O londyńczyku i oxfordczyku Sikorskim usłyszałem po raz pierwszy na początku lat 90-tych ubiegłego wieku i jakoś specjalnie nie dziwiło mnie, że jakiś spadochroniarz z Londynu krząta się koło Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Jak wiemy były to czasy transformacji ustrojowej, więc można było sobie wyobrazić, że antykomuniści o prawicowych poglądach, których los rzucił za granicę wracają w poczuciu patriotycznego obowiązku. Dlatego w tamtym burzliwym okresie niewiele osób zastanawiało się jaki cudem 29 latek Sikorski mógł zostać zastępcą ministra obrony Jana Parysa w rządzie premiera Jana Olszewskiego. Wątpliwości i podejrzenia zaczęły rodzić się, kiedy Sikorski przeszedł do obozu, który był autorem „nocnej zmiany”. W 1997 roku podobno dzięki protekcji towarzysza Balcerowicza Radzio trafia do kierowanego przez Bronisława Geremka MSZ jako jego zastępca i kontynuuje karierę na tym stanowisku u boku ministra Władysława Bartoszewskiego. To dziwne jak na polityka, który nie udzielał się aktywnie w żadnej polskiej partii politycznej. No i nadszedł w końcu rok 2005, kiedy Sikorski ku mojemu zaskoczeniu został szefem MON w rządzie PiS kierowanym przez Kazimierza Marcinkiewicza. Po 15 miesiącach podał się do dymisji, rzekomo w proteście przeciwko obecności Antoniego Macierewicza w resorcie oraz kontrwywiadzie wojskowym. To wtedy chyba po raz pierwszy zaczęły powstawać głębsze analizy dziwnej i szybkiej kariery Sikorskiego, w której dostrzeżono pewną prawidłowość, czyli aktywne występowanie przeciwko wszystkiemu, co polskie i narodowe. Zaczęły pojawiać się głosy, że Radzio działa zgodnie z dyrektywami amerykańskich syjonistów i wskazywano, że przecież wżenił się w syjonistyczną wpływową rodzinę Applebaumów z Nowego Jorku. Ale tak naprawdę głośno zaczęło być o Sikorskim po jego przejściu do obozu Platformy Obywatelskiej, która w nagrodę za bezpardonowe, a wręcz chamskie i łajdackie ataki na PiS nagrodziła go stanowiskiem szefa MSZ. Z kolei po tragedii smoleńskiej mogliśmy się w końcu przekonać o jeszcze jednej cesze charakteru Sikorskiego. Ujrzeliśmy nie tylko zakochanego w sobie megalomana i wyjątkowego bufona, ale także człowieka do szpiku kości podłego.
Gdyby tak nad Wisłą przeprowadzono sondaż na najbardziej znanego polskiego absolwenta Oxfordu to daje głowę, że trzy miejsce na pudle zajęliby: Radek Sikorski, Nikodem Dyzma i Żorż Ponimirski. Nie przesądzam o kolejności, ale właśnie na tę trójkę postawiłbym u bukmachera. Co prawda ci dwaj ostatni to tylko fikcyjne postaci z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, „Kariera Nikodema Dyzmy” i na dodatek tytułowy bohater tego Oxfordu nawet na oczy nie widział. Mimo to można posunąć się do stwierdzenia, że Radzio Sikorski swoimi cechami charakteru przypomina zarówno Nikodema Dyzmę jak i pomylonego nieco Żorża Ponimirskiego. Za każdym razem, kiedy oglądałem Sikorskiego jak stroi te swoje miny, zaciska usta i posyła w świat ten charakterystyczny wykrzywiony uśmiech cynika okraszony nieskrywanym poczuciem wyższości, to tak, jakbym widział Dyzmę stojącego przed lustrem i podziwiającego swój rzymski profil, albo samego il Duce pozdrawiającego wiwatujące tłumy. Sikorski uwielbia zwracać na siebie uwagę, a już drugorzędne jest dla niego to, że robi z siebie politycznego pajaca, który co chwilę zmienia zdanie i poglądy. Będąc w rządzie PiS-u bezpardonowo atakował niemiecko-rosyjski gazowy projekt Nord Stream mówiąc:
„Polska jest szczególnie wrażliwa na punkcie korytarzy i porozumień ponad naszymi głowami. To była tradycja Locarno, to jest tradycja paktu Ribbentrop - Mołotow. Nie chcemy powtórki”.Ten sam Sikorski kilka lat później zmienił diametralnie zdanie i na łamach niemieckiego "Sueddeutsche Zeitung" oznajmił:
„W procesie rozszerzenia NATO nie należy z góry wykluczać Rosji. Jej członkostwo mogłoby przynieść stabilność i bezpieczeństwo regionom, gdzie dotychczas nie było ani jednego ani drugiego”.Rok później zasłynął haniebnym „hołdem berlińskim”, kiedy w stolicy Niemiec powiedział:
„Domagam się od Niemiec tego, abyście – dla dobra Waszego i naszego – pomogli tej strefie euro przetrwać i prosperować. Dobrze wiecie, że nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie: Mniej zaczynam się obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności. Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy. Nie możecie sobie pozwolić na porażkę przywództwa. Nie możecie dominować, lecz macie przewodzić reformom”.Nie trzeba było długo czekać na reakcję Jarosława Kaczyńskiego, który odnosząc się do słów Sikorskiego, 31 grudnia 2011 roku w 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego powiedział:
„Trudno sobie wyobrazić sytuację groźniejszą, niż wtedy, gdy przedstawiciele władz demokratycznego państwa zaczynają składać hołdy innym państwom. To jest hańba, nadużycie i złamanie konstytucji. Na to nie wolno nam się zgodzić”.To dziwne polityczne miotanie się Sikorskiego od ściany do ściany oraz zaskakujące zmiany ról i zdań budzą także wiele podejrzeń. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć fragment emitowanego cztery lata temu programu „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego, który miał bardzo ciekawy przebieg. Jednym z zaproszonych do studia gości był wtedy „nawrócony” emerytowany oficer wywiadu PRL, Piotr Wroński, który próbował publicznie przed kamerami TVP1 puścić w eter kilka pytań dotyczących byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Jako że program poświęcony był zamachowi na papieża Jana Pawła II, Wroński pytał o związki Sikorskiego z zainstalowanym w Watykanie wyjątkowo niebezpiecznym komunistycznym agentem „nielegałem” Jerzym Turowskim, który w habicie Jezuity dostał się w otoczenie papieża. Pytania te dotyczyły tajemniczej przeszłości Sikorskiego i formułowane były na podstawie jawnych dokumentów IPN. Ku mojemu zaskoczeniu obecny w telewizyjnym studio redaktor Andrzej Stankiewicz z „Rzeczpospolitej” (dzisiaj Onet.pl i Tygodnik Powszechny) przerywał i robił wszystko, aby te pytania na antenie nie padły. Oczywiście to swoje bezczelne przerywanie ubrał w świetnie odegrane oburzenie nazywając hańbą to, że do programu zaproszono byłego esbeka. Zastanawiałem się gdzie podziała się nagle u Stankiewicza dziennikarska dociekliwość? Skąd ta demonstracja dziennikarskiej cnoty u kogoś kto nie ma oporów by rozmawiać z tajnymi współpracownikami SB? Dlaczego tak bardzo spinał się na antenie i robił wszystko, aby niewygodne pytania nie padły? Na całe szczęście były oficer wywiadu, Wroński pytania zamieścił także na Facebooku, co dało wszystkim możliwość zapoznania się z nimi. Zapobiegliwie skopiowałem sobie wtedy ten wpis i przytaczam go teraz w całości:
Panie ministrze Radosławie Sikorski,I teraz czas na przypomnienie o „kwitach na Sikorskiego” i ostrzeżeniach przed nim wychodzące od prezydenta Lecha Kaczyńskiego po tym jak zapoznał się z materiałami wywiadu i kontrwywiadu.
Nie przywykłem tak jednoznacznie oceniać ludzi, jak Pan raczył był ocenić ministra Macierewicza, bez wyjaśnienia pewnych kwestii. Toteż, uprzejmie proszę Pana o odpowiedź na następujące pytania. Zaznaczam przy tym, że nic nie sugeruję, bo nie wiem po prostu, co mam myśleć, więc zamiast plotkować otwarcie pytam. Powtarzam: nie oceniam i nie przesądzam. Mam nawet nadzieję, że na wszystkie pytania odpowie Pan „nie”, bo był Pan przecież ministrem polskiego rządu i marszałkiem polskiego Sejmu. Mam też nadzieję, że załączone zdjęcie jest „fejkiem”, a przynajmniej nie o tego „Antka” chodzi.
Proszę tych pytań nie traktować jako uwłaczających Panu, ponieważ zadałem je, by w końcu rozwiać szereg Pana dotyczących plotek. Nie można pozwolić, by były ważny polski polityk był przedmiotem niesprawiedliwych podejrzeń. Dlatego je zadałem”.
- Czy w czasie Pana urzędowania zapoznał się Pan z SMW, prowadzonym przez Wydz. III Departamentu I, nr IPN BU01824/311? Akta są jawne.
- Czy to prawda, że wg relacji Alfreda P. z roku 1988 nie potrafił Pan wytłumaczyć źródeł finansowania swoich studiów oraz czy jego relacja w sprawie Pana ściągania na egzaminie w Oxfordzie jest prawdziwa? Jeśli tak, to czy jego wnioski, iż nie został Pan relegowany z uczelni i sprawa „została wyciszona” polegają na prawdzie? Alfred P. był rejestrowany jako kontakt przez pion wojskowy.
- Czy to prawda, że przed pobytem w Wielkiej Brytanii pojawił się Pan w Rzymie w towarzystwie oficera pionu „N” Departamentu I już w roku 1980, lub na początku 1981?
- Czy to prawda, że na warszawskie salony polityczne wprowadził Pana na początku lat dziewięćdziesiątych wysoki urzędnik ambasady brytyjskiej w Warszawie, który został ujawniony jako pierwszy łącznik MI6 z polskim wywiadem? Z oczywistych względów nie podaję nazwiska.
- Kto wydrukował Panu pierwszą książeczkę o Afganistanie? W naszej ocenie z 1987 roku polskie podziemie dysponowało lepszą technologią.
„Kwity na Radka Sikorskiego pojawiły się, gdy był jeszcze ministrem obrony narodowej. Donald Tusk zobaczy je dopiero, gdy zostanie zaprzysiężony na premiera do tego czasu musi zaufać prezydentowi” – mówił poległy w Smoleńsku koordynator służb specjalnych, Zbigniew Wasserman. Jednak mimo tych kwitów Sikorski został przez Tuska powołany na stanowisko szefa MSZ. Skąd tylu obrońców Radzia, także i dzisiaj, kiedy widzimy jak wraz ze swoją małżonką, Anne Applebaum szkalują i opluwają legalne demokratycznie wyłonione polskie władze? Dlaczego Tusk mimo przekazanej mu wiedzy na temat Sikorskiego powołał go na tak ważne stanowisko? Dlaczego śp. Lech Kaczyński musiał zginąć, a Sikorski do obsługi wizyty prezydenta w Katyniu ściągną w trybie pilnym agenta komunistycznego wywiadu Turowskiego, z którym jak sugeruje Wroński znał się i pojawiał w Watykanie już w 1980, albo na początku 1981 roku? Turowski był też na Placu św. Piotra w dniu zamachu na polskiego papieża.
Pamiętajmy, że agenci są wśród nas i zapewne dość często mamy okazję oglądać ich na ekranach naszych telewizorów. Przyjmijmy też do wiadomości, że oprócz Moskwy istnieją także inne centrale wydające rozkazy swoim agentom umiejscowionym w Polsce. To dlatego Józef Piłsudski przestrzegając przed agenturą użył liczby mnogiej mówiąc: „Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”.
Kolejna podejrzana sprawa to wyjątkowa troska Sikorskiego o byłego szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego, uczestnika kursów GRU w Moskwie. Jako szef MON w rządzie PiS-u próbował wysłać generała na placówkę do Chin. Nie pociągnęli tego tematu dziennikarze śledczy nawet wtedy, gdy pojawiła się informacja, że kontrwywiad kierowany przez Antoniego Macierewicza zdobył tajną instrukcje rosyjskich służb, nakazującą, aby zaufanych oficerów z dawnych demoludów wysyłać właśnie na placówki do Pekinu. Czy wyjaśnieniem słabości Radzia do Dukaczewskiego mogą być krążące plotki o kompromitującym go filmie, który ma się znajdować w rękach zasłużonego dla Kremla, towarzysza generała?
I tak w dużym skrócie przedstawiłem postać, którą można psychologicznie sportretować jako wyjątkowo żałosnego bufona, który już na zawsze zapadnie nam w pamięci jako człowiek pozbawiony jakiejkolwiek klasy, powagi czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Bufonada, głupota, gadulstwo, niechlujstwo, skłonność do kłamstw i konfabulacji, knajacki język, mściwość i nieodpowiedzialność to swego rodzaju znaki firmowe i cechy dyskredytujące Sikorskiego nie tylko, jako polityka. Dodając do tego całą masę podejrzeń, niewyjaśnionych zarzutów, tajemnic i białych plam w życiorysie należałoby się ze zdziwieniem zapytać, jak ktoś taki mógł zrobić w Polsce tak zawrotną karierę polityczną i mieć dostęp do wielu tajemnic państwowych? Czy polska ulica może się mylić mówiąc coraz częściej o Sikorskim, „Radek-zdradek”? Czy znajdzie się w końcu ktoś, kto pójdzie w ślady Żorża Ponimirskiego z „Kariery Nikodema Dyzmy” i publicznie wykrzyczy: „Z was się śmieję! Z was! Elita! Cha, cha, cha… Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz Cincinnatus, wasz wielki człowiek, to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn! Idiota, niemający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomii, lecz o ortografii. To cham, bez cienia kindersztuby, bez najmniejszego okrzesania! Przyjrzyjcie się jego mużyckiej gębie i jego prostackim manierom! Skończony tuman, kompletne zero!”
Artykuł ukazał się w magazynie „Polska Niepodległa”
Ilustracja © Digitale Scriptor (DeS) ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz