Sprawa wywołała polityczny kryzys w Niemczech.
Celem ataków stało nie również FDP, które „ośmieliło” się przyjąć poparcie AfD, Kemmerich spotkał się z ogromnym hejtem, jego żona został opluta na ulicy, a z roli następczyni Angeli Merkel na fotelach szefa rządu i szefa CDU, zrezygnowała Annegret Kramp-Karrenbauer, której nie udało się zażegnać kryzysu w łonie CDU.
Życie polityczne w Republice Federalnej przypomina czasy wojen religijnych w średniowieczu. Nagonka przeciwko AfD ma coś z fanatyzmu religijnego. Zamiast walczyć z nimi przy pomocy argumentów, stygmatyzuje się ich jako coś nieczystego. Jeśli ktoś dał się wybrać ich głosami, tak jak FDP w Turyngii, to sam staje się nieczysty. Nawet ci, którzy tylko pogratulowali. Albo jeśli wynająłeś im salę lub pozwalasz politykom z tej partii gościć się w twojej restauracji.- komentuje Boris Reitschuster wcześniej korespondent niemieckich mediów w Moskwie, współpracownik dpa i AFP, obecnie niezależny publicysta, który sam przedstawia się jako socjaldemokrata jak najdalszy od poparcia dla AfD i zapewnia o tym, że każdy rodzaj niemieckiego szowinizmu czy nacjonalizmu jest mu obcy.
Niczym amen w pacierzu, w politycznej dyskusji AD 2020 partia AfD utożsamiania jest z narodowym socjalizmem. Nie daj Boże o tym na chwilę zapomnieć. Wtedy bardzo szybko stajesz się heretykiem! Wystarczy nie dystansować się od nich głośno, nie odcinać się w każdym wypowiedzianym zdaniu lub po kilka razy w tekście, już to wystarczy, że ryzykujesz, iż usłyszysz ów straszliwy wyrok, jaki zapada dziś najchętniej w niemieckim życiu politycznym, mianowicie „sympatyk AfD”. Ten kto otrzyma taką etykietę staje się kimś takim, jakim w czasach średniowiecza byli tzw. „vogelfrei” (wyjęci spod prawa). Stają się trędowaci.- pisze Boris Reitschuster.
[…]
A wszystko to odbywa się w imię tolerancji, wielobarwności i otwartości, a przede wszystkim w imię walki z mową nienawiści.
[…]
W tamtym krótkim okresie, gdy byłem młodym socjalistą, widziałem, jak wielu „jusos” za zamkniętymi drzwiami tęskniło do DDR, uważając, że to są te lepsze Niemcy. Marzyli o „zDDRizowaniu” Republiki Federalnej. Byli śmiertelnie nieszczęśliwi gdy doszło do zjednoczenia i złościli się na tych „niemądrych Ossis”, którzy byli widocznie zbyt głupi, aby docenić zalety socjalizmu - które oczywiście z tej zamożnej Republiki Federalnej widziało się lepiej i wyraźniej. Byli wyśmiewani i wyzywani przez starych socjaldemokratów od wariatów. Dzisiaj znów ich rozpoznaję, tych byłych towarzyszy, i to ich socjalistyczne myślenie – oni przejęli partię i dziś współrządzą. Przeraża mnie to. Przeraża, bo ich dobrze znam.
[…]
Histeria osiągnęła takie rozmiary, że mój przyjaciel Michael Rubin, członek FDP i Żyd z byłego Związku Radzieckiego, właśnie napisał mi, że on, syn ocalałych z Holokaustu, który jest regularnie narażony na antysemicką wrogość w tym kraju, jest teraz obrażany jako nazista. Absurdów sytuacyjnych w naszym kraju nie da się opisać bardziej drastycznie i tragicznie niż na tym właśnie przykładzie.
[…]
Zaczynam się wstydzić za mój kraj. I to wszystko dzieje się w roku 2020. Jestem przerażony. Potrzebny jest zryw ludzi przyzwoitych - taki, który wymagałby trochę więcej niż tej tak dziś powszechnej odwagi, która nic nie kosztuje. Zryw, który domagałoby się przywrócenia podstawowych praw oraz elementarnego szacunku i tolerancji również dla przeciwników politycznych.
In den 1980ern habe ich in der SPD erlebt, wie viele Jusos von der DDR schwärmten und die BRD sozialistisch machen wollten. Heute erkenne ich diese Ex-Genossen & ihre Denkweise wieder. An den Schalthebeln der Macht. Weil ich sie kenne machen sie mir Angst. https://t.co/TfDSwj2Yuw— Boris Reitschuster (@reitschuster) February 13, 2020
Ilustracja Autora © brak informacji / za: www.twitter.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz