Dziwnym zbiegiem okoliczności środowiska proaborcyjne obrały za swój znak „S” stylizowane na kształt błyskawicy. Symbol ten w Polsce kojarzy się wyjątkowo źle, ponieważ wielu niemieckich żołnierzy, spod znaku podwójnego symbolu przyjętego przez współczesne aktywistki proaborcyjne, z zimną krwią mordowało setki tysięcy naszych rodaków. Oczywiście, jedyne prawomyślne media reżimowe nie czekały długo by poczynić to spostrzeżenie, ale nie zostało ono podniesione głośno.
Tak cicho, gdzieś mimochodem co odważniejsi czynili spostrzeżenia, ale wiadomym jest, że PiS-owi zależy na podtrzymaniu obecnego „kompromisu” toteż nie dziwi fakt, że nie był to temat, któremu poświęcono właściwą ilość uwagi. Oczywiście rozsądni, zdroworozsądkowi ludzie powiązania między współczesnymi protestami zwolenników aborcji eugenicznych, a symbolem nazistowskie SS, traktują jak teorie spiskowe i rozważania szurów. Czy jednak rzeczywiście niesamowite podobieństwo symbolów oraz zbieżność poglądów na określony temat, mogą być zbiegiem okoliczności?
Niewygodnym faktem często przytaczanym w dyskusjach o ustrojach politycznych, jest wybór Hitlera w wolnych wyborach. Niemcy, a w szczególności niemiecka klasa średnia, widziały w Hitlerze szansę na odbudowanie potęgi gospodarczej i militarnej sprzed I wojny światowej. Tym, na co zwraca się rzadziej uwagę w analizie historycznej podróży Hitlera do władzy, jest doskonała skuteczność propagandy, która zapewniła mu potęgę, o której Niemcy w 1933 roku nawet nie śniły. To właśnie propaganda i praktyczne zastosowanie odkryć psychologii i socjologii pozwoliły na tak sprawne sterowanie narodem, by uzyskać pełnię władzy politycznej i militarnej przez żołnierza średniego szczebla. Otóż zastanawiając się nad kluczowym czynnikiem, który zapewnił Hitlerowi taką skuteczność, warto sięgnąć po literaturę specjalistyczną z obozu jego wrogów, a zatem doskonałym myślicielem i praktykiem, który walczył z hitlerowską propagandą był lewicowy biolog Sergei Chakhotin. Uważał on, że „…kluczem do propagandy politycznej jest należyte wykorzystanie symboli psychologicznych”. Symbol stanowi łącznik, dzięki któremu ludzie są w stanie „opakowywać” zawiłe idee, które trudno jest zwerbalizować w postać zrozumiałą dla innych. W ten sposób można wytworzyć u ludzi nie tylko poczucie przynależności do grupy, ale także identyfikacji w walce politycznej, czy też określaniu wrogów, których instynktownie będziemy nienawidzić już na poziomie odruchów biologicznych! Myślę, że nikt nie potrzebuje badań eksperymentalnych, by móc potwierdzić z własnego doświadczenia, że widok symboli takich jak sierp i młot czy swastyka, budzą wśród naszych rodaków negatywne emocje.
Rysunek 1
Schemat stosunku symbolu politycznego do doktryny. Źródło: Vladimir Volkoff, Dezinformacja. Oręż wojny, Wydawnictwo Delikon, Warszawa 1991, s. 32.
Powyższy schemat ilustruje stosunek symbolu, jako nośnika politycznej idei a doktryną, która za nim stoi. Jak wiemy symbol jest najprostszą reprezentacją graficzną złożonej idei, która może w naszym umyśle być przedstawiana w dużej mierze poprzez nieświadome bodźce. Tak więc, widząc symbol swastyki, oprócz oczywistych wniosków z lekcji historii, będziemy mieli tendencję do przypisywania nazistom wszystkiego co złe, by spójnie uzupełnić nasze luki w wiedzy. Po symbolu przychodzi pora na określenie sloganu, który musi być prostym hasłem wyrażającym uniwersalną dla pewnej grupy ludzi ideę. Program jest już zwerbalizowaną listą postulatów wysnuwanych przez określoną grupę ludzi, które koncentrują się dookoła celu określonego w sloganie i wyrażonego przez symbol. Na najwyższym poziomie natomiast znajduje się doktryna, która w swej złożoności może odwoływać się nie tylko do konkretnych postulatów albo przemyśleń ale także do motywów religijnych, poglądów filozoficznych czy etycznych rozważań.
Przyglądając się fachowym okiem przez pryzmat historycznych obrazów aparatury propagandowej, nie sposób we współczesnym proteście środowisk proaborcyjnych nie dostrzec starych i sprawdzonych wzorców „gwałcenia mas przez propagandę polityczną”. Fanki aborcji eugenicznej oraz swobodnego do niej dostępu mają swój symbol i jest nim jedno „S” stylizowane na błyskawicę, co niemal natychmiast budzi negatywne skojarzenie u świadomych Polaków z hitlerowskimi Schutzstaffel. Wykorzystywali oni, jako swój emblemat, podwójną runę sig oznaczającą zwycięstwo. Pojedynczą runę sig hitlerowcy pozostawili młodszemu pokoleniu formującemu się w ramach Hitler Jugend. Jak wiem z historii, propaganda w wykonaniu Hitlera i całego NSDAP była wyjątkowo skuteczna, toteż nie sposób się dziwić, że domorośli specjaliści od propagandy, którzy stoją za czarnym protestem sięgnęli po stare i sprawdzone wzorce. Dodatkowo warto przyjrzeć się sloganowi propagowanemu przy pomocy tzw. hashtagów, który głosi lakonicznie „piekło kobiet”. Co ciekawe odwołanie do piekła jest nie tylko niezwykle silnie, jeśli chodzi o przekaz i jego działanie na wyobraźnie, ale jest także idealnie dobrane do szerokiego targetu na polskim gruncie. W końcu w kraju w którym „prawacko-pseudokatolicka” partia dzierży władzę, odwołanie się religijne musi paść na podatny grunt, co dostrzegli nawet lewaccy twórcy owego hasła.
Oparcie na psychologii nie miałoby jednak głębszego sensu, jeżeli propaganda nie spełniałaby wymogów na pozostałych poziomach złożoności. Sam symbol bowiem, stanowi jedynie nośnik idei, która skrywa w kolejnych warstwach o wiele bardziej złożone i kompleksowe teorie wyjaśniające elementy naszej rzeczywistości, nadające im zabarwienie moralne i wskazujące pożądane sposoby naszego zachowania, które w jej ramach są traktowane jako jedyne słuszne. Co ciekawe w tym momencie wkraczamy także na grunt nowego marksizmu, który przeniósł teorię walki klas na walkę wewnątrz społeczeństw nie ze względu na klasowy podział, ale ze względu na jakikolwiek podział, a zatem i ten na płcie. Promowanie wizji uciśnionych i stłamszonych przez patriarchat kobiet daje doskonałe paliwo do podsycania antagonizmów międzypłciowych, które rzecz jasna będą skutkowały w wielu przypadkach właśnie tym uciśnieniem i stłamszeniem kobiet przez sfrustrowanych mężczyzn, którzy zmuszeni byli do walki z własnymi żonami w obronie swojej godności. Niemniej jednak próbując przyjrzeć się pozostałym krokom możemy napotkać już pewne niespójności intelektualne. Pierwszą niespójnością jest ta dotycząca zagadnień, które są poruszane przez „Ogólnopolski Strajk Kobiet”. Poza pogardzanym przez racjonalnych ludzi postulatem liberalizacji prawa aborcyjnego, pozostałe postulaty dotyczące powstrzymania przemocy wobec kobiet i wyrównania ich szans w przestrzeni biznesowej są bez wątpienia słusznymi postulatami, z którymi nikt o zdrowym katolickim sumieniu polemizować nie może. To również idealnie wpisuje się w cechy propagandy i kłamstwa, które udaje się zazwyczaj tylko wtedy gdy otoczone jest faktami. Zamieszczenie w jednym zbiorze postulatów moralnych i niemoralnych z przewagą tych pierwszych, sprawia, że jest on o wiele bardziej akceptowalny dla osób o nieustabilizowanym kręgosłupie moralnym, którzy są w stanie często przymknąć oko na „mniejsze zło”.
Kolejnym interesującym faktem, który dominuje w dyskusjach dotyczących ustawy proponowanej przez Kaję Godek jest poziom polaryzacji uczestników. Skala emocji widocznych w dyskusjach jest odwrotnie proporcjonalna do wiedzy i świadomości jej uczestników. Emocjonalne przykłady bez znajomości czy to treści ustawy, czy to obecnego kształtu prawodawstwa sprawiają, że nie może być mowy o udziale rozumu w poszukiwaniu prawdy. Dodatkowym czynnikiem, który świadczy o tym, że poziom propagandy wkracza w Goebbelsowską skalę jest zagęszczenie fake-newsów właściwie zupełnie usuwający obraz prawdy sprzed naszych oczu. Najbardziej popularne argumenty w tego typu dyskusjach to wyimaginowane skrajne sytuacje o statystycznym braku jakiegokolwiek znaczenia, które w dodatku są wymyślane pod z góry przyjętą tezę. Rzecz jasna internet, nie jest miejscem gdzie mamy okazję oglądać ludzkość i nasz naród z najpiękniejszej i najbardziej intelektualnej strony, ale mam nieodparte wrażenie, że wszędzie tam, gdzie emocje i fałszywe informacje tak często się splatają, istnieje jakiś podmiot, któremu nie zależy na prawdzie, a właśnie na tym splocie emocji i fałszu generującym bliżej nieznane mi benefity.
Sam Ogólnopolski Strajk Kobiet należy do „międzynarodówki”, stosuje symbolikę i metodykę zaczerpniętą z NSDAP i podziela hitlerowskie poglądy dotyczące pożądanego poziomu liberalizacji prawa aborcyjnego. Zestawienie tych faktów razem wskazuje na wniosek, że istotnie mamy do czynienia z propagandą, a zważywszy na jej spójność na niemal wszystkich poziomach należy przyjąć, że jest ona uprawiana umyślnie, a dobierane symbole i slogany zostały przemyślane i opracowane przez specjalistów. Uważam, że żarty i prześmiewcze traktowanie tematu, jest z naszej strony lekkomyślne. Zważywszy na fakt, że Hitler doszedł dzięki propagandzie do władzy w demokratycznych wyborach i był lekceważony i bagatelizowany tak przez polskich (A. Słonimski) jak i zagranicznych (H. G. Wells) literatów, powinien dać nam do myślenia. Zważywszy na masowość protestów związanych z haniebnym znakiem czarnych parasolek oraz popularność propagowanej przez feministki idei (szczególnie wśród kobiet), należy rozpatrywać tego typu ruchy jako prawdziwe zagrożenie dla narodu i upatrywać w nich działania zarówno obcych agentur, jak i rodzimych zdrajców, którzy na szkodę Polski działają z premedytacją.
O ile zatem, większość kobiet opowiadających się po niewłaściwej stronie tego konfliktu jest nieświadomą „masą”, która uległa propagandzie, o tyle jej architekci z całą pewnością z premedytacją czynią zło. Aborcyjne Brygady spod znaku runy sig dziś mogą zdawać nam się śmiechu wartym zlepkiem sfrustrowanych kobiet i lewicowych antypolskich aktywistów, ale skuteczność prowadzonej przez nich propagandy każe przyglądać się ich aktywności ze świadomością, że kształt ostrej dyskusji społecznej może przerodzić się w o wiele poważniejszy problem.
Ilustracja © brak informacji / za: www.kierunki.info.pl²
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz