OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

100. rocznica wyzwolenia Dyneburga i zwycięstwa wojska polskiego i łotewskiego

Polskie czołgi pod Dyneburgiem, 1920

Obchody 100. rocznicy wyzwolenia Dyneburga – również w Wilnie


3 stycznia przypada 100. rocznica wyzwolenia Dyneburga z rąk bolszewików przez siły polsko-łotewskie. W Kampanii Łatgalskiej wzięło udział 30 tysięcy polskich i 10 tysięcy łotewskich żołnierzy. Było to ostatnie, rozstrzygające starcie w walkach o niepodległość Łotwy. W Dyneburgu odbywają się dziś rocznicowe obchody. W Wilnie pamięć polskich żołnierzy uczczą członkowie Wileńskiego Klubu Rekonstrukcji Historycznej Garnizon Nowa Wilejka.

100 lat temu, 3 stycznia 1920 roku żołnierze 1. Dywizji Piechoty Legionów pod dowództwem generała Edwarda Rydza-Śmigłego po lodzie przekroczyli Dźwinę i szturmem zdobyli Dyneburg.
Zwycięska operacja dyneburska trwała do 25 stycznia. Dzięki ofensywie Łotwa odzyskała ziemie zagarnięte przez sowietów, co pozwoliło jej zachować niepodległość. Korzyścią dla strony polskiej miało być skrócenie frontu biegnącego dotąd wzdłuż Dźwiny i wyeliminowanie zagrożenia ataku Armii Czerwonej od północy. W Kampanii Łatgalskiej wzięło udział 30 tysięcy polskich i 10 tysięcy łotewskich żołnierzy. Było to ostatnie, rozstrzygające starcie w walkach o niepodległość Łotwy.

Obchody w Dyneburgu rozpoczęły się od złożenia wieńców na byłym polskim cmentarzu na Słobódce (łot. Slobodka), gdzie spoczywają prochy 237 poległych żołnierzy. Na budynku samorządu w Dyneburgu odsłonięta została kopia przedwojennej tablicy, poświęconej Kampanii Łatgalskiej. W programie obchodów są również msza św. w kościele św. Ludwika w Krasławiu i odsłonięcie na miejscowym cmentarzu odnowionego pomnika upamiętniającego poległych sto lat temu żołnierzy.

Uroczystości na Łotwie odbywają się z udziałem szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gen. Rajmunda Andrzejczaka, dowódcy Sił Zbrojnych Republiki Łotewskiej Leonidsa Kalninsa oraz polskich dyplomatów akredytowanych na Łotwie i przedstawicieli polskiej społeczności w tym kraju.

100. rocznica wyzwolenia Dyneburga zostanie uczczona również w Wilnie. Członkowie Klubu Rekonstrukcji Historycznej Garnizon Nowa Wilejka oddadzą hołd poległym w Kampanii Łatgalskiej legionistom oraz uczestnikom Samoobrony Wileńskiej. 3 stycznia przypada bowiem również 101. rocznica wydarzeń w Wilnie, kiedy po latach niewoli miasto przejęli mieszkańcy zorganizowani w Samoobronę Wileńską.

Bohaterska 1. Dywizja Piechoty Legionów, która w 1920 r. wyzwoliła Dyneburg z rąk sowietów, w okresie międzywojennym stacjonowała w Wilnie, a jej żołnierze niejednokrotnie walczyli również o gród Gedymina. Wielu spoczywa na cmentarzach Rossa i Antokolskim.

W 1928 r., w 10. rocznicę niepodległości Polski, koło cmentarza na Rossie, z lewej strony od bramy głównej został wzniesiony Pomnik Dyneburżan, upamiętniający czterech wilnian cywilów, członków Samoobrony zamordowanych przez bolszewików w Dyneburgu wiosną 1919 roku.

Kiedy po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego przyjęta została decyzja o przebudowie kwatery wojskowej i umiejscowieniu Mauzoleum Matki i Serca Syna, pomnik dyneburżan przeniesiono w inne miejsce – na prawo od alei prowadzącej do głównej bramy cmentarza na Rossie. Został on wysadzony w powietrze przez sowietów 18 września 1939 r.


© autor(ka) nieznany(a)
3 stycznia 2020
źródło publikacji:
www.Wilnoteka.lt





Dwa dworce i cztery lokomotywy. Dyneburg wzięty


Wspólna operacja pod Dyneburgiem ma się rozpocząć 3 stycznia, dowodzić będzie generał Rydz-Śmigły, na czele sztabu stanie Łotysz, płk Aivars Veiss. Ze strony łotewskiej dodatkowo podpisuje ją naczelny dowódca wojsk łotewskich, Janis Balodis. „Mała, ale sprawna armia”, uprzejmie określał Łotyszów Rydz-Śmigły.

O uroku bitew toczonych w zimie (widocznym, to inna rzecz, głównie dla scenarzystów) mowa była ostatnio choćby przy okazji „wojny fińskiej”. Ale choć batalii toczonych na śniegu i lodzie najwięcej znaleźć można, siłą rzeczy, w orężnej tradycji Skandynawów i Rosjan, to i Rzeczpospolita ma się czym pochwalić.

Są zagony „elearów”, czyli lisowczyków, cwałujące w lodowatym powietrzu aż pod Kazań, są partie powstańców styczniowych, brodzące w głębokim śniegu w nie trzymających ciepła tużurkach. Ale warto też pamiętać o triumfie polskim sprzed stulecia, o piechocie i artylerii sunących przez zamarzniętą Dźwinę, bo jest w tym zwycięstwie i odwaga manewru, i szelest hasła „Za wolność naszą i waszą”.

Wielka gra o ziemie porozbiorowe


W pamięci zbiorowej wzięcie Dyneburga (łotewski Daugavpils) 3 stycznia 1920 roku jest do pewnego stopnia obecne: na Grobie Nieznanego Żołnierza widnieje stosowna tabliczka (zdjęta w PRL, przywrócona w III RP), muzyk folkowy Dawid Hallmann, jeden z wielu „bardów prawicy” rymuje o lodowym marszu, wydano kilka monografii. Mało kto pamięta natomiast fakt, że wzięcie Dyneburga stanowiło „domknięcie” operacji wojskowej, rozpoczętej przez Front Litewsko-Białoruski już pod koniec lata 1919 roku – i jeszcze dłużej trwającej operacji dyplomatycznej, w której gra toczyła się między Litwą, Łotwą, Polską, Wielką Brytanią, Niemcami a Sowietami.

Jeden wymiar tej gry dla polskiego czytelnika jest zrozumiały niemal intuicyjnie: to tocząca się między Warszawą a Moskwą rywalizacja o ziemie, które bardzo nieprecyzyjnie określić można jako „porozbiorowe”, o próżnię polityczną i militarną, jaka pozostała po wycofaniu się z tych ziem okupacyjnej armii niemieckiej na przełomie 1918 i 1919 roku.

Oba państwa – Rzeczpospolita i Sowiety – mają związane z tymi obszarami ambicje, oba obserwują powstawanie nowych podmiotów i zalążków państwowości na tym obszarze, przy czym Moskwa okazuje się znacznie bardziej kreatywna, usiłując stworzyć łańcuszek kolejnych „pogranicznych” republik radzieckich, począwszy od Litewsko-Białoruskiej (tzw. LitBieł) po Ukraińską Socjalistyczną Republikę Rad.

Nie ukrywa też ambicji, jeśli idzie o tworzenie bratnich republik nadbałtyckich: Łotewską Socjalistyczną Republikę Radziecką organizowano już od grudnia 1918 roku, a wraz z nią – Armię Czerwonej Łotwy. Bitność Łotyszów była w końcu legendarna: nie przypadkiem oddziały „łotewskich strzelców” pełniły rolę gwardii pałacowej i bolszewickich bodyguardów najpierw w Piotrogrodzie, a potem na Kremlu, nie przypadkiem też w Armii Czerwonej, która nie uznawała formacji jednolitych etnicznie i posiadających „narodowościowy” charakter jedyny wyjątek uczyniono właśnie dla strzelców łotewskich…

Równie istotne były jednak podziały polityczne wśród samych Łotyszy i pojawiające się w związku z tym orientacje. Wszyscy badacze najnowszej historii tego kraju (wśród polskich – zarówno Piotr Łossowski, jak i Bohdan Cywiński) podkreślają, że Łotysze pod koniec XIX wieku zaczęli się definiować, a następnie organizować przede wszystkim przeciw niemieckim latyfundystom, de facto kolonizującym tamtejsze ziemie za zgodą Petersburga.

Pierwotnym zagrożeniem dla Łotyszów, mimo, że żyli w granicach Imperium Rosyjskiego, była germanizacja, nie rusyfikacja, i towarzyszący jej wyzysk ze strony niemieckich klas posiadających. Tym tłumaczyć można zresztą lojalność przeważającej części Łotyszy wobec tronu Romanowów w pierwszych latach I wojny światowej – i ich początkową przychylność wobec bolszewickiej propagandy, obiecującej wyrównanie krzywd ludu pracującego.

Latyfundyści niemieccy też nie zamierzali oddawać pola. To na ziemiach Łotwy bałtyccy Niemcy zamierzali stworzyć swoisty bastion, pozwalający im inaczej spojrzeć na katastrofę Wielkiej Wojny. Jeszcze w latach wojny Berlin rozważał stworzenie łańcucha państewek inflanckich. Po listopadzie 1918 roku nie mógł już oficjalnie wspierać takich planów, ale życzliwie śledził poczynania Gustava Adolfa Joachima Rüdiger Graf von der Goltza, dowódcy Dywizji Bałtyckiej, który w początkach lutego 1919 r. zjednoczył pod swoją komendą jednostki Bałtyckiej Landeswehry, złożonej z łotewskich Niemców, oddziały „białych Rosjan” różnego autoramentu oraz resztki niemieckiej „Żelaznej Dywizji”, na serio planując utworzenie na ziemiach od Niemna po Zatokę Fińską „Królestwa Bałtyckiego”.

Żeby obraz tej rywalizacji wszystkich ze wszystkim uczynić pełniejszym, warto pamiętać o trzech współistniejących w lecie 1919 roku łotewskich rządach: proniemieckim Andrievsa Nievdy, niepodległościowym Karlisa Ulmanisa i prosowieckim Pēterisa Stučki.

Wspomnieć trzeba o lękach i ambicjach Litwy, która nade wszystko obawia się odbudowy polskiego dominium oraz o Wielkiej Brytanii chętnej do uczestnictwa w budowaniu ładu na wschodnich brzegach Bałtyku – i już można wrócić nad zimny brzeg Dźwiny, gdzie ścierali się nie tylko Polacy, Łotysze i Sowieci, ale też ambicje generała Stanisława Szeptyckiego (w tym czasie dowódcy polskiego Frontu Litewsko-Białoruskiego) i Edwarda Śmigłego-Rydza.

Na lewym brzegu Dźwiny


W bitwie o Przedmoście Dyneburskie, toczącej się na dobrą sprawę przez cały wrzesień 1919 roku, zginęło 268 polskich żołnierzy. Zmagania były nowoczesne, co się zowie: do akcji wkroczyły polskie czołgi w liczbie pięciu, pociąg pancerny „Śmiały” i samoloty zwiadowcze, a saperzy zniszczyli mosty kolejowe (Sowieci też dysponowali pociągami pancernymi, których zasięg chciano ograniczyć). Sowietów wyparto na prawy brzeg Dźwiny. Na lewym ulokowały się pułki piechoty Legionów i Łotysze, przedzieleni wąskim pasmem ziemi pod kontrolą Litwinów.

Na samej rzece królowała bolszewicka zaimprowizowana flotylla, w której skład wchodziły takie krążowniki, jak parostatek o dumnej nazwie „Nawe Kapitalismam!”, czyli „Precz z kapitalizmem”.

Czy wojska polskie uzyskają zgodę na przejście litewskich pozycji? Czym je żywić? „Daje się odczuwać zupełny brak przygotowań na zimę. Znaczna część wojsk stoi w terenie bagnistym, gdzie już panują przemrozki. Jaknajszybsze wyposarzenie (sic!) całego frontu w płaszcze, swetery (sic!), buty (po dwie pary dla żołnierza) i koce niezbędne. W razie niespełnienia tego postulatu zostanie armja w jaknajkrótszym czasie przez chory zdziesiątkowana i stanie się niezdolną do dalszych operacji” – alarmował Józefa Piłsudskiego gen. Szeptycki (pisownia oryginału).

Intendentura gromadziła płaszcze, Belweder głowił się – jak uderzyć na Dyneburg, twierdzę pozwalającą na kontrolowanie Inflant tak, żeby nie zantagonizować Łotyszów i nie sprowokować Litwinów do oskarżania Warszawy o ambicje imperialne.

Piłsudskiemu marzyło się to samo, co na Ukrainie: powstanie podmiotu politycznego, z którym można by prowadzić poważne negocjacje, który kontrolowałby terytorium na tyle, by posiadać tam własną siłę zbrojną.

Z tą nadzieją ruszali na Łotwę kolejni emisariusze: adwokat Władysław Sołtan, czynny w początkach XX wieku w Rydze, chociaż sympatyzujący z ruchem narodowym, ale cieszący się zaufaniem Naczelnika Państwa; legionista kpt. Aleksander Myszkowski, związany z II Oddziałem i jego współpracownicy, wreszcie osobiście emisariusze Piłsudskiego: Walery Sławek i Stanisław Radziwiłł.

W międzyczasie miały też miejsce dwa spotkania Łotyszy z polskimi dyplomatami: we wrześniu 1919 z ministrem Leonem Wasilewskim, a w październiku o szczebel wyżej: szef łotewskiej dyplomacji Zigfrīds Meierovics spotkał się z Ignacym Paderewskim i z Piłsudskim. A w tle – negocjacje z bolszewikami (estońskie – w Tartu, polskie – w Mikaszewiczach), zakupy amunicji na egzotycznych rynkach, bolszewiccy agitatorzy w zmarzniętych okopach.

Wreszcie – sukces! 30 grudnia kpt Myszkowski oraz jego rozmówca ze strony łotewskiej ppłk Pēteris Radziņš uzgadniają tekst konwencji wojskowej. Wspólna operacja pod Dyneburgiem ma się rozpocząć 3 stycznia, dowodzić będzie generał Rydz-Śmigły, na czele sztabu stanie Łotysz, płk Aivars Veiss. Ze strony łotewskiej dodatkowo podpisuje ją naczelny dowódca wojsk łotewskich, Janis Balodis.

„Mała, ale sprawna armia”, jak uprzejmie określał Łotyszów Rydz-Śmigły, przegrupowuje się na polskie prawe skrzydło.

Marsz przez lód


A potem jest już batalistyka. O 4:15 rano żołnierze I Pułku Piechoty Legionów fasują amunicję, suchary i konserwy mięsne, po czym przez półtorej godziny klęczą, uszeregowani w tyralierę, na brzegu Dźwiny. O szóstej rozpoczynają marsz przez lód, okrążając twierdzę od wschodu; mróz dochodzi do – 27 stopni, nawet „Precz z kapitalizmem” zamarzł w lodach.

O 9.00 rozpoczyna się uderzenie na bagnety, polski karabin maszynowy rozpoczyna ostrzał z cerkiewnej wieży. To była „wojna kolejowa”: obie strony prowadzą ostrzał za pośrednictwem pociągów pancernych, najcięższe walki toczą się o dwa dworce kolejowe, a za najcenniejsze zdobycze polskiej piechoty uznano cztery lokomotywy i 47 wagonów opancerzonych. Bo też Dyneburg, w przyszłości drugie co do wielkości miasto niepodległej Łotwy, jest w tym czasie przede wszystkim prowincjonalną twierdzą.

„Wszystko jakieś przydławione, bojaźliwe, nienawistne…” – notował podporucznik Władysław Broniewski, legionista i poeta.

Kolejna ofensywa polsko-łotewska sięgnęła Dryssy, jeziora Oświeja i rzeki Swinuchy. Armia łotewska stopniowo przejmuje pozycje frontowe; Polacy zachowują jedynie (do czasu ofensywy bolszewickiej w lecie) stanowiska w dyneburskiej cytadeli. 27 stycznia do zdobytego miasta przybywa Józef Piłsudski, który na uroczystym obiedzie przepija do gen. Balodisa.

Zaledwie w trzy dni później Łotwa podpisuje rozejm z RFSRR: czy z obawy przed niesnaskami o kilka łatgalskich gmin, zdominowanych przez Polaków? Czy z poczucia, że osiągnęła swoje cele, docierając do historycznych granic?

Moskwa triumfuje nie po raz ostatni: 17 lipca 1940 roku wojska Armii Czerwonej wkroczyły doń po raz drugi, w sierpniu 1944 – po raz trzeci (wówczas miasto pełniło nawet przez półtora miesiąca rolę tymczasowej stolicy ŁSSR). I, oczywiście, zlikwidowała tych, którzy byli świadkami jej chwilowej porażki: w Katyniu został zastrzelony podpułkownik Józef Olszyna-Wilczyński, dowodzący operacją „Zima” na przedpolach Dyneburga. Premier, a następnie prezydent Łotwy Kārlis Augusts Vilhelms Ulmanis został aresztowany przez NWKD 21 lipca 1940 i dwa lata później zmarł w łagrze pod Krasnowodskiem. Dowodzący 15 Armią bolszewików, która zmuszona była wycofać się z miasta generał August Kork został rozstrzelany w nocy z 11 na 12 czerwca 1937 r. na dziedzińcu Łubianki.

Najosobliwszy los spotkał generała Balodisa. Aresztowany po wejściu Sowietów, został skazany na 25 lat łagru, w rzeczywistości jednak został osadzony wraz z żoną Elwirą w tzw. specizolatorze (tajnym więzieniu) we Włodzimierzu nad Klaźmą, gdzie spędzili ćwierć wieku w niemal całkowitej izolacji: nawet służbie więziennej znani byli tylko pod numerami „9” i „10”.

Zwolniono ich i pozwolono wrócić na Łotwę w roku 1956, gdzie przydzielono im pół pokoju w komunałce. Balodis po kryjomu spisywał wydane po 1990 r. pamiętniki, podczas wycieczek do Dźwińska zerkał w okna pałacyku, gdzie przed 40 laty trącał się z Piłsudskim ocalałą z dworku w Turmonach starką. Czy stało się tak za sprawą solidarności łotewskich strzelców, czy niezrównanego zmysłu ironii Kremla?

Pisząc tekst, wykorzystałem prace Tomasza Paluszyńskiego „Walka o niepodległość Łotwy 1914-1921” (Bellona, 1999) oraz Michała Klimeckiego „Dyneburg 1920” (Bellona. 2016).


© Wojciech Stanisławski
3 stycznia 2020
źródło publikacji:
www.Tygodnik.TVP.pl






Ilustracje:
fot.1 © domena publiczna
fot.2 © Mapy Google


UAKTUALNIENIE: 2020-01-03-22:40 CET

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2