OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Duma i pycha: czy powinniśmy rozumieć Rosję

Czy powinniśmy rozumieć Rosję?

Schetyna: Niby dlaczego Dzień Zwycięstwa w Moskwie?
Sowiecki pomnik: Dlatego, bo to ja jestem w Berlinie!

To zaiste smutne, ale przeciętny Polak niewiele wie o najbliższych sąsiadach naszego kraju. Jest to o tyle dziwne, że od kilku wieków nasza państwowość definiuje się m.in. w oparciu o stosunek do Rosji właśnie. Nieco spłaszczając problem można nawet zapytać: jak określalibyśmy nasze miejsce w świecie gdyby Rosja nagle wyparowała z mapy, gdyby jej nie było?

W publicystyce i dyskusjach politycznych tak się już utarło, że jeśli ktoś apeluje o poznanie Rosji i próbę zrozumienia rządzących nią mechanizmów, to właściwie zbywany jest stwierdzeniem: rosyjska agentura. Tymczasem Rosja istnieje tuż przy naszych granicach i jest wielkim, nieznanym nam żywiołem, do którego przyzwyczailiśmy się jako do wiecznego wroga. Jest silniejsza od Polski i istotnie nieprzychylna naszej niepodległości. Od wielu lat jednak za cały pomysł uprawiania polityki wobec niej wystarczała nam tzw „doktryna Jerzego Giedroycia” polegająca na budowaniu wokół Polski „wianuszka” przyjaznych państw sąsiadujących, które oddzielą nas od Rosji. Była to więc idea tworzenia swoistego „kordonu sanitarnego”, zakładająca że z Rosją – jej władzami – po prostu dogadać się nie sposób. Takie idee powtarzali zgodnie wszyscy politycy władzy od 1990 roku, bez różnicy czy był to Aleksander Kwaśniewski, czy też premier Jan Olszewski. „Giedroyć” był właściwie parawanem za którym ukrywał się brak strategii i elastycznej formy reagowania na zmieniające się w Moskwie prądy władzy. W praktyce nie zmieniliśmy (nasi przedstawiciele) swojego myślenia niezależnie od tego czy na Kremlu panował Gorbaczow, Jelcyn czy Putin. Długotrwała pustka w poznawaniu Rosji i reagowaniu wobec jej planów, zaowocowała nawet kilkoma kuriozalnymi sytuacjami – jak choćby próby dziwacznego zbliżenia za czasów Donalda Tuska, czy też nadinterpretowanie wydarzeń mających miejsce na Ukrainie. Przypomnę, że z wrogą Polsce fundacją „Otwarty Dialog” Ludmiły Kozlovskiej – w pewnym momencie – zgodnie współpracowali zarówno politycy PiS jak i PO. W ciągu ostatnich lat – pod wpływem USA – na sile przybrała nowa koncepcja tworzenia tzw „Międzymorza”, a wiec autonomicznego związku państw od nadczarnomorskiej Rumunii aż do bałtyckiej Polski. Władze Rosji traktują Polskę niechętnie a próby dialogu z jej władzami dotychczas spełzały na niczym. W tym samym czasie rozkwitały interesy robione ponad naszymi głowami, pomiędzy Niemcami a Rosją – przejawem tej sytuacji są choćby dwie nitki gazociągu Nordstream. Mówiąc krótko niewiele z Rosją dotąd ugraliśmy a własną inercją i brakiem pomysłu na korzyści utorowaliśmy drogę do znakomitych interesów w Rosji dla Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji. Czy Rosję jednak da się zrozumieć i co z tego wynika?

Trzeba zdać sobie sprawę, że odnosząc się do naszego wielkiego i nieprzyjaznego sąsiada musimy zauważać dwa fenomeny: władza ciągle nie jest tam demokratyczna a ludzie ciekawi i z natury przyjaźni, jednak fatalnie zdominowani przez kremlowski reżim i jego służby. Rosjanie jednocześnie patrzą na nas przez pryzmat kilku stereotypów – często bardzo groteskowych. Po pierwsze widzą w nas „polskich szlachciców”, którzy charakteryzują się kłótliwością i szkodzącą własnemu interesowi skłonnością do zwady. Często wspomina się tam serial „Czterej pancerni i pies” oraz piosenkarkę Annę German…i to właściwie wszystko.
Czy zatem chęć zrozumienia Rosji w Polsce i Polski w Rosji to utopia i rzecz zgoła szkodliwa – tak chcieliby widzieć ten problem politycy niejako zawodowo uprawiający jedynie straszenie naszym wschodnim sąsiadem. Tymczasem dzisiejsza Rosja przeżywa sporo kłopotów z własną tożsamością. Przyzwyczajona jest do odgrywania roli imperium podczas gdy jej rzeczywista miara, pomimo znakomitych służb specjalnych, maleje jedynie do rozmiaru mocarstwa regionalnego. Jest zbyt silna dla Europy, jednak posiada już zbyt mały potencjał, aby – na równych prawach – konkurować ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami.

Spójrzmy jak ścierają się wewnątrz Rosji rozmaite koncepcje jej definiowania i istnienia. Ciekawą koncepcją w rosyjskiej myśli politycznej jest Atlantyzm, zwany także Okcydentalizmem. Według tej szkoły Rosja powinna się europeizować i łączyć ze wspólnotą atlantycką, aby modernizować swoje państwo i kierujące nim zjawiska społeczne. Zwolennicy takiego kierunku w Rosji zwani są „zapadnikami”. Krążą nawet wieści, że po części „zapadnikiem”, a na pewno germanofilem jest sam Władimir Putin. Dyktator Rosji pozuje jednocześnie na polityka konserwatywnego, szanującego wartości rodzinne i angażującego się w obronę chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Wcześniej myślenie atlantyckie w rosyjskiej polityce utożsamiane było z tzw „doktryną Kozyriewa”. Jednak koncepcja włączenia Rosji w nurt zachodniego świata poniosła porażkę i teraz w Rosji panuje wobec niej coraz większy sceptycyzm. Być może Putin nie porzucił całkiem projektów okcydentalizacji Rosji, jednak są one wyraźnie zmodyfikowane. Stosunek państw wysokorozwiniętych wobec Kremla jest bowiem daleki od rosyjskich oczekiwań.

Dziś konsekwencją wypierania Rosji z Europy jest praktyczne istnienie ożywionych kontaktów na linii Moskwa – Pekin – Teheran i coraz częstsze konsultacje z Ankarą, co umożliwia Rosji spore sukcesy na Bliskim Wschodzie.

Drugim poglądem, który w Rosji zawsze miał wielu zwolenników jest Euroazjatyzm i obecny Neoeuroazjatyzm. Wyznawcy tej koncepcji twierdzą, że Rosja jednak z znacznej mierze przynależy do Azji i tam powinna szukać źródeł swojego rozwoju. Rosnąc dzięki azjatyckim sukcesom Rosja może w konsekwencji zdominować Europę na swoich warunkach – wierzą noeoazjaci. Ta koncepcja – w warstwie filozoficznej i antropologicznej – głosi, że Rosja stanowi odrębną wartość w świecie a tzw „człowiek rosyjski” posiada w istocie dwie dusze: azjatycką i europejską. Realiści wyznający tą doktrynę mówią o wyjątkowej wartości tzw „rosyjskiej głębi strategicznej”, która daje ich państwu wielką przewagę nad każdym innym podmiotem. Koncepcja ta wyraźnie zakłada potrzebę rywalizacji z dominującymi na Zachodzie Anglosasami. W praktyce takie myślenie rosyjskich elit skutkuje zbliżeniem z Chinami, które przejawia się w umowach handlowych, w których z rozliczeń wyparty jest dolar, oraz wspólnymi projektami budowania niezależnych od USA morskich szlaków handlowych (np. „szlak Północny” zahaczający o Arktykę).

Trzecim silnym historycznie i politycznie kierunkiem myślenia rosyjskich elit o sobie i swoim państwie jest Bizantynizm. Jest on m.in. związany z mistycznymi koncepcjami prawosławia mówiącymi, że Rosja nie tylko jest duchowym spadkobiercą Cesarstwa Bizantyjskiego, ale ma być wręcz „trzecim i ostatnim Rzymem”. W tym sposobie myślenia istotną historycznie obserwacją jest fakt, że w momencie gdy upadł Konstantynopol Księstwo Moskiewskie zrzuciło z siebie zwierzchność muzułmańskich Tatarów. Jeden z ideologów Neobizantyzmu (współczesny analityk) Artur Ustian twierdzi, że zepsuciu świata zachodniego i postępującej globalizacji Rosja powinna przeciwstawić swoje tradycje prawosławne i tym samy stać się wiodącym ośrodkiem walki z liberalizmem i prądami neomarksizmu w świecie. Neobizantyzm uznaje prawosławie za podstawę do wszelkiej aktywności Politycznej Rosji na arenie międzynarodowej. Rosja, w tej myśli, jest kolebką bizantyńskich wartości i musi je rozszerzać na cały obszar dawnego cesarstwa oraz na „Wielki Step”, gdzie – według Lwa Gumilowa – dominowała wywiedziona z Konstantynopola nestoriańska wersja bizantyńskiego chrześcijaństwa. Taki styl myślenia zakłada także – znajdujący duży poklask – rosyjski mesjanizm pokazujący Rosję jako zjawisko wyjątkowe nie tylko na fizycznej mapie świata ale także w duchowej przestrzeni dzisiejszych cywilizacji. Konsekwencja takiego myślenia jest tworzenie antyzachodniego sojuszu Rosji z krajami Południa. Paradoksalnie właśnie takie koncepcje sprawiają, ze Rosja – bez przeszkód – zbliża się z krajami muzułmańskimi. Istnieją także koncepcje mówiące o tym, że dzisiejsza Rosja jest „Wyspą” i powinna uprawiać konsekwentny izolacjonizm. Rosja bowiem stanowi „świat sam w sobie”.

Jak zatem widać już nawet z tak pobieżnego przeglądu rosyjskiego myślenia geopolitycznego jest to skomplikowany organizm, który Polska powinna dogłębnie poznać i właśnie w jego złożoności znaleźć swoje współczesne szanse.



Duma i pycha


Pozornie to właściwie dwa słowa opisujące podobne – zdawałoby się – stany postrzegania własnych działań. Pomiędzy nimi przebiega jednak bardzo ważna granica – linia pomiędzy tym co w życiu człowieka jest wartościowe a powszechnym ściekiem, w którym trwa jedynie bezlitosny wyścig szczurów.

Pomiędzy tymi cechami przebiega jednak cały nurt życia, który wyraźnie, na dwie strony, je rozdziela. W dumie człowiek rośnie, dojrzewa i staje się wartością dla innych, podczas gdy pycha rozpiera duszę jak mokra trawa królika.

Duma kształtuje charakter człowieka, pozwala mu trwać w trudnych sytuacjach i nie dać się złamać. Nawet w podłej sytuacji człowiek dumny nie da się upodlić. Znajdzie drogę do zachowania wewnętrznej wolności. Duma prawdziwa bowiem nieodmiennie łączy się z wewnętrzną wolnością. Człowiek prawdziwie dumny nigdy nie posunie się do działań, które byłyby niezgodne z jego immanentnym zegarem moralnym. Osoba posiadająca naturalną dumę nieustannie stawia sobie wysokie wymagania i dobrze wie kiedy do nich dorasta. Nie konkuruje z innymi, stara się sprostać sobie.

Pycha jest karykaturą dumy, zadowala się zewnętrznymi błyskotkami, zabiega o zewnętrzne oznaki statusu i znaczenia. Pycha powoduje wolną degenerację wnętrza właściciela. Im więcej pyszałek osiąga, tym bardziej oddziałuje na niego własna wewnętrzna pustka.

Człek dumny nie robi kariery, on realizuje własne marzenia, czasem zbiega się to z nurtem przypadkowej koniunktury i wtedy – bardzo rzadko – święci tryumfy. Zwykle odsuwa się od tłumu, nie znosi chóralnych deklamacji, nie nosi tego co wszyscy.

Z czasem człowiek dumny staje się samotnikiem. Przyczyna jest zwykle prozaiczna: nie potrafi odnaleźć smaku w powszechnym konformizmie i fałszu. Z niesmakiem więc odsuwa się od rozrywek powszechnych i nie zabiega o względy ludzi znaczących i możnych. Lubi ciszę i skupienie, które pozwalają mu wydobyć z siebie działania, które zmierzają do prawdziwego poznawania świata i jego mechanizmów. Nie zależy mu – niestety – ani na rozgłosie, ani na powierzchownym powodzeniu.

Człek pyszny kroczy od powierzchownego sukcesu do kolejnego pozoru. Od dzieciństwa trenuje mocne łokcie i bardzo giętki kręgosłup. Potrafi przypodobać się tym co stoją wyżej i poniżyć tych, którzy na drabinie tkwią szczebelek pod nim. Ludzi pysznych mamy zatrzęsienie wszędzie tam gdzie można łatwo zabłysnąć. Roi się od nich w kręgach celebryckich, politycznych i medialnych. W żadnym momencie taki człek nie zada sobie pytania o mechanizm awansów i powodzeń. Przed tym ucieka, wie bowiem, że ścigają go wspomnienia upodleń, które sobie fundował aby wejść kawałek wyżej niż inni w jego otoczeniu. Dla niego cisza, samotność i pamięć są gorzkie, czasem nawet zabójcze.

Gdybym Cię spytał Czytelniku: z kim chcesz się przyjaźnić? To bez wahania odpowiesz – rzecz naturalna że z człowiekiem dumnym. W takim przypadku odpowiedz mi dlaczego otaczasz się pyszałkami, na ulicy właśnie im czapkujesz?!

Już widzę twoja zdezorientowaną minę. Niestety świat już jest tak urządzony, że prosta statystyka działa przeciwko naszym moralnym intencjom. Chcielibyśmy dobrze i górnolotnie, a tu ciągle te same typki….i to coraz wyżej. Niestety nawet siły polityczne, które na sztandarach dumnie niosą walkę o narodową dumę, dopuszczają do tego, aby najważniejsze drzewca flag taszczyli osobnicy pyszni, którzy właśnie tak chcą się wybić jeszcze wyżej.

Ktoś spyta: czy w polityce w ogóle może być miejsce dla człeka szlachetnego i dumnego, wszak tam roi się od fauli i niesportowych zachowań?

Istotnie jest to dziedzina, w której trudno uzyskać etyczny pion. Jednak jest to możliwe i choćby Napoleon Bonaparte jest przykładem na to, że nawet politykę można naginać do swojej naturalnej dumy, a nie odwrotnie.


© Witold Gadowski
brak daty pierwotnej publikacji / dostęp: 29 II 2020
źródło publikacji:
www.GadowskiWitold.pl


Czytelniku! Jeśli uważasz, że to co robi autor jest słuszne, możesz dobrowolnie wesprzeć prawdziwie niezależne dzienikarstwo przy pomocy PayPal wysyłając dowolną sumę na adres witold@gadowskiwitold.pl lub tradycyjnym przelewem bankowym na konto:
Witold Gadowski
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289





Ilustracja © Witalij Podwicki / RIA Novosti / za: www.newsweek.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2