OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Grodzkiego zabawa w dwa modele demokracji

Marszałek Grodzki wysyła w świat sygnał, że w Polsce są dwa ośrodki władzy, które można rozgrywać. To już było: przed Smoleńskiem

Taki radykalny model oporu wobec państwa wyraźnie odwołuje się do sarmackiego dziedzictwa konfederacji (czy też rokoszu), gdzie grupa obywateli postanawia zbiorowo działać »zamiast państwa«, jednocześnie nadając legalną moc podejmowanym przez siebie aktom władczym. To z kolei nieuchronnie musi wywoływać ze strony państwa kroki odwetowe, niechybnie narażone na uzasadniony zarzut lekceważenia liberalnych praw i swobód. Tym samym państwo zostaje wepchnięte na ślepy tor, na końcu którego w dawnej Polsce następowało rozstrzygnięcie rzeczy siłą
— tak Jan Rokita, w wypowiedzi dla strony Klubu Jagiellońskiego, skomentował postawę korporacji prawniczej w ostatnich latach.

Do tych słów odniosła się w mediach społecznościowych dziennikarka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska, stwierdzając:
Do tej analizy idealnie pasuje określenie „jak kulą w płot”. Pomija ona podstawową kwestię taką, jak łamanie konstytucji, które jest źródłem konfliktu.
Problem w tym, że im dłużej trwa konflikt, tym bardziej zarzut rzekomego złamania konstytucji staje się niejasny, wręcz mętny. Zapewne nawet ogromna większość zwolenników opozycji nie byłaby w stanie ująć tego ogólnego zarzutu w jasne punkty, z tego prostego powodu, że o żadnym złamaniu konstytucji nie może być mowy. Był wielopoziomowy spór polityczno-prawny, w którym strona opozycyjna bardzo mocno naciągała prawo; wystarczy przypomnieć kuriozalne orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w końcówce kadencji prezesa Rzeplińskiego, który w gorączce walki politycznej nie wahał się deptać własnych orzeczeń - np. gdy chodziło o możliwość tzw. zamrażania ustaw.

W istocie ta linia ataku na głowę państwa opiera się on na założeniu, że jeśli zarzut zostanie powtórzony milion razy, to zostanie przyjęty jako prawda. Nie, nie zostanie przyjęty.

Jan Rokita trafił nie kulą w płot ale w sedno: opozycja, taka niby zachodnia, powiela najgorsze polskie błędy z najczarniejszej, najbardziej haniebnej epoki naszych dziejów. W latach 2010-2015 politycy PO oraz media liberalne dzień w dzień oskarżały PiS o próbę „rokoszu”, o groźne dla państwa awanturnictwo. Wokół parogodzinnej próby okupacji siedziby PKW po skandalicznych wyborach samorządowych rozpętano prawdziwą histerię. Czym były tamte zachowania - pozbawione autoryzacji PiS - na tle np. puczu sejmowego, konsekwentnego prowokowania policji bądź prób blokowania rządowych samochodów przez radykalny odłam opozycji?

Teraz mamy zagraniczną aktywność marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. I nie chodzi o to, że się spotyka, bo spotykali się wszyscy jego poprzednicy. I nie chodzi nawet o to, nie tylko o to, że pyta się o opinię na temat ustaw jeszcze przez parlament nie przyjętych. Tu chodzi o sprawę poważniejszą: o świadome demolowanie, anarchizowanie i podminowywanie polityki zagranicznej państwa polskiego. O wysyłanie sygnału, że są dwa ośrodki władzy. O wytykanie palcem prezydenta, premiera i marszałka Sejmu jako tych złych. W sumie to ta sama gra, którą obserwowaliśmy przed Smoleńskiem.

Marszałek Grodzki bagatelizuje fakt spotkania z ambasadorem Rosji i ambasadorami innych państw. Czy nie widzi, że w jego postawie sprawne umysły analityczne już dostrzegły szansę na rozegranie własnej gry, kosztem Polski? Poza tym: z ambasadorem Rosji lepiej nie spotykać się bez ważnej przyczyny i bez solidnego przygotowania, którego człowiek tak świeży w polityce z pewnością nie ma. Spotykać się nie powinien zwłaszcza człowiek, który ma tak poważne kłopoty wizerunkowo-prawne, bo ten własnie fakt czyni z niego słabego partnera, potencjalnie podatnego na manipulacje.

Owe kłopoty marszałka Grodzkiego są tu ważnym elementem. Im więcej słychać o rzekomym braniu łapówek w prywatnym gabinecie za operacje przeprowadzane w publicznym szpitalu, tym bardziej marszałek Grodzki brnie w stronę rokoszu. Wyraźnie widzi w tym ratunek dla siebie. Jednocześnie jednak rozpoczyna grę straszliwie niebezpieczną, i dla kraju, i dla siebie. Grę, której wygrać nie może. Bo kto w naszych dziejach wygrał tak grając?


© Jacek Karnowski
7 stycznia 2020
źródło publikacji:
www.wPolityce.pl





Grodzki robi robotę, oby królował w Senacie jak najdłużej


Jak tylko Jego Eminencja Tomasz Grodzki, miłościwie nam panujący premier, prezydent i minister spraw zagranicznych Senatu, ogłosił, że wstępuje na tron marszałka, napisałem jaka zabawa się z tą chwilą zacznie. Zabawa w dwa modele demokracji, tę „europejską” w senacie, z „poważną” i wydłużoną legislacją, poprzedzoną „merytoryczną debatą” i ten „zamordyzm”, jaki mammy w sejmie. Nie musiałem się przebierać w szaty wróżbity i dmuchać w szklaną kulę, rzecz była tak oczywista, że nie wymagała żadnych dowodów, to się po prostu musiało tak skończyć, no i tak się skończyło. Trafiła do senatu pierwsza konfliktowa ustawa i Grodzki rozpoczął jeden wielki „demokratyczny” cyrk okraszony orędziami i „konsultacjami z naszymi europejskimi partnerami”.

Teoretycznie realizuje się scenariusz „liberalnej demokracji”, ale w praktyce ludzie i szczególnie Polacy nie cierpią dwóch typów ludzi. Pierwsi to ci, co noszą cztery litery wyżej od głowy, drudzy to „uprzejmie donoszący”. Eminencja Tomasz Grodzki wypełnia w całości jeden i drugi typ mentalny, a co za tym idzie o pozyskiwanie sympatii poza obozem fanatyków „europejskich” nie ma co liczyć. Do cech charakteru dochodzi jeszcze smród „koperciany”, jaki się ciągnie za Jego wysokością i to dopełnia obraz postaci, która miała być nową jakością opozycji, tymczasem wyszło jak zwykle. Grodzki w tej chwili nie tylko symbolizuje wszystko, co najgorsze w PO, ale stał się wizerunkowym obciążeniem dla dogorywającej partii. Gdy zatwardziali przeciwnicy PiS w gatunku Jażdżewskiego wzywają Grodzkiego do dymisji, to sprawy nie mogą wyglądać dobrze i nie wyglądają.

Jeden problem to nie problem, tyle tylko, że z Grodzkim jest kilka problemów, między innymi z odwołaniem, które byłoby dla PO chyba jeszcze większą katastrofą, niż trwanie na urzędzie. Dymisja Grodzkiego niesie za sobą ryzyko utraty większości w senacie i przede wszystkim rujnuje cała wielką „narrację” o senacie w wersji „modelowa demokracja”. Nie koniec na tym, od Sławka Neumana wiemy, że swoich w PO się nie atakuje, gdyby nawet chcieli, to nie mogą odstrzelić Grodzkiego, bo co najmniej połowa członków PO, z mniejszymi i większymi przekrętami na sumieniu, podniesie jeden wielki alarm. Suma summarum z Grodzkim nic się nie da zrobić i wygląda to jeszcze gorzej niż historia z Banasiem, co naród widzi i odpowiednio ocenia. Efekt? Dopóki Grodzki jest marszałkiem, Polacy nie zapomną czym jest PO i co sobą reprezentują politycy PO. Sami sobie zgotowali ten los i pod żadnym pozorem nie należy im przeszkadzać w autoprezentacji.

Obstrukcje, cyrki i kabotyńskie spektakle, jakie lubością urządza Grodzki, są dużym kapitałem politycznym dla PiS i nic nie trzeba robić, Grodzki wszystko sam zrobi. Takich darów od wroga nie da się przecenić, szczególnie, że to klasyczny kozi róg, z którego nie sposób wyjść, natomiast doskonale widać, co się tam dzieje. Nic nie robić, ewentualnie co jakiś czas pokazywać palcem, gdzie jest ten kozi róg z Grodzkim kręcącym się wokół własnego ogona, a ogon ciągnie się za nim bardzo długi. Tak wygląda cały ten demokratyczny i liberalny eksperyment, o czym uprzedzałem kilka miesięcy temu, gdy większość marudziła nad utratą senatu. Na dobre to wyjdzie rządzącym i elektoratowi PiS też, Grodzki jednocześnie pokazuje, że władzę można łatwo utracić, ale też sprawowanie władzy to nie jest takie proste zadanie i szybciej można się skompromitować niż zdobyć poparcie.

Prawda, że dużo pożytku mamy z marszałka Grodzkiego i zabawy też nie mało? No, ale może są jakieś wady tego „projektu”? Może są, ale ja ich nie widzę, byłby na pewno, gdyby marszałek senatu znaczył tyle ile o sobie mówi i jak się przedstawia. Na szczęście jest to funkcja reprezentacyjna, w praktyce bez żadnego wpływu na cykl legislacyjny, poza 30 dniową obstrukcją. Pozostaje jeszcze raz podkreślić najważniejszą korzyść. Senat miał pokazać prawdziwą demokrację i polityczną jakość, ale zamiast tego pokazał czym jest PO i kim są modelowi politycy PO. Wartość nie do przecenienia.


© MatkaKurka (Piotr Wielgucki)
6 stycznia 2020
źródło publikacji:
www.Kontrowersje.net





Ilustracja © zrzut ekranu / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2