OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Kania i Malicki

W ostatnich dniach zmarło dwóch ludzi w różnych wymiarach ważnych dla historii PRL-u, czyli dla historii Polski. Myślę o Zdzisławie Malickim, wieloletnim dyrektorze Kombinatu Przemysłowego Huta Stalowa Wola i Stanisławie Kani, wieloletnim członku najwyższych instancji Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i przez krótki czas jej pierwszym sekretarzu, czyli najważniejszej osobie w państwie.

Ciekawe, że obaj byli niemal w tym samym wieku i rozwijali kariery w tym samym czasie. Zaczęli w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku, a kończyli w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. O Kani mogę powiedzieć, że jego kariera, to droga partyjnego aparatczyka. Zapamiętałem go szczególnie na podstawie wypowiedzi z rozmów z przedstawicielami Kościoła. Relacjonując te rozmowy przytoczył ciekawe zdanie, że przedstawiciele władz PZPR też nie są za „golizną”.
Nie pamiętam czy chodziło o telewizję, czy tak w ogóle o życie publiczne. To był taki fakcik pokazujący, że Kania reprezentował tę część liderów PZPR, która wywodziła się ze wsi i między innymi z tego powodu była zachowawcza w sprawach obyczajowych.

Malickiego poznałem osobiście. W czasach, gdy byłem prezydentem Stalowej Woli, był już legendą. Jego legenda rosła tym bardziej, im bardziej Huta w tamtych latach zmagała się z różnymi problemami. Pamiętam, że zaprosił mnie do swojego domu i wylewnie gratulował konsekwentnego sprzeciwu wobec próby zaboru miejskiej działki przez pewnego biskupa z Sandomierza. Wlałbym, żeby nasza rozmowa dotyczyła relacji Huta – miasto za jego czasów dyrektorskich i lat mojej prezydentury, ale nobliwemu gospodarzowi nie wypadało narzucać treści rozmowy.

Kania jako partyjny dygnitarz niczym specjalnym w historii się nie zapisał. Należał do tych, których „zasługa” polegała na tym, iż nie chciał strzelać do ludzi w razie wybuchu społecznych protestów. Był też ponoć przeciwnikiem wprowadzenia stanu wojennego. W latach siedemdziesiątych nadzorował z ramienia PZPR tzw. resorty siłowe, więc być może nie odpowiadał za polityczne morderstwa, ale za bicie i prześladowanie opozycji na pewno tak. Nie wierzę jednak, że nie wiedział, kto stał za zamordowaniem Stanisława Pyjasa w 1977 roku. Mimo tych uwikłań Kania nie przeszedł do historii jako „partyjny beton” czy zamordysta.

Malicki należał do grupy „gierkowskich menedżerów”, zarządzających wielkimi zakładami przemysłowymi. Był niewątpliwie autorem przekształcenia i rozwoju Huty Stalowa Wola w liczącego się w świecie producenta maszyn budowlanych. Otworzył Hutę na współpracę z Zachodem, a ta współpraca była korzystna dla Huty, Stalowej Woli i Polski, czego nie da się powiedzieć o wielu dziedzinach współpracy z tymże Zachodem w okresie rządów Edwarda Gierka.

Stalowa Wola kojarzy się z COP-em, ale naprawdę dynamiczny rozwój miasta i jego do dzisiaj licząca się pozycja przemysłowa w Polsce, dokonały się w czasach PRL-u i są w ogromnej mierze zasługą Malickiego. Obaj byli ludźmi ówczesnego systemu. Jednak ich biografie pokazują, jak różne oblicza miał ten system, a praca Zdzisława Malickiego pokazuje, że i w tamtym systemie można było zrobić wiele dla Polski.


© Andrzej Szlęzak
brak daty publikacji
dostęp: 5 III 2020
źródło: www.mysl-polska.pl





Ilustracja Autora: Edward Gierek w rozmowie ze Zdzisławem Malickim (fot. Sztafeta.pl) © brak informacji / za: www.mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2