznacza to, że wina oskarżonego była bezsporna i została przez sąd uznana. Zatem sąd nie miał żadnych wątpliwości, że do ciężkiego pobicia Heleny Biedroń doszło i tylko matczyne serce i litość uchroniły dzisiejszego „guru” lewaków i homosiów przed odsiadką. Swoją drogą, biorąc pod uwagę nieformalny „kodeks więźniów” i ocenę przez nich bicia własnej matki, Biedronia w pudle „tyłek bolałby” tak często, że przestałoby się to mu z pewnością podobać.
Po naszej publikacji Biedroń stwierdził, że sam był „ofiarą” znęcającego się nad nim ojca. – Wychowywałem się w rodzinie, która była rodziną patologiczną, tak jak miliony Polek i Polaków – ogłosił w Radiu Zet Biedroń, twierdząc przy okazji, że w Polsce patologiczne rodziny to norma, skoro wychowuje się w nich „miliony” ludzi. Kłamstwo podwójne. Po pierwsze, miliony Polaków i Polek wychowują się w normalnych rodzinach, nie wolnych od sprzeczek, ale trwałych i niepatologicznych. Po drugie – rodziny patologiczne owszem zdarzają się, tylko zazwyczaj oprawcy w nich „podskakują”, dopóki nie dorosną ich synowie i nie „usadzą” ich po jednej sprzeczce. Zwykle dzieci z takich rodzin bronią matek, a nie przyłączają się do ich oprawców. Trudno też uwierzyć, by ojciec podniósł rękę na dwudziestoczteroletniego „byczka”, a ten bał się mu oddać, za to wyżył się na matce i własnym bracie. W dodatku według informacji, do jakich dotarła „Warszawska Gazeta”, w momencie, gdy Biedroń łamał rodzonej matce szczękę, ojca prawdopodobnie w ogóle nie było w kraju – miał przebywać wtedy w USA. Musiałby mieć strasznie długie ręce, żeby dosięgnąć Biedronia ze wschodniego wybrzeża przez cały Atlantyk i wywołać u niego taki stan, że przylał własnej matce i młodszemu bratu. To jednak nie koniec.
Biedroń miał sprawę w sądzie karnym w Krośnie 20 lat temu. Kiedy zwróciliśmy się do Sądu Rejonowego w Krośnie o dostęp do akt sprawy, okazało się, że one… zaginęły i że stało się to prawdopodobnie w 2013 r. Krośnieńską prokuraturą kierował wówczas Stanisław Piotrowicz, który twierdzi, że z całą pewnością z prokuratury wyszedł akt oskarżenia „wobec osoby o tym imieniu i nazwisku”. Kto więc w 2013 ukradł sądowe akta?
Biedroń robił już wtedy polityczną karierę, notabene, według naszych informacji, nakłaniając także matkę do złożenia aktu apostazji i wystąpienia przez nią z Kościoła katolickiego. Co stało się z aktami sprawy karnej Biedronia? Zostały zniszczone, czy ktoś je ma? Co dokładnie się w nich znajduje i czy przy ich pomocy można szantażować lewackiego kandydata? Jak to możliwe, że z sądu mogły zostać wyniesione akta, a sprawa ich zniknięcia wyszła na jaw tylko dlatego, że zainteresowała się nią „Warszawska Gazeta”? Dlaczego nie ma winnych tego przestępstwa i ile podobnych przypadków jeszcze miało miejsce? Na te pytania odpowiedzi wciąż brak. Ale fakty pozostały.
W nie tylko polskiej kulturze matka jest święta. Podniesienie na nią ręki jest przez prawo traktowane jak pobicie każdego innego człowieka, ale dla społeczeństwa to zbrodnia wyjątkowo odrażająca. W więziennej hierarchii od matkobicjów niżej stoją tylko pedofile i gwałciciele. A Biedroń właśnie tego czynu się dopuścił. Dziś matkobijca, były kryminalista, chce zostać prezydentem Polski i śmie pouczać Polaków o godności. Doprawdy, „tęczowa zaraza” znalazła sobie przedstawiciela godnego swej własnej ideologii.
© Aldona Zaorska
21 kwietnia 2020
źródło publikacji: „Biedroń. Pobił własną matkę, teraz chce zostać prezydentem”
www.WarszawskaGazeta.pl
21 kwietnia 2020
źródło publikacji: „Biedroń. Pobił własną matkę, teraz chce zostać prezydentem”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © brak informacji / za: www.blasty.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz