OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Żydzi nie są ślepi. Widzą, co się dzieje w debacie publicznej

Aldona Zaorska dla „Warszawskiej Gazety”:
— Dlaczego nie mógł Pan znaleźć miejsca na premierę książki „Powrót do Jedwabnego”?

Wojciech Sumliński, autor, reporter, dziennikarz:
— Miejsce było – dwa miesiące temu podpisaliśmy umowę z Centrum Kultury na ul. Dewajtis 3. Cztery dni przed premierą Centrum Kultury poinformowało mnie, że na skutek nacisków gminy żydowskiej spotkanie się nie odbędzie. Szukaliśmy nowego miejsca, informując wszystkich, o jaką książkę chodzi i jaka jest sytuacja. Wiele osób odmówiło. Trzy dni przed premierą zgodził się Dom Pielgrzyma Amicus przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Zapłaciliśmy fakturę, która była de facto umową, z wyszczególnieniem miejsca, czasu spotkania i tytułu książki. Poinformowaliśmy ludzi. Kilka godzin później – telefon: nie będzie dla nas sali. Była bardzo ostra interwencja ze strony gminy żydowskiej. Dyrektor przepraszał – musiał ulec. Ma swoich przełożonych. Jest piątek wieczór. Szukamy kolejnej sali. Zostaje Centrum Konferencyjne Kopernik przy ul. Kopernika 30. Rozmawiam i uczciwie przedstawiam sytuację panu dyrektorowi i pani manager. Opowiadam historię dwóch wyrzuceń. Pani manager mówi mi: Proszę pana, my robiliśmy kilkaset spotkań i my nie ulegamy żadnym naciskom. Umawiamy się, że jeśli zaakceptuję regulamin, zobowiążę się do zapłaty, to od tego momentu sala jest wynajęta. Zgadzam się. W sobotę wieczór mój zięć, prawnik z zawodu, dzwoni, żeby umówić się na przekazanie gotówką zapłaty za wynajem sali. Dowiaduje się od pani manager, że był nacisk bodajże na dzierżawcę czy też administratora budynku i wynajem jest odwołany. Nic nie mogą zrobić. W ogóle nie ma tematu. Co ciekawe, o umowie z Klubem Kopernik wiedział pan dyrektor, pani manager, ja i trzy osoby, do których mam całkowite zaufanie. Nie nagłośniliśmy tego nigdzie. Jakim cudem ktoś nacisnął na dzierżawcę/administratora budynku, skoro nigdzie tego nie nagłośniliśmy?

Jest sobotni wieczór, dwa dni przed premierą. Któryś z czytelników podsunął nam Klub Park. Od managera Klubu Park dowiaduję się, że byleby nie było łamania prawa, sala zostanie nam wyjęta. Kwota – 5000 zł. Akceptuję. Ustalamy szczegóły. W niedzielę mój reprezentant podpisuje umowę. Nagłaśniamy miejsce premiery. Ludzie informują, że jadą. W poniedziałek po południu telefon. Spotkanie zostało odwołane. SGH nacisnęło na właścicieli Klubu Park mówiąc, że zrywa z nimi umowę, jeśli dojdzie do premiery mojej książki. Nie będzie tam koncertów, nie będzie spotkań. Nic. To jest klub studencki. Taki klub bez uczelni ginie. Manager proponuje mi telefon do rzecznika SGH. Rzecznik SGH: ‒ Co tu się dzieje od rana! Telefon za telefonem, jakieś naciski, jakieś akcje. Nie możemy brać w tym udziału. Dopytywany o rodzaj nacisków, nie chce odpowiadać, odsyła mnie do właściciela klubu. Nikt nie mówi mi, kto naciskał na rektorat SGH. Od właściciela dostaję SMS, że Z powodów formalno-prawnych spotkanie zaplanowane na dzień dzisiejszy nie odbędzie się.

Proszę o pomoc Witolda Gadowskiego. Proponuje salę w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich w Domu Dziennikarza. Półtorej godziny przed premierą od rzecznika SDP dostaję potwierdzenie – możemy wejść do Klubu Dziennikarza. Jadę pod Klub Park, gdzie gromadzą się ludzie. Tłumaczę, jaka jest sytuacja. Przyjeżdża Grzegorz Braun, powiadomieni zaledwie 2 godz. wcześniej chłopcy z Marszu Niepodległości postawili nagłośnienie, zorganizowali nawet ochronę. Pełny profesjonalizm. Po 19-tej przenosimy się na Foksal. Okazuje się, że przed Domem Dziennikarza stoi tłum. W sali zmieściło się ok. 300 osób, ponad 1000 zostało na zewnątrz. Ale tam udało się nam zrobić tę premierę. Dlatego przykro mi, że byli dziennikarze, którzy wszystko to nazwali ustawką. Mieli pecha. Już po wszystkim „Gazeta Wyborcza” zamieszcza artykuł, w którym przyznaje: rozmawialiśmy z Gminą Żydowską. Gmina Żydowska informuje, że nie naciskała na zerwanie spotkań. Gmina Żydowska informuje, że prosiła bardzo, żeby tych spotkań nie było. Pani rzecznik Gminy Żydowskiej o tym samym informuje Wirtualną Polskę. Przyznaje, że rozmawiali z Centrum Kultury na Dewajtis 3, z Domem Pielgrzyma Amicus, bo książka jest antysemicka. Tak to wyglądało.

— Czy dostrzega Pan związek między nasileniem ataków na Polskę a premierą Pana książki?

— Oczywiście, że nie ma w tym przypadku. Proszę zobaczyć, co się dzieje z tą książką. Zrobiliśmy nakład w wysokości 30 tys. egzemplarzy. W dzisiejszych czasach to jest bardzo duży nakład. Już go nie ma. Książka w jeden dzień wjechała do Empiku i Empik ogłosił, że już jej nie ma. Żydzi nie są ślepi. Widzą, co się dzieje w debacie publicznej. Widzą, że kłamstwo Grossa, które stało się fundamentem, kamieniem węgielnym dla setek kolejnych kłamstw, zostaje obalone, że wyjęcie tej cegły, jaką jest książka Grossa, kruszy cały mur kłamstw. A my w „Powrocie do Jedwabnego” rozprawiamy się nie tylko z Grossem. Mówimy, jak to było, jak wyglądały rozpoczęte w Jedwabnem ekshumacje. Mówi o tym pani profesor Małgorzata Grupa, która na miejscu prowadziła prace archeologiczne pod nadzorem prof. Koli. Po raz pierwszy formalnie, pod nazwiskiem, publicznie opowiada w sposób pełny i bardzo dokładny, jakie były działania Michaela Schudricha. Zamieszczamy analizę prawną sporządzoną przez Ordo Iuris, wskazującą, że na naszych oczach przy pomocy tych wszystkich kłamstw budowana jest międzynarodowa norma prawna i za chwilę będzie za późno, by cokolwiek zrobić. To nie jest tak, że ta książka nie wnosi nic nowego. Wnosi bardzo wiele.

— Nie boi się Pan?

— Możliwości ludzi, którzy są po drugiej stronie, są wszechpotężne. Mogą zrobić wszystko, łącznie ze spreparowaniem wszystkiego cokolwiek będą chcieli. Jeżeli polskie służby specjalne mają możliwości, dzięki którym mogą zrobić coś z niczego, to możemy sobie tylko wyobrazić, co potrafią zrobić służby izraelskie. Ja wiem, co do tej pory przeszedłem i co przeszła moja rodzina w ciągu ostatnich 12 lat. Każdy by miał obawy, ale jest taka granica strachu, po której się spokój zaczyna. Ja 13 maja 2008 r. zawierzyłem resztę mojego życia Panu Bogu i tego się trzymam.


© Aldona Zaorska
11 stycznia 2020
źródło publikacji: „Wojciech Sumliński: Żydzi nie są ślepi. Widzą, co się dzieje w debacie publicznej NASZ WYWIAD”
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © brak informacji / za: www.warszawskagazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2