Oczywiście po tej wypowiedzi zostałem po raz kolejny uznany za agenta Moskwy – bo JE Aleksander Łukaszenka był uważany za pionka JE Włodzimierza Putina. A w ogóle p. Łukaszenki popierać nie można, bo na Białej Rusi nie ma d***kracji.
Tymczasem, (1) d***kracja to wyjątkowo głupi ustrój i jej wprowadzenia należy życzyć wyłącznie najgorszemu wrogowi, ale (2) 63% Białorusinów pragnęło wtedy (nie wiem, jak jest teraz) zjednoczenia z Matuszką Rosją i gdyby tam zaprowadzić tę d***krację, to JE Włodzimierz Putin nie musiałby przysłać nawet 10 „małych zielonych ludzików” (na Krymie było ich ponad 20!): Republika Białoruska przyłączyłaby się do Federacji, a JE Aleksander Łukaszenka zostałby zapewne jej v-Prezydentem (podobnie jak p. Sergiusz Szojgu, z maleńkiej Republiki Tuwa, jest jej ministrem obrony – i to bardzo dobrym ministrem).
Od tego czasu upłynęło wiele wody w Prypeci, Białoruś zrobiła wiele kroków w kierunku wolności – a Rosja, niestety, się cofa (i nie wiem, czy Białorusini nie są już obecnie za niepodległością). W każdym razie JE Włodzimierz Putin wywierał w grudniu brutalne naciski na JE Aleksandra Łukaszenkę, by ten wreszcie przyłączył Republikę do Federacji… a On odmówił.
Ja zaś, odkąd zostałem posłem, naciskałem na pomoc dla Białorusi – by nie uległa przed szantażem naftowym.
Obecnie rządząca Polską rosyjska agentura, czyli PiS, nie kiwnęła nawet palcem – zadowalając się nazywaniem mnie – MNIE! – agentem Kremla…
Na szczęście do Mińska pojechał p. Michaś Pompeo i obiecał zastąpić Białorusi dostawy ropy naftowej – by nie musiała ulec moskiewskiemu szantażowi.
A „nasz rząd” oczywiście stracił kolejną okazję, by Polska była na Białej Rusi dobrze widziana. Umiemy tylko nasyłać na Białą Ruś agentów mających przerobić „Związek Polaków na Białorusi” w organizację opozycyjną. Bo d***kracja jest świętością….
A Amerykanom, jak widać, brak d***kracji w niczym nie przeszkadza!
Ilustracja: wybór Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz