Zacznijmy od ustawy. Została ona niedawno znowelizowana i opublikowana w Dzienniku Ustaw z 28 października 2020 r. Zgodnie z tą ustawą (art. 46b) w stanie epidemii (pomijam konstytucyjne uzasadnienie wprowadzenia takiego stanu) można ustanowić „nakaz zakrywania ust i nosa, w określonych okolicznościach, miejscach i obiektach oraz na określonych obszarach, wraz ze sposobem realizacji tego nakazu”, ale tylko wobec osób chorych lub podejrzanych o zachorowanie. Takiego obowiązku nie mają wszyscy, a tym bardziej ludzie zdrowi! Kto jednak może być uznany za osobę chorą lub podejrzaną o chorobę zakaźną? Wspomniana ustawa zawiera jednoznaczną definicję osoby chorej na chorobę zakaźną lub podejrzaną o zakażenie. Definicja ta zawarta jest w art. 2 pkt 20 i 21. Podejrzany o chorobę zakaźną to osoba, „u której występują objawy kliniczne lub odchylenia od stanu prawidłowego w badaniach dodatkowych, mogące wskazywać na chorobę zakaźną”. Z kolei podejrzany o zakażenie to „osoba, u której nie występują objawy zakażenia, a charakter czynnika zakaźnego i okoliczności styczności uzasadniają podejrzenie zakażenia”. Nie ulega wątpliwości, że zdecydowaną większość populacji stanowią osoby zdrowe. Nie można zatem wszystkich podejrzewać o zachorowanie i tym samym wobec wszystkich wprowadzać nakazu noszenia maseczek. Jest to niezgodne z podstawową zasadą prawa: wina musi być udowodniona, nie można na wszystkich rozciągać domniemania winy. W przypadku posądzenia kogoś o zachowania niezgodne z ustawą należałoby dowieść, że w określonych okolicznościach był on osobą chorą na chorobę zakaźną lub podejrzaną o zakażenie.
W Polsce obecnie nakładane są mandaty za nienoszenie maseczki na podstawie art.54 kw. Przepis ten brzmi: „Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych podlega karze grzywny do 500 zł albo karze nagany”. Czy jest to legalne? W świetle kodeksu wykroczeń w części „Wykroczenia przeciwko porządkowi i spokojowi publicznemu” (art. 49-64) nie jest wymienione żadne wykroczenie, które jest zawiązane z noszeniem bądź nienoszeniem maseczek. Występując o ukaranie na podstawie art. 54 kw., należałoby dokładnie opisać zachowanie osoby podejrzanej o wykroczenie. W jakiej mierze wykroczyła ona przeciw porządkowi publicznemu. Nakaz noszenia maseczki nie jest przepisem wydanym w celu utrzymania porządku w miejscu publicznym, ale w celu profilaktycznym – dla ochrony życia i zdrowia. Art. 54 kw. nie ma zatem w ogóle zastosowania do nienoszenia maseczek. Nie wiadomo więc dlaczego na jego podstawie, chce się karać osoby nie noszące maseczek.
Następny problem to ten, że w stanie innym niż stan nadzwyczajny (stan wojenny, stan wyjątkowy, stan klęski żywiołowej) nie można karać za nieprzestrzeganie przepisów z rozporządzeń. Art. 54 kw. jest przepisem blankietowym, czyli wymaga uzupełnienia o wskazanie konkretnego przepisu porządkowego wydanego z mocy ustawy o zachowaniu się w miejscach publicznych. Takiego przepisu jednak nie ma! Przepisy WYKONAWCZE do ustawy – czyli przepisy z rozporządzeń – to nie przepisy wydane z UPOWAŻNIENIA ustawy. Źródłem przepisów, o których mowa w art. 54 kw. w stanie nie-nadzwyczajnym, może być tylko ustawa. Pokazuje to m.in. wyrok Sądu Rejonowego w Kościanie z 3 czerwca 2020. Sąd odmówił wszczęcia postępowania wobec mężczyzny, który nie przyjął mandatu za naruszenie zakazu przemieszczania się i obowiązku zakrywania nosa i ust (sygn. II W71/20). Zdaniem Sądu Rada Ministrów powołała się na NIEWŁAŚCIWĄ podstawę prawną nakazu zakrywania nosa i ust, bo ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z 5 grudnia 2008 r. z późniejszymi poprawkami pozawala jedynie na wprowadzenie „obowiązku stosowania środków profilaktycznych” dla osób chorych i podejrzanych o zachorowanie.
Z formalnego punktu widzenia, nakaz zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej, obejmujący wszystkich obywateli, w tym osoby zdrowe, wydany w rozporządzeniu Rady Ministrów z 26 listopada 2020 (obowiązujące od 28 listopada 2020) nie ma podstawy prawnej. Rozporządzenie nie jest ustawą. Ponadto jego par. 25 jest sprzeczny z art. 46b pkt 4a wspomnianej ustawy. Zgodnie z zasadą nullum crimen sine lege nie zachodzą w obecnym stanie prawnym żadne okoliczności uzasadniające nałożenie kary za odmowę przestrzegania zaleceń Rady Ministrów i tylko taki charakter prawny można nadać zawartym w rozporządzeniu normom kolidującym z aktami prawnym wyższego rzędu, czyli konstytucją i ustawą. Nie ma podstaw do nakładania obowiązku chodzenia w maseczkach w drodze rozporządzenia, chyba ze byłby wprowadzony stan nadzwyczajny, oraz nie można karać za niestosowanie się do tego bezprawnego nakazu. Taki nakaz należałoby postrzegać raczej jako ogólne zalecenie określonego zachowania. Zalecenie jednak nie powinno być egzekwowane siłowo np. w postaci wypisywania mandatów. W myśl wspomnianej zasady nullum crimen sine lege nie można karać za to, czego przepisy nie obejmują lub nie zabraniają.
Sięgnijmy jeszcze do Konstytucji RP. Jeśli ma ona mieć jakiekolwiek znaczenie, stanowione prawo nie może być z nią sprzeczne. Art.7 Konstytucji mówi, że nawet w sytuacji najwyższego zagrożenia organy władzy publicznej powinny działać w zakresie prawa. Wynikający z rozporządzenia Rady Ministrów nakaz zasłaniania ust i nosa jak też inne nakazy są rażąco sprzeczne z art.31 i art. 228 Konstytucji RP. Art. 31 pkt 3 Konstytucji RP brzmi: „Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw”. Z powyższego wynika, że nakazu zasłaniania ust i nosa (które bez wątpienia jest ograniczeniem wolności) nie można wprowadzić rozporządzeniem, a jedynie ustawą.
Nakaz noszenia maseczek przez każdego obywatela byłby uzasadniony, gdyby w Polsce wprowadzono stan nadzwyczajny, czyli stan klęski żywiołowej, stan wyjątkowy bądź stan wojenny. Stanu nadzwyczajnego jednak nie wprowadzono. A zatem środków profilaktycznych nie można nakładać na każdego obywatela. W rozporządzeniu znalazł się również nakaz zasłaniania ust i nosa (oraz inne obostrzenia) „do odwołania”. Brak wskazania długości okresu zawieszenia praw i wolności jest z kolei rażąco sprzeczny z art. 228 Konstytucji RP (dotyczącym stanu nadzwyczajnego) i zasadami państwa prawa. Zawieszenie podstawowego prawa obywatelskiego musi być związane z określonym czasem. Ograniczenia wynikające z wprowadzenia stanu epidemii nie mogą naruszać podstawowych praw i wolności. Obecnie w Polsce „tylnymi drzwiami” wprowadza się ograniczenia swobód obywatelskich bez ogłoszenia stanu nadzwyczajnego, a co za tym idzie „określenia zasad wyrównywania strat majątkowych” (art. 228, pkt 4 Konstytucji RP). Na to bowiem zapewne nie starczyłoby pieniędzy.
Wróćmy jednak do tytułowego pytania: Dlaczego Polacy noszą maseczki? W świetle opisanego stanu prawnego wydaje się to dziwne i niezrozumiałe. Musimy zatem zwrócić uwagę na szerszy kontekst sprawy, co odsłoni może nieco obecne mechanizmy funkcjonowania państwa polskiego.
Pierwsza przyczyna zamaseczkowania to, jak sądzę, niska świadomość prawna ludzi. Nie znają oni stosownych przepisów, ulegają fałszywym informacjom medialnym, nie poszukują wiedzy o swoich prawach, za dobrą monetę przyjmują to, co dowiadują się z mediów. Nie wiedzą też, że w razie obłożenia mandatem mogą go nie przyjąć, a sprawę w sądzie wygrać (notabene jest to dziwne, że nie uwzględniają tej opcji również ludzie „młodzi, wykształceni i z dużych miast”).
W parze z tym idzie drugi powód, czyli brak wiedzy medycznej, fałszywa świadomość rozbudzona w ostatnim czasie, że zachorować a zwłaszcza umrzeć można wyłącznie na Covid 19, że zakażenia badane niewiarygodnymi testami, są równoznaczne z zagrożeniem życia, że maseczki zdecydowanie (a może nawet jedynie) chronią przed zachorowaniem, że ich długie noszenie nie spowoduje żadnych komplikacji zdrowotnych. Ludzie nie zadają sobie też pytania, jakie są dowody na to, że noszenie maseczek przez osoby zdrowe chroni te osoby oraz inne przed zakażeniem. Dlaczego w sytuacji gdy większość ludzi nosi maseczki, ilość zakażeń nie spada owszem rośnie (przynajmniej według oficjalnych statystyk)? Ktoś złośliwe zauważył, że początkowo noszenie maseczki było przedstawiane jako zalecenie epidemiczne, potem jako sposób obowiązkowej ochrony przed wirusem, a teraz okazuje się, że jest to światowy test na wiedzę i inteligencję.
Trzeci powód (dla wielu najistotniejszy), to lęk przed konsekwencjami finansowymi w związku z przekazem, który jest tyleż prosty, co fałszywy: wszyscy muszą nosić maseczki, bo w przeciwnym przypadku będą musieli zapłacić mandat 500 zł lub nawet karę administracyjną wystawioną przez sanepid (może to być nawet 10 000 zł). Obawa przez karą pieniężną jest u wielu osób tak wielka, że potulnie zgadzają się na ograniczenia (czasem bardzo niekorzystne dla ich zdrowia). Ludzie tacy są często starzy i chorzy, a także mają niewielkie dochody. Czy nakładanie obowiązku noszenia maseczki na osobę blisko osiemdziesięcioletnią chorą na astmę (znam taki przypadek) nie należy uznać za próbę eutanazji (oczywiście bez zgody zainteresowanego)?
Czwarta przyczyna to wytwarzanie przez władze i media atmosfery strachu i poczucia powszechnego śmiertelnego zagrożenia koronawirusem SARS-CoV2, groteskowe obrazy osób przemawiających online w maseczkach z pustych pomieszczeń, brak obiektywnej informacji o sytuacji epidemicznej, niedopuszczanie do szerokiej dyskusji na ten temat oraz wyciszanie oraz ignorowanie specjalistów, którzy inaczej niż rząd i jego eksperci oceniają obecne zagrożenia.
Piąty powód to wpajanie ludziom fałszywego przekonania, że jeśli sami nie chcą chronić się przed wirusem, to powinni nosić maseczki (nawet jeśli są zdrowi!) ze względu na innych. Padają w związku z tym argumenty o „społecznej odpowiedzialności”, „trosce o siebie nawzajem”, „miłości bliźnich” itp. Jest to szczególnie cyniczny sposób oddziaływania, który niestety bardzo przeniknął też do Kościoła. Należałoby zatem zapytać, ujmując problem od drugiej strony: Czy osoby noszące zainfekowane maseczki albo chustki nie stanowią zagrożenia dla osób bez masek? Czy moje zdrowie nie powinno być równie cenne jak zdrowie innych? Czy wolno mi narażać mój organizm na niedotlenienie i związane z tym problemy? Kto weźmie odpowiedzialność za problemy zdrowotne wynikłe z noszenia przez mnie maseczki? Dlaczego obowiązująca ma być tylko narracja „maseczkowców”, którzy przecież nie mają wystarczająco dużo przekonujących medycznych argumentów?
Szósta przyczyna, to sterowany nacisk społeczny, przedstawiane ludzi bez masek jako zagrażających zdrowiu innych, a nawet potencjalnych morderców (sic!) – taki przekaz słyszałem w telewizji publicznej i sam spotkałem się z zarzutem, że nie nosząc maseczki, narażam na śmierć drugiego człowieka (w stosunku do którego zachowywałem przepisowy dystans). Groźne spojrzenia przechodniów, a czasem też „przywoływanie do porządku” ludzi bez masek, wytwarza nacisk psychiczny, który nie wszyscy potrafią znieść. Dlatego, z obawy przed ostracyzmem społecznym, niektórzy potulnie zakrywają usta i nos.
Powód siódmy ma rację w dążeniu do „świętego spokoju”. Jest to przyjęcie raczej naiwnej postawy, że nie ma o co się kłócić. Epidemia szybko minie i wkrótce zapomnimy o wszystkich związanych z nią niedogodnościach. Nasuwa się tu skojarzenie z czasów II wojny światowej. Potulni Żydzi pod wpływem „obostrzeń epidemicznych” wprowadzanych przez Niemców, spokojnie zakładali opaski z gwiazdą Dawida, nic chcąc narazić się na dotkliwe kary finansowe ze strony okupanta. Dalszy ciąg tej historii jest dobrze znany.
Powyższe wyliczenie jest oczywiście niepełne. Czy jednak też nieprawdziwe? Czy nie jest tak, że utrzymywany od dawna stan zagrożenia epidemicznego (którego poczucie wzmacnia wyraźnie nielegalny, a w związku z tym bardziej dotkliwy nakaz noszenia maseczek) stanowi przygotowanie do „ostatecznego rozwiązania” kwestii Covid 19, czyli masowych szczepień (a raczej eksperymentów medycznych), które mogą prowadzić do pogłębiającego się apartheidu – poluzowanie dla zaszczepionych, brak nagród dla pozostałych – a przede wszystkim do nieodwracalnych komplikacji zdrowotnych u wielu osób. Mamy obecnie ogromną manipulację medialną, niedostatek rzetelnej informacji, niezwykle utrudniony dostępu do lekarzy i koniecznych zabiegów w ramach NFZ (bo prywatnie nie ma problemu!), niespotykane wcześniej zagrożenie zdrowia i życia ludzi (nie tylko z powodu Covid 19), a także ogromne straty finansowe na skutek drakońskich obostrzeń sanitarnych. W bliskiej konsekwencji (a może już teraz) czekają nas zmiany własnościowe w biznesie i wywłaszczenie wielu ludzi przypieczętowane stanem zniewolenia Polaków. Nasuwają się zresztą różne pytania, które ludzie „wykształceni i z autorytetem" zwykli przypisywać „teoriom spiskowym”. Nie zmienia to faktu, że spiski w historii wyraźnie się zaznaczyły. Wobec bogactwa tematyki, postawmy zatem tylko jedno pytanie, którego celem nie jest rzucanie oskarżeń, ale wyłącznie inspiracja do refleksji tych, którzy nie chcą myśleć schematami propagandowymi (argumenty mogą być za i przeciw): Czy obecny rząd polski działa w imię interesów globalistycznych grup przestępczych, które dążą do wrogiego przejęcia własności, masowego zubożenia i kontroli nad narodami, a ostatecznie do depopulacji?
Ilustracja © Matthew Taylor / Archiwum ITP²
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz