Podobne odczucia budzi we mnie sprawa Banasia. Wokół niego toczy się skomplikowana polityczna gra, nikogo tak naprawdę nie obchodzi i nie może obchodzić kamienica w Krakowie, w której rzekomo wynajmuje się pokoje na godziny. Znam cięższe przestępstwa niż wynajmowanie pokoju na godziny czy brak pieczy nad własną nieruchomością, w której ktoś inny wynajmuje te pokoje choć sformułowanie „na godziny” brzmi mało elegancko i budzi negatywne skojarzenia. Okazuje się, że nawet przypadkowe otarcie się polityka o półświatek może go dyskwalifikować, może go zmusić do popełnienia politycznego seppuku. Bo dobrowolna rezygnacja Banasia z funkcji prezesa NiK i z immunitetu byłaby przecież formą przyznania się do winy. Nie chcę tu szczegółowo przypominać wybryków Wieniawy-Długoszowskiego, który musztrował po pijanemu prostytutki w Alejach Ujazdowskich i w niczym to nie zaszkodziło jego wizerunkowi, a samo wydarzenie wspominane jest przez jego współczesnych z podziwem i rozczuleniem. Rezygnacja z pełnionej funkcji w reakcji na pierwsze lepsze oskarżenie byłaby ze strony Banasia zwykłym idiotyzmem.
Odwołam się do wspomnień. Pewien uczeń oskarżył nauczycielkę, że uczyniła mu niestosowną propozycję gdy odnosił zeszyty z klasówkami do jej mieszkania, a co gorsza, że otworzyła mu drzwi w rozchylonym szlafroczku. Taka sytuacja miała miejsce w liceum w którym kiedyś pracowałam. Nauczycielka ( była to nielubiana, narzucona przez władze dyrektorka) została zwolniona przez te same komunistyczne władze, które były jak wiadomo niezwykle pruderyjne, ale trudno było uniknąć podejrzeń, że uczeń opowiadał kolegom zmyślone głupstwa dla popisu i dla rozrywki, albo że został wplątany przez innych nauczycieli w skomplikowaną intrygę. Nauczycielka odmówiła dobrowolnej rezygnacji ze stanowiska i miała rację. Pomówienie przez złośliwego smarkacza nie powinno być przyczyną dobrowolnej rezygnacji z pracy, usankcjonowanie tego procederu mogłoby wywołać w szkołach falę podobnych pomówień jak to stało się niedawno z falą oskarżeń o molestowanie seksualne.
Rezygnacja Banasia ze stanowiska i immunitetu byłaby przede wszystkim sygnałem, że prezes Najwyższej Izby Kontroli nie jest w trakcie swej kadencji niezależny i nieusuwalny, byłaby nauką, że każdego kłopotliwego, zbyt dociekliwego urzędnika można się łatwo pobyć oskarżając go o cokolwiek i wymagając potem od niego honorowego (rzekomo) zachowania. Co wspólnego z honorem ma reagowanie rezygnacją na przypadkowe, niesprawiedliwe oskarżenia? Od pewnego czasu rejestrujemy zdumiewające zjawisko traktowania poważnie przez opinię publiczną świadectw moralności wystawianych przez przestępców, świadków koronnych i pospolitych donosicieli. Dziennikarze śledczy wsłuchują się z nabożeństwem w wyznania różnych skruszonych gangsterów, którzy mogą przecież prowadzić własną albo narzuconą im grę. Również w sprawach o kłamstwo lustracyjne sądy poważnie traktują zapewnienia ubeków na temat niewinności podsądnych. Gangster Masa czy były ubek to jednak ostatnie osoby które można uważać za wiarygodnych świadków. Podobnie jest z oskarżającymi Banasia sutenerami z Krakowa. Następny dociekliwy prezes NiK być może będzie musiał złożyć rezygnację bo jego teściowa nie posprzątała po psie albo dostała mandat za złe parkowanie. W świetle obowiązującego prawa Banaś jest nieusuwalny. Żeby się go pozbyć można oczywiście zmienić ustawę i choć partia rządząca jest w stanie to przeprowadzić, pojawia się następny kłopot, prawo nie działa wstecz. Nowy tryb odwoływania będzie można stosować tylko do kolejnych prezesów NiK, Banasia na podstawie zmienionych zasad nie można w majestacie prawa usunąć. W kwestii ustawy o NiK mógłby wypowiedzieć się Trybunał Konstytucyjny, ale tam układ sił nieustannie się zmienia. Wydaje się, że prawa cechowe czyli lojalność zawodowa są silniejsze od lojalności wobec grupy rozdającej stanowiska. O lojalności wobec suwerena czyli społeczeństwa obywatelskiego nie warto nawet wspominać, jest on ( suweren) typową hipostazą. Możemy podejść do tego faktu bardziej optymistycznie– sędziowie wybrani przez PiS nie są jak widać zakładnikami tej partii i nie wykonują jej poleceń.
Należałoby dobrze się zastanowić komu Banaś tak bardzo zalazł za skórę, że „ogromne wojska, bitne generały,. policje - tajne, widne i dwu-płciowe” sprzysięgły się aby się go pozbyć. Należałoby zastanowić się komu psuje interesy.
Wiadomo komu zaszedł za skórę Jan Śpiewak. Jak sam powiedział jest jedynym skazanym prawomocnym wyrokiem w tak zwanej aferze reprywatyzacyjnej. Obraził podobno przedstawicielkę nadzwyczajnej kasty tak mocno, że przestały się liczyć jego powiązania rodzinne i towarzyskie. Zawsze byłam pełna uznania dla jego ustaleń w związku z tą afera, ale Śpiewak kiedyś bronił polskich sądów. Chyba jednak ostatnio zmienił zdanie. Śpiewak jak każdy polityk dojrzał gdy spadł. W sprawie FOOZ też przez 12 lat jedynymi skazanymi za naruszenie dóbr osobistych Przywieczerskiego byli profesorowie Dakowski i Przystawa. Profesor Dakowski otrzymał kilka dni temu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. W okolicznościowym przemówieniu nazwał sam siebie „partyzantem z wyrąbanego lasu”. Trafił tym określeniem w sedno, nie tylko on tak się czuje.
© Izabela Brodacka Falzmann
8 stycznia 2020
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
8 stycznia 2020
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
Ilustracja: Marian Banaś, fotografia Sejmu RP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz