OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Esej o polskim „białym złocie”

Nie od dziś wiadomo, iż jako polscy nacjonaliści stawiamy sobie za cel walkę z systemem kapitalistycznym i wywołanymi przez niego patologiami. Odpowiedź na pytanie jaki sposób zarządzania gospodarką najlepiej pasuje do polskich realiów nie jest jednak oczywista. Już nasi przedwojenni Koledzy zdawali sobie sprawę, iż konieczne jest szukanie tak zwanej trzeciej drogi, drogi biegnącej pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem.

W swoim artykule pragnę opowiedzieć krótko o naszym polskim „białym złocie”, czyli o mleczarniach. Interesujące jest to, iż najbardziej znaczący gracze tej branży funkcjonują jako spółdzielnie. Choć przeciętnemu Polakowi spółdzielczość może kojarzyć się tylko i wyłącznie z minionym systemem komunistycznym, to polskie mleczarnie radzą sobie bardzo dobrze, jeśli nie wzorowo.

Niekwestionowanym liderem jest tu Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita. Co ciekawe, posiada tytuł lidera nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Przedsiębiorstwo obecne jest w 167 krajach , w 2017 roku wartość eksportu wyniosła 1,2 mld zł. Produkty Mlekovity kupić można w krajach takich jak Włochy, Holandia, Francja czy Niemcy.

Początki Mlekovity sięgają roku 1928, kiedy to w Wysokiem Mazowieckiem powstał zakład zajmujący się produkcją serów i masła. Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska utworzona została natomiast w 1957 roku. Przedsiębiorstwo odnalazło się w trudnych warunkach polskiej transformacji. W 1992 roku prezes zarządu Dariusz Sapiński nadał spółdzielni nazwę „Mlekovita” i opracował logo marki. Od tego czasu firma doskonale się rozwija, dysponuje nowoczesnymi liniami produkcyjnymi. W 2010 roku uruchomiono największą na świecie Fabrykę Konfekcjonowania Sera. Obecnie firma deklaruje, iż kryzys gospodarczy związany z pandemią nie jest dla niej dokuczliwy. Wręcz przeciwnie, w zakładzie w Pilicy uruchomiono jedyną w Polsce linię technologiczną do produkcji batoników twarogowych. Jak widać Mlekovita jest naszą swego rodzaju narodową dumą. Firma nie chce spoczywać na laurach, nieustannie inwestuje w swój rozwój.

Co ciekawe, współpraca z Mlekovitą jest dobrze oceniana przez polskich rolników. Oferowana przez spółdzielnię cena mleka jest zawsze wyższa w porównaniu do średniej krajowej, co stwarza możliwość systematycznych inwestycji i modernizacji gospodarstw.

„U nas doskonale i to już od wielu lat sprawdza się forma spółdzielczości. Nie ma różnicy, że to jest firma prywatna czy spółdzielnia. Jeśli jest dobrze zarządzana też może, co doskonale pokazuje branża mleczarska, funkcjonować na rynku. My działamy przede wszystkim w interesie rolników” – tłumaczy Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity.

Największym konkurentem Mlekovity jest Spółdzielnia Mleczarska „Mlekpol”. Firma sprzedaje mleko do Chin, Ameryki i Afryki, eksport to dla nich 35% obrotów. Historia Mlekpolu sięga 1976 roku, kiedy w Grajewie uruchomiony został Zakład Mleczarski. Spółdzielnie powołano natomiast 4 lata później i początkowo produkowała produkty mleczne z przeznaczeniem na rynek lokalny. Zmiany nastąpiły rzecz jasna wraz z transformacją ustrojową. Przełomem był rok 1995, kiedy na rynku pojawiło się słynne mleko Łaciate.

Polski rynek liczy około 250 grup mleczarskich. Co ciekawe, według danych zgromadzonych w Raporcie Informacji Gospodarczej za rok 2017 aż 75% z nich znajdowało się w dobrej albo bardzo dobrej kondycji finansowej. W zasadzie problemy takie jak zadłużenie czy zastój inwestycyjny należą tu do rzadkości. Ponadto ciężko o znalezienie drugiego takiego rynku w Polsce, gdzie pozycja rodzimego kapitału byłaby tak znacząca. A przecież zagraniczna konkurencja nie śpi, każdy z nas zna chociażby niemiecki Hochland czy francuski Danone.

Czy tajemnica sukcesu polskich mleczarni tkwi właśnie w ich strukturze właścicielskiej? „Myślę, że polscy politycy i opinia publiczna nie rozumieją spółdzielni. Traktuje się je jako przeżytek komunizmu. To absolutnie nie jest prawda. Spółdzielnia jest doskonałą strukturą organizacyjną. Kluczem do sukcesu jest to, aby ludzie utożsamiali się z nią. Na dobre i złe” – wyjaśnia prezes SM „Mlekpol”, Edmund Borawski.

W podobnym duchu wypowiadał się przedstawiciel mniej znaczącego gracza, prezes OSM w Śremie, Jan Polowczyk: „Zakłady prywatne nastawione są na generowanie zysku. Gdy zysku jest mniej, wpadają w panikę. My możemy przetrwać nawet trudniejsze czasy, nie wykonując nerwowych ruchów po stronie zatrudnienia czy inwestycji”.

Wielu ekonomistów podkreśla, iż spółdzielnia jest ciekawą alternatywą pozwalającą uniknąć patologii nękających przedsiębiorstwa prywatne (zysk za wszelką cenę) i państwowe (upolitycznienie). Przeżywalność spółdzielni w okresie recesji jest dużo wyższa niż firm prywatnych. Wynika to między innymi z wysokiej zdolności do mobilizacji spółdzielców wokół wspólnego celu. Ponadto firmy takiego typu nie dopuszczają do wytworzenia zbyt dużych nierówności płacowych. W zasadzie nie spotyka się tu patologicznych sytuacji, kiedy prezes zarabia kilkadziesiąt razy więcej od szeregowego pracownika.

Oczywiście, taka forma własności ma również swoje słabe strony. Przykładowo, zbyt duża liczba spółdzielców może pociągnąć za sobą sparaliżowanie procesu podejmowania decyzji dotyczących zarządzania przedsiębiorstwem. Ponadto spółdzielczość zasadniczo utrudnia tak zwanej firmowej arystokracji wyprowadzanie zysków z firmy. Dlatego często zaobserwować można następujący schemat związany z ludzką naturą: pokolenie „ojców założycieli” spółdzielni zaczyna martwić się, że spadkobiercy nie odziedziczą po nich zysków. Dlatego właśnie dobrze prosperujące spółdzielnie często przekształcane są w spółki albo sprzedają się kapitałowi prywatnemu. Przykładem może być polska branża wód mineralnych. Przypomnijmy, że we wrześniu 2019 roku spółdzielnią przestała być „Muszynianka”. Po niespełna 70 latach przedsiębiorstwo przekształciło się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Stało się to w momencie, gdy 40 spółdzielców stanęła u progu emerytury. Idea spółdzielczości zakłada natomiast, iż w momencie przejścia na emeryturę udziały pozostają nadal w firmie.

I choć wystrzegać należy się idealizacji, to spółdzielczość wydaje się być o wiele lepszym rozwiązaniem niż własność prywatna i wolna konkurencja. Przykład Mlekovity czy Mlekpolu pokazuje natomiast, że nie jest to opcja zarezerwowana tylko dla mało znaczących graczy. Aby uniknąć oskarżeń o socjalizm zaznaczę natomiast, iż idea spółdzielni pracy ma swoje miejsce również w katolickiej nauce społecznej. Była ona propagowana między innymi przez ks. Emanuela Katteler’a. Duchowny ten, opierając się na nauce św. Tomasza z Akwinu, był zwolennikiem uspołecznienia własności prywatnej. Uważał ponadto, iż spółdzielnie pracy pozwoliłyby robotnikom korzystać z pracy i udziału w zyskach przedsiębiorstwa. Podobne poglądy posiadali również nasi przedwojenni ideolodzy, między innymi Adam Doboszyński czy Jan Mosdorf.


© Małgorzata Jarosz
24 listopada 2020
źródło publikacji:
www.Kierunki.info.pl





Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP²

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2